/Nikita/
Promienie słoneczne wlatywały do mojego pokoju, idealnie oświetlając moje łóżko. No tak, zapomniałam wczoraj w nocy zaciągnąć rolet. Przekręciłam się na drugi bok i wiecie co? Poczułam dość ciężką łapię gniotącą moją talię i brzuch. W tym momencie zostałam przyciągnięta do niezidentyfikowanego ciała obcego, leżącego za mną. Owy człowieczek, bo mam nadzieję, że to człowieczek, wtulił się w moje plecy i twarz schował w zagłębieniu mojej szyi. Czyżbym, mimo wszystko, kogoś sobie wczoraj przyprowadziła? A może nie jestem nawet u siebie w domu? Może mnie porwali, a teraz przetrzymują z jakimś mutantem w jednym łóżku, czekają, aż mnie zgwałci i da im show? Tylko pytanie, czy ja chcę się tego dowiedzieć kosztem mojego zajebistego zajęcia, jakim jest spanie. Czy chcę wiedzieć z kim śpię? I tak już właściwie nie śpisz, IDIOTKO! No dobra, Niki jedno oko. AAAAAAAAAAAAAAAA! Okej, jeszcze raz! Jedno oko. Powoli drugie oko. Mrugnęłam kilka razy, żeby wyostrzyć obraz, po czym zeskanowałam otoczenie wokół mnie. Trzy zielone ściany, jedna czarna z żółtymi i czerwonymi wstawkami. Przy ścianie z wejściem do pokoju, biurko, i wisząca plazma, przy przeciwległej dwuosobowe łóżko, szafka nocna. Na ścianie po mojej prawej stronie: dwoje drzwi – do łazienki i garderoby. Wpadające światło słoneczne z okna za łóżkiem. Mój pokój. No dobra, to teraz kogo se tu przyprowadziłam? Pomału odwracam się na lewy bok i co widzę? Śpiącą mordkę mojego braciszka, który znów przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, po czym wtulił w moje piersi. Okej, nie to, żebym go tak nie przytulała, bo wiele razy go pocieszałam, ale sytuacja, w której się obecnie znajdujemy, wygląda dosyć dwuznacznie. Pewnie gdybyśmy nie byli do siebie podobni (bo trochę jesteśmy, prawda?), ktoś kto nas nie zna, mógłby powiedzieć, że tworzymy uroczą parę albo jesteśmy nastolatkami, którzy nie potrafią trzymać łap przy sobie i żyć bez seksu. Koniec tego dobrego, skoro ja nie śpię, to on też nie będzie, a co! Będę kochaną ''dziewczyną''. Pogłaskałam Dylana po policzku, po czym zaczęłam szeptać mu czułe słówka do ucha. Jak się bawić to się bawić. Uwaga, Nikita Gonzales ma dobry humor od samego rana! Zapiszcie to w pamiętniku. Zarzuciłam nogę na udo chłopaka i przytuliłam się do jego klatki. Chłodną ręką miziałam i delikatnie drapałam jego plecy.
-Kochanie, wstawaj. - wyszeptałam. Znów pogłaskałam po policzku i wróciłam do drapania po plecach.
-Jeszcze pięć minut. - wybełkotał przez sen.
-Teraz. Mam ochotę się zabawić, a za pięć minut, to będziesz mógł tylko pomarzyć. -powiedziałam trochę głośniej. Pogładziłam go nogą po udzie i brzuchu. - Skarbie, mam na ciebie ochotę, teraz. - wymruczałam wprost do ucha brata. Przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej i jeszcze mocniej wtulił w moje cycki. Który to już raz dzisiaj? Współczuję jego laskom. - Kochanie, jestem w ciąży. - powiedziałam z udawaną desperacją w głosie. Dopiero wtedy doczekałam się gwałtownej reakcji, mianowicie Dylan usiadł i zaczął rozglądać się dookoła. Dopiero po chwili jego wzrok padł na mnie. Uśmiechałam się najsłodziej jak umiałam i trzepotałam rzęsami, ale to chyba w tej sytuacji niewiele mi pomagało, bo jego mina w jednej chwili zmieniła się ze zdezorientowanej na wściekłą. Pytanie, wiać, czy czekać na pewną śmierć? Cóż, chyba nie powinnam biegać. Siedziałam w miejscu i nadal próbowałam być najsłodszą młodszą siostrą, jaką świat widział.
-Zgłupiałaś?! Nie miałaś innego sposobu, żeby mnie obudzić?! Chciałaś mnie zabić?! Mało zawału nie dostałem! - zaczął wymieniać krzycząc na mnie, co było bardzo niegrzeczne z jego strony. Ja tylko chciałam, żeby wstał, zrobił śniadanie i, żebyśmy miło spędzili dzień, bo mam dobry humor, a ten co? Naskakuje na mnie, jakbym go kurde obudziła albo coś! No dobra, obudziłam go i to w nie najmilszy sposób, ale to wszystko przecież jego wina! Nie wstawał po dobroci! Głupek jeden i tyle. - Powinnaś za karę robić dzisiaj śniadanie!
-O nie...
-Tak wiem, przecież chcę jeszcze pożyć. - zaśmiał się. Oj nie, kochaniutki, nie będziesz mi tu wypomi... - Z twoimi zdolnościami to nawet kawy byśmy się nie napili. Haha jak można spalić czajnik gotując wodę na herbatę?! - eh, jednak będziesz. Dylan siedział i bezczelnie się ze mnie śmiał jeszcze przez 5 minut, aż w końcu sama zaczęłam się z siebie śmiać. Tak, dobrze zrozumieliście. Moje zdolności kulinarne ograniczają się naprawdę do kompletnego minimum, czyli zrobienia herbaty/kawy, ewentualnie kakao, ale tylko w mikrofalówce, bo tak tradycyjnym sposobem, to już trzy razy wymienialiśmy kuchenkę, bo niestety była zalana mlekiem do tego stopnia, że na pięć palników włączał się jeden. No i umiem coś podgrzać w mikrofalówce, jeżeli mam czarno na białym napisane, ile ma się grzać. Ej, ale nie śmiejcie się, Dylan doskonale was w tym zastąpi, nie musicie się martwić. Niestety to on odziedziczył talent do gotowania po tacie. Nie, nasz tata nie jest kucharzem, ma tylko sieć restauracji w całych Stanach Zjednoczonych, a niedługo otwiera pierwszą restaurację w Europie. Dlatego w domu widujemy go naprawdę rzadko.
* * *
-Mała, idziemy dzisiaj do chłopaków na parapetówkę. - oznajmił mi Dylan. Uśmiechnął się ponuro. Zlekceważyłam jego minę. Nie bardzo podobał mi się ten pomysł, ale nie mam co dyskutować, żeby się nie wydało. Z resztą po dzisiejszym poranku i pobudce brata jestem zobowiązana przez tydzień wykonywać jego ''prośby'', które prośbami nie są. A wiecie co? Dowiedziałam się, dlaczego spałam z bratem, a raczej on ze mną, w jednym łóżku. Nie to, żeby to był pierwszy raz, bo jak już wspominałam, jesteśmy zżytym rodzeństwem i bardzo się kochamy, pomagamy sobie, pocieszamy itd. Kiedy mam zły sen to też wpierdalam się mu do łóżka, chyba, że zobaczę w nim jakąś dziwkę, wtedy wracam do mojego misia i to z nim próbuję zasnąć. W każdym razie, mój bliźniak wczoraj był bardzo wkurzony i, jak się okazuje, nie mógł zasnąć, więc przyszedł do mnie i dostał po mordzie. Tak, mam takie momenty, że jak coś mi nie pasuje, kiedy słodko sobie śpię, to macham łapami. Podobno chciał pogadać, a że już spałam, to tylko się położył. To tak w ramach wyjaśnienia, żebyście sobie nie myśleli, że my coś ten. Nie, nie, nie, absolutnie i niezaprzeczalnie NIE!
-Dy, od kiedy oni tam mieszkają? - zadałam pytanie, które od wczoraj mnie nurtowało. Mogli mnie widzieć, czy nie?
-Od tygodnia. Przenieśli się w ubiegłą sobotę, pamiętasz, przecież ci mówiłem, że idę pomagać chłopakom w przeprowadzce. - nie mogli! Uff! Ale dlaczego mnie tam zabrał? Subtelnie go dzisiaj o to zapytam. Zabrałam się za jedzenie ukochanych naleśników przygotowanych przez mojego cudownego brata. Tak, kocham go i się tego nie wstydzę. Nie jesteśmy rodzeństwem, które najchętniej by się pozabijało. No chociaż... ale to tylko czasami, bardzo rzadko.
* * *
-Chachi, chodź już, wychodzimy! - usłyszałam, jak mój brat mnie woła. Znając życie to stoi już przy drzwiach i czeka, aż wreszcie zejdę i pójdziemy. Ale niestety muszę pokrzyżować jego plany. Podnoszę się z ziemi, ocieram usta i podchodzę do umywalki, gdzie myję zęby. Tak, zgadliście jestem w swojej łazience, gdzie właśnie zwróciłam moje pyszne, no może teraz już nie tak pyszne, śniadanie. Nienawidzę wymiotować, ale właściwie, to kto to lubi? Po dokładnym wyszczotkowaniu zębów, przepłukuję jamę ustną płynem do tego przeznaczonym. Po poprawieniu włosów i bluzki, postanawiam wreszcie zejść na dół. Cholera, ale mi się chce palić. A właśnie, wspominałam już, że niestety boks nie jest moim jedynym nałogiem? Nie? Otóż niestety jestem palaczką. Tak, wiem głupota, ale ta głupota cholernie dobrze potrafi odstresować. Zaczęłam palić prawie 3 lata temu, żeby odreagować moje relacje, a raczej ich brak, z matką. I niestety się uzależniłam. I teraz jestem na cholernym głodzie. Od 2 dni nie miałam w ustach szluga. Kiedy byłam już na dole, zaszłam do kuchni, żeby wziąć sobie coś do jedzenia, bo nie wytrzymam. - No, jesteś. Nareszcie. Dłużej się nie dało? Wychodzimy. - wzięłam sobie jabłko i od razu wbiłam w nie zęby. Może to chociaż trochę zagłuszy moją chęć zapalenia.
-Czyżby miała być tam Aubrey, że tak bardzo nie możesz się doczekać, aż wyjdziemy z domu? - uśmiechnęłam się uroczo do brata i zamrugałam swoimi pięknymi oczętami. Szturchnęłam chłopaka w bok i poruszałam znacząco brwiami.
-Weź się zamknij. - powiedział lekko wkurzony? O co on się wkurza? Heloooł, ja tylko żartowałam. - Chodź już i mnie nie wkurwiaj.
* * *
I znowu wchodzę do tego domu. Tym razem już w zupełnie innym stanie, w zupełnie inny sposób, w zupełnie innym celu. Z kimś, kto naprawdę mnie kocha, a nie tylko chce przelecieć.
No właściwie. Przecież Dylan nie mógłby chcieć mnie przelecieć. Jesteśmy rodzeństwem, na dodatek bliźniętami. Znamy się od zawsze wiemy o sobie wszystko. No, prawie wszystko. Znamy swoje dziwactwa, głupie nawyki. Pamiętamy o kompromitujących, wstydliwych sytuacjach. Za nic w świecie nie moglibyśmy być razem, tworzyć związku. Ale właściwie, to dlaczego ja w ogóle myślę o jakimkolwiek domniemanym związku z moim bratem? Głupieję dzisiaj przez ten mój dobry humor. Mam nadzieję, że za moment mi przejdzie.
Dylan nie puka do drzwi. Po prostu je otwiera i wchodzi. Tyle. Widać czuje się tu jak u siebie. Cóż, ja czuję się co najmniej nieswojo.
Jestem skrępowana i nawet trochę zdenerwowana. Co ja w ogóle robię? Po co tu przyszłam? Przecież to jasne, że będzie chciał ze mną pogadać. Ale, czy ja chcę gadać z nim? Definitywnie NIE! O, mój dobry humor właśnie się zaciera. A było tak miło. W tej chwili mam ochotę wrócić do domu, położyć się w swoim ukochanym łóżeczku, na idealnie twardym materacu, pod cudownie mięciutką kołdrą i więcej stamtąd nie wychodzić. Niestety. Los nie jest po mojej stronie.
Gonzales łapie mnie za rękę i wciąga do mieszkania, w którym tak niedawno straciłam dziewictwo. W którym się zauroczyłam.
Tak, wnętrze było piękne. Bardzo ładnie urządzone. Widać, że ktoś przyłożył do tego wiele uwagi, czasu i pracy. Wszystko idealnie do siebie pasowało. Utrzymane w stylu nowoczesnym. Jasne ściany. No, białe ściany. I czarne meble. Gdzieniegdzie czerwone i zielone dodatki. Mieszkanie było bardzo efektowne. Ale, mimo wszystko, widać było, że mieszka tu 3 mężczyzn, chłopaków, facetów, czy jak inaczej chcecie ich nazwać. No cóż, albo wynajęli specjalistę, albo któryś z nich ma naprawdę dobry gust. Osobiście stawiam na to pierwsze, bo chłopaków trochę znam, a Biebera nie podejrzewałabym o takie „straszliwe” wykroczenia.
Dylan prowadzi mnie do salonu, gdzie siedzi Mike, Dave, Bieber i, o chryste panie, jednak, Aubrey. Okej. Byłam niemal pewna, że będzie to jakaś wielka, huczna impreza na pół miasta, a tu co? Sześć osób na krzyż ze mną i moim bratem? I skoro to nie jest super impreza, to co tutaj robi Bree? Czyżby, aż tak bardzo zaprzyjaźniła się z chłopakami? Czy może pan wielki Bieber ma ochotę ją przelecieć, więc postanowił ją zaprosić? Twoje niedoczekanie Spooky. Moja dziewczynka jest dziewicą i nie da się omotać tak łatwo, jak ja. Ale na wszelki wypadek przypilnuję, żeby za bardzo się nie upiła i nie uległa tym przepięknym gałom i seksownemu ciałku największego dupka świata, który dokładnie wie, co powiedzieć, żeby omotać dziewczynę.
-Cześć wam! - powiedział Dylan z nietęgą miną i usiadł na kanapie.
O co mu dzisiaj chodzi? Jakieś 15 minut po obudzeniu nie był w tak kiepskim humorze. Dopiero, kiedy poinformował mnie, że idziemy do chłopaków, stał się jakiś dziwny. Jakby smutny, zdenerwowany, zawiedziony? Nie umiem dokładnie odczytać jego emocji, ale w każdym razie doskonale wiem, że są negatywne. Nie chciał tu przychodzić? Dlaczego? I skoro nie chciał, to po co przyszedł i jeszcze mnie przyciągnął?
-Siema – odpowiedzieli kolejno wszyscy. A więc może tak, Aubrey siedziała na jednej z kanap razem z rozwalonym na pół sofy Mikiem i Davidem siedzącym na podłokietniku. Na drugiej natomiast niemal leżał Bieber i obecnie siedział mój brat z piwem w ręku. Okej, nawet nie zdążyłam zauważyć, kiedy to piwo wziął. Wiecie co wam powiem? Obie kanapy były bardzo duże, także spokojnie cztery osoby mogły się zmieścić, ale ci idioci nie mieli żadnych foteli. Tak więc nigdzie nie było już dla mnie miejsca. Okej, nie będę się wpierdalać. Koło Spookiego na pewno nie będę siedzieć, więc znalazłam sobie super miejsce, wyczujcie tą ironię, na dywanie, gdzie spoczęłam. Reszta, jakby wcale mnie nie zauważyła, zajęła się rozmowami na jakieś głupie tematy, których nie miałam ochoty słuchać. Nie najlepiej czułam się w tym domu, w towarzystwie idioty i na dodatek, bądź co bądź, odtrącona.
/Justin/
Taka piękna. Taka seksowna. Aż by się chciało zabrać ją na górę. Znowu. Dobra Bieber, ogarnij fiuta, bo jeszcze nie pora. Dlaczego ona siedzi na podłodze? Minęło już pół godziny, a nie odezwała się nawet słowem. Obrażona, czy co? Przecież byłem wczoraj grzeczny, posłuchałem jej. Więc, o co jej chodzi? Dlaczego jest tak niezainteresowana tym, co się wokół niej dzieje?
-Ej, chodźcie rozpalimy ognisko, upieczemy jakieś kiełbaski czy coś? Głodny jestem! - zaproponował Mike. Wszyscy, oprócz pani naburmuszonej, mu przytaknęliśmy i zaczęliśmy zbierać się na ogród. Nawet nasza księżniczka wstała i poszła z nami.
* * *
Siedzieliśmy wokół ogniska już dobre półtorej godziny. Wszyscy się najedliśmy. Bree z Dylanem poszli do sklepu i kupili jakieś kiełbaski i te inne. Zajęło im to chyba z godzinę. Pewnie gadali o tych swoich sprawach. Dylan się w niej kocha. Byli chyba kiedyś razem, ale z nim zerwała. A właśnie, ciekawe, czy mu powiedziała. Skoro gadali o swoich uczuciach w trakcie zakupów, to chyba mu powiedziała. Myślę, że powinna. Nie będę się na ten temat odzywał, bo nie chce nic spieprzyć.
Aubrey stwierdziła, że powinniśmy pośpiewać piosenki. Ta, spryciula, bo ona umie śpiewać. No, ale, mimo wszystko, wszyscy zaczęliśmy śpiewać. No może raczej wyć, bo każdy się oczywiście wygłupiał, więc wiadomo, jak to wyglądało. W pewnym momencie zauważyłem, że Gonzales poszła żwawym krokiem do domu. Nikt więcej nie zwrócił na nią uwagi.
Bo nikt jej nie obserwuje tak jak ty durniu! Zamknij się!
Postanowiłem pójść za nią. Weszła do domu i biegiem udała się do łazienki. Stanąłem przy drzwiach toalety i w, dosłownie, 10 sekund wszedłem do środka. Czemu? Otóż usłyszałem charakterystyczny dźwięk.
___
HEJHOŁ! sialalala nie wiem co tu napisać!
Kocham was i dziękuję za cudowne komentarze! <3
Przypominam, że możecie do mnie pisać (kontakt w zakładce)
i tweetować z #FESff
#kocham #muchlove #dopiątku :3
niech sie ruchają w nastepnym XDD
OdpowiedzUsuńKochammmmmmmm.............
OdpowiedzUsuńOna jest w ciąży :D Z Justinkiem xD Haha
OdpowiedzUsuńOna na 1000 jest w ciąży. Boże niech ona im to powie w końcu a nie jakies głupie pod chody
OdpowiedzUsuńCudowny ! Czekam na next ! :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny !!!! Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac nastepnego! Oby jal najszybciej blagam 👍💕
OdpowiedzUsuńw piąteczek :>
UsuńOj jak dobrze, że już w piątek! :D Świetny rozdział ♡ Nie mogę się doczekać następnego ;)
OdpowiedzUsuńKocham kocham i jeszcze raz kooocham to opowiadanie!!! :* <3 Czekam na next.... :)
OdpowiedzUsuńUps... czyżby Chachi była w ciąży z Justinem ? - hmmm.... Robi się ciekawie :)