sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 7

Perełki moje najdroższe, baaaaardzo proszę o przeczytanie tej długiej notki pod rozdziałem, ale jest tam pewne wyjaśnienie i przeprosiny :3 
Miłego czytania, tego czegoś ;/ 
Zostawiam was z chujowym (niesprawdzonym) rozdziałem :c 


/Justin/

Przeleciałem wzrokiem po ogródku. Chachi i Aubrey gadały i śmiały się z Davidem, a Mikey rozpalał ognisko. Nikita jednak przyszła. To przez mój urok. Ha! Postanowiliśmy wspólnie, że po dzisiejszej gali odpuścimy sobie imprezę, ale zrobimy sobie w sześcioro ognisko. Omiotłem jeszcze raz zebranych wzrokiem i udałem się do domu. Brakowało naszego zwycięzcy. Wiedziałem, że muszę wyciągnąć z niego powód jego dzisiejszego zachowania na ringu.

Obszedłem cały parter, ale mojej zguby nigdzie nie było. Już chciałem udać się na górę, ale usłyszałem dosyć charakterystyczne dźwięki. Pomaszerowałem do piwnicy i viola, czy jak tam to inaczej. Dyla kopał MOJĄ, powtarzam MOJĄ i to na wyłączność MOJĄ Franczeskę! Tak, mój worek, jedyny worek, którego używam, ma na imię Franczeska i jest cholernie stara. Jest starsza ode mnie i od mojej matki. Ba, nie wiem, czy nie jest starsza od mojego dziadka.

Otóż, już wyjaśniam. Franczeska należała do mojego pradziadka, który był bokserem. Później przeszła w posiadanie dziadka Bruce'a, a kiedy miałem cztery lata, to właśnie na nim zacząłem trenować. Bruce był zawodowym kickbokserem i właśnie w tym zaczął mnie trenować. Nie miałem innych trenerów i wciąż nie mam. Wszystkiego nauczył i zdarza się, że nadal uczy mnie dziadek. To on kilka lat temu podarował mi Franczeskę i od tamtej pory, najpierw wisiała w moim ''rodzinnym'' domu, a teraz wisi tutaj, a prawo dotykania jej mam tylko i wyłącznie ja i Jaxon, ale on nie interesuje się sztukami walki, a szkoda, bo chciałbym mu pokazać co i jak.

Doszedłem do Dylana i kopnąłem worek frontal kickiem tak, że Gonzales ''kopiąc go'' low kickiem trafił jedynie w powietrze. Spojrzał na mnie zdezorientowany, a ja tylko pokręciłem głową. Zrozumiał, o co mi chodzi i wycofał się, siadając na ławeczce do podnoszenia sztangi.

-Devil, co jest?! Czemu jesteś taki wkurwiony?!

-Kurwa, Bieber. Chachi jest w ciąży! Rozumiesz to?! Rozumiesz?! Jakiś pieprzony dupek, pedofil ją zapłodnił. - zdziwiłem się, ale nie ze względu na wiadomość o ciąży Nikity, ale dlatego, że byłem pewien, że przez jakiś czas będzie to trzymać w tajemnicy. Jeszcze wczoraj mówiła, że nie ma zamiaru mówić o tym Dylanowi, a tu proszę. Nie powiem, że się nie przestraszyłem, czy nie powiedziała mu, że jestem poniekąd temu winien, ale szybko uświadomiłem sobie, że już bym nie żył. - Będzie miała dziecko z jakimś chujem, a do tego ja nawet nie wiem z kim. Nie chce mi powiedzieć! - po ostatnich zdaniach, nie powiem, ale odetchnąłem z ulgą. Zauważyłem, jak zaciska pięści. Już dawno wstał i chodził po piwnicy. - Kurwa! Zabiję dupka! Niech ja się tylko dowiem, kim on jest. Będzie zbierał jaja z podłogi! Nic go, kurwa, nie uratuje! Przeleciał moją małą siostrzyczkę! Pewnie nawet ją zgwałcił i zastraszył, dlatego nie chce gadać. Skurwiel będzie żałował, że się urodził! - nie mogłem nic poradzić na to, że moje jądra, po tych słowach, samoistnie zaczęły boleć. Nie bójcie się, kochane! Nie pozwolę was skrzywdzić skarby. Wziąłem głęboki oddech i podszedłem bliżej przyjaciela. Poklepałem go po ramieniu.

-Kurwa, Dylan. Opanuj się. Na pewno nikt jej nie zgwałcił, okej? Sama też nie jest bez winy, w końcu też tam była, tak? Może nawet tego chciała. Spokojnie, przecież nie zostanie sama. Ma ciebie, Aubrey, chłopaków, mnie. Coś wymyślimy. I damy radę... - Akcję „ratować bieberowe klejnoty” oficjalnie uważam za rozpoczętą. 

-Czy ty sugerujesz, że moja siostra jest dziwką?! - Nie stary, bo wiem, że kiedy zaszła w ciążę była dziewicą. A i jeszcze jest zajebista w łóżku. Ale dziwką nie jest, tego jestem pewien.

-Nie! Gonzales, ja tylko mówię, że na pewno nie została zgwałcona. Inaczej by się zachowywała. Inaczej reagowałaby na dotyk facetów. Uspokój się. Wdech i wydech. Zaraz pójdziemy się napić i ochłoniesz. W takim razie, skoro będziemy mieli w załodze nowego członka, to chyba trzeba to oblać, co nie? - złapałem go za ramiona i zmusiłem do patrzenia mi w oczy. Widziałem w nich pewnego rodzaju ulgę. Kurde, nie chciałem go okłamywać. Wiem, jak kocha Chachi, bo tak samo kocham moje rodzeństwo, ale nie mogę powiedzieć mu prawdy. Może kiedyś mi się odmieni i będę chciał mieć dzieci, a wykastrowany nic nie zdziałam. - Zobaczysz, wszystko się ułoży. I tak już nic nie zdziałasz. Wątpię, żeby Nikita chciała usunąć ciążę...

-Nie! Nie usunie. Nie zgadzam się. Przecież mogłoby się jej coś stać. Mogą być przecież po tym komplikacje. Poza tym, ona chyba pokochała to dziecko. Chyba je zaakceptowała. - powiedział z lekkim uśmiechem. Czy ja widziałem uśmiech? Jerry uratowany!

-No właśnie, więc się uspokój.

-A co byś zrobił, gdyby jakiś idiota zrobił dziecko twojej siostrze? - uniósł brwi, ale już się chyba opanował, a przynajmniej ton jego głosu o tym świadczył.

-Zabiłbym. - nie musiałem myśleć nad odpowiedzią. Była jednocześnie automatyczna, ale również całkiem naturalna.

-No wła...

-Ale Jazzy ma 5 lat, a Nikita 17. Da sobie radę, przecież ma nas, rodziców...

-No właśnie, rodziców. Ja nie wiem, jak ona im to powie. Przecież matka ją zabije. Wyjebie z domu. Chachi zostanie na lodzie i to jeszcze z tym dzieciakiem. - schował twarz w dłoniach, a ja zrobiłem coś, czego bym się po sobie nie spodziewał. I była to chyba najgłupsza rzecz w moim życiu...

-To zamieszka u nas! - zupełnie nie przemyślałem tej decyzji.

/Nikita/

Oglądaliśmy właśnie zdjęcia chłopaków z dzieciństwa. Nie do wiary, jak ludzie mogą się zmieniać z wyglądu. Na przykład Mike, kiedyś był małym słodkim pampuchem, a teraz jest zajebiście przystojnym mężczyzną, ociekającym seksem, który, nie mam pojęcia dlaczego, nie ma jeszcze kobiety, która go by go okiełznała. Nagle Dylan wpadł, a raczej wypadł na podwórko z domu, biegnąc i machając jakąś książką w ręce. Po chwili zorientowałam się, że darł się wniebogłosy, bo uciekał przed Bieberem. Tak, Spooky gonił go i krzyczał, że ma mu uwaga cytuję „to oddać”, nie wiedziałam, o co chodzi, ale widocznie nie chciał, żeby mój brat nam „to” pokazał. Nagle wpadłam na świetny pomysł. No przynajmniej w tamtej chwili wydawał mi się świetny. Poderwałam się do pozycji stojącej i migiem podbiegłam do brata. Odebrałam łup i uciekłam jak najdalej goniącego.

-Oddaj to Nikita. Ostrzegam cię, nie ręczę za siebie. - zmienił kierunek i zaczął gonić mnie.

Podrzuciłam moją zdobycz Aubrey, bo niestety chłopakom nie ufałam na tyle, żeby powierzyć im ten oto skarb. W momencie, w którym oddawałam Bree książkę, poczułam ręce na mojej talii. Nim zdążyłam się zorientować, byłam już przewieszona przez plecy szatyna i zmierzałam ku... sama nie wiem czemu, bo byłam zbyt zajęta gapieniem się na tyłek Biebera. No cóż, nie mogę zaprzeczyć, że, mimo wszystko, podobał mi się ten widok, bo skurwiel ma tak zajebistą dupę, że nie idzie jej ignorować. Chwilę później okazało się, że nie powinnam tracić czujności. Wynurzyłam się spod wody i odrzucając włosy do tyłu zaczęłam... śmiać się. Nie wiem, dlaczego. Byłam zła, ale śmiałam się. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Wyciągnęłam dłoń do Spookiego, a ten, po zlustrowaniu mnie, ujął ją i chciał pomóc mi wyjść, ale za sekundę był już razem ze mną w basenie. Po kilku chwilach nadal się nie wynurzał. Jest dupkiem, nie lubię go, jest przystojny, wykorzystał mnie i oszukał, jest ojcem mojej malinki, przyjacielem mojego brata i jest jeszcze dupkiem, ale się o niego martwię. Zaraz jednak zostałam wciągnięta pod wodę i przyciągnięta do seksownego ciała mojego towarzysza. Wsadził swoje ohydne łapska z seksownymi palcami i zahaczył nimi o mój stanik. Ale, co najlepsze, wyczujcie ten sarkazm ludzie, on mnie pocałował. Pod wodą. Tak romantycznie, nieprawdaż? Nie! Nie w mojej sytuacji i nie przy naszych relacjach.

Wyplątałam się z jego ramion i wypłynęłam na powierzchnię. I wiecie co? Nikt nie zainteresował się tym, że ten idiota wrzucił mnie do basenu i molestuje pod wodą. Oglądali coś i śmiali się na cały głos. Wyszłam z akwenu i podeszłam do nich. Zdjęłam mokrą koszulkę, bo płynęła z niej woda i wycisnęłam włosy. Usiadłam bratu na kolana i również zaczęłam się śmiać.

Otóż, już wyjaśniam. Mój brat zgarnął od Justina z pokoju jego album ze zdjęciami z dzieciństwa. Nie powiem, skubaniec już wtedy był seksowny, jakkolwiek to brzmi. Ale nie chodzi o to. Bieber był słodkim chłopcem, ale sytuacje, w których miał robione fotki. I te jego miny. Po prostu nie dało się przynajmniej nie zaśmiać. Był przesłodki. Moje ulubione, to jak wsadzał głowę do sedesu. Haha. Mam tylko nadzieję, że moje maleństwo nie odziedziczy pomysłów po tatusiu. Choć może nie tak. Mam nadzieję, że nie odziedziczy ich po hmm... dawcy? Mogę tak mówić? Bo raczej nie mogę o nim myśleć jak o ojcu, bo się tego wyparł. Wyparł się najcudowniejszego dzidziulka pod słońcem. No cóż... jego strata. Tylko będzie mi przykro, kiedy moja malinka zapyta o tatę. Nie wiem, co wtedy powiem. Przecież nie powiem dziecku, że tata go nie chciał albo, że wpadłam z pierwszym lepszym. Będę musiała wymyślić coś dobrego, a zarazem coś bliskiego prawdy, bo nie chcę kłamać. Na szczęście mam jeszcze na to czas.

* * *

Poszłam do kuchni po jakieś picie. Nie chciałam pić coli, bo bolał mnie od tego brzuch. No i wymiotowałam po napojach gazowanych. Ta pchełka mnie wykończy, zanim jeszcze się urodzi. Kiedy nastawiłam wodę na herbatę i włożyłam torebkę do kubka, poczułam dłonie na moich biodrach. Moją pierwszą reakcją było podskoczenie, bo skąd miałam się tego spodziewać. Zaraz potem domyśliłam się, kto to może być.

-Bieber, łapy przy sobie. - powiedziałam ostrym tonem.

-Ej, skąd wiedziałaś, że to ja, hmm? A gdyby to był ktoś inny? Mogłoby się wydać. Nie rób tak. - obrócił mnie przodem do siebie. Uśmiechał się, a raczej szczerzył, jak głupi do sera. Uwielbiasz jego uśmiech. Nieprawda! Zamknij się Gowl! Nie okłamuj się suczko! To naprawdę nie ma sensu. Obie wiemy, że jest przystojny, seksowny i obu nam się podoba. Tylko ty jesteś głupia i nie umiesz się do tego przyznać, ale ja wiem. Kurwa, zamknij się!

-Tylko ty myślisz, że jesteś taki super i możesz robić, co ci się podoba. I sam tak nie rób, to i ja nie będę miała powodów.

-Nikita, zostańmy przyjaciółmi. - wystrzelił, a mnie zamurowało. Przyjaciele? On żartuje, czy jak? - Zakopmy topór wojenny i zacznijmy normalnie rozmawiać. Kolegować się. W końcu i tak jesteśmy na siebie skazani, co nie? Przyjaźnię się z twoim bratem i twoją przyjaciółką. Co ty na to?...

___
No to tak. Ogrooooooooooooooooooooomnie was przepraszam, za tę nieobecność, ale, nadrabiam rozszerzoną matematykę, jak jeszcze ktoś nie wie. Mam małe problemy zdrowotne i dość często jeżdżę po lekarzach, a do tego w tamten czwartek mama zabrała mi laptopa i do dziś dnia nie oddała. Na prawdę chciałam go wstawić w tamten piątek, ale mój domowy hegemon (hahahah) mi nie pozwolił :d Piszę dzisiaj, bo udało mi się zwinąć komputer. 

DLATEGO UWAGA! 
Znoszę dodawanie rozdziałów co piątek na czas nieokreślony (ale pewnie gdzieś do maja), bo w tej chwili nie mam takiej możliwości. Będę dodawać, kiedy będę miała czas, żeby napisać. Oczywiście będę się starała dodawać w miarę regularnie, ale to również, poniekąd, zależy od was, bo wiem, że sporo was tu jest i bardzo bym prosiła, żeby każdy zostawiał po sobie jakiś znak, nawet głupią buźkę, bo wtedy i moja buźka się szczerzy :D. Mega mi na tym zależy. I prosiłabym, żebyście zostawiały swoją opinię. Każdy komentarz jest dla mnie ważny, bo to znak, że ktoś czyta moje wypociny, ale chciałabym, żebyście pisały, co wam się podoba, a co nie. Chciałabym, abyście wytykały mi błędy, bo na tym się uczę. Nie piszę tego dla komentarzy, ale byłoby mi bardzo miło i motywowało do dalszego pisania i częstszego dodawania. Przyjmuję konstruktywną krytykę, dlatego, jeśli masz jakieś zastrzeżenia, uwagi, pytania albo po prostu chcesz pogadać, to pisz w komentarzach, na asku, fejsie, twitterze, nie bójcie się napisać, że rozdział jest do dupy, bo tak samo jestem człowiekiem i popełniam błędy, ale jeśli ktoś mi powie, że coś jest nie tak, że jest źle. (tylko niech powie, co :P) to mi to cholernie pomoże :> czegoś się nauczę. Nie mam betty, czy jak to się tam mówi, a człowiek ma to do siebie, że nie zawsze (nieważne ile razy by nie czytał czegoś swojego) znajdzie ewentualnie błędy, czy niejasności.

Jak to przeczytałaś to jesteś mega kochana. Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś dała o sobie znać :3 Kocham cię bardzo mocno i dziękuję, że jesteś <3 

PS. taka zapowiedź. Następny rozdział będzie dwa-trzy miesiące później jeszcze się zdecyduję. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza, ale po prostu od początku tak miało być :3 

Mam nadzieję, że się nie obrazicie za to na górze. To taki rozdział przejściowy, choć początek jest w miarę ważny. Zdaję sobie strawę z tego, że jest chujowy i naprawdę wstydzę się za to, że go wstawiam, ale już nie chcę was trzymać :> Jeszcze raz was kocham miśki :*

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 6

Rozdział niesprawdzany, przepraszam, ale właśnie skończyłam go pisać i nie mam siły już sprawdzać. Miłego czytania, jutro poprawię błędy. 
PS. Notka pod rozdziałem z pewnym sprostowaniem.

/Nikita/

-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, ale chciałabym poinformować, że za pięć minut zamykamy. - powiedziałam najbardziej uprzejmym głosem, na jaki było mnie stać w stosunku do Biebera, zaraz po wejściu na część siłową dla mężczyzn. Spooky był jedynym klientem w ciągu ostatnich dwóch godzin, więc nie miałam już co robić. Szefowa kazała mi zamknąć klub o 22. chłopak leżał na ławce i wyciskał sztangę ze skupieniem widocznym na twarzy. Zauważyłam, że miał świadomość swojego ciała i robił to najdokładniej jak potrafił. Czekałam, aż skończy i na mnie spojrzy, ale on był o wiele bardziej zainteresowany ciężarem na jego klatce. Swoją drogą wyciskał 130kg*. Ładnie, mój brat dochodził do 121kg najwięcej, i robił tylko trzy razy po piętnaście powtórzeń.
-Sto. Okej, skończyłem. - wstał z ławeczki i ocierając swoją twarz z potu uśmiechnął się do mnie. Seksownie. Nie, nie słuchajcie mojej Gowl**, to idiotka. Tak, moja podświadomość nazywa się Gowl, ale bardzo to do niej pasuje. Patrzy na Biebera, jakby był co najmniej jakimś bogiem seksu. Bo jest! Jest, ale nikt nie musi o tym wiedzieć. Jesteś idiotką! Zamknij się mała dziwko! Czy ja właśnie nazwałam moją podświadomość dziwką? Tak, to właśnie zrobiłam. - Jutro jest gala. Dylan będzie walczył z takim jednym knypkiem, pewnie nie znasz, ja zresztą też. Będziesz? Po walkach idziemy do nas, także, może byśmy mogli powtórzyć naszą małą przygodę? - puścił mi oczko. Co kurwa? Czy on właśnie zaproponował mi seks? Po tym, jak po ostatnim seksie, w tym moim pierwszym, zaszłam w ciąże, a on wyparł się dziecka? Czy on robi sobie ze mnie jaja? Czy naprawdę jest takim idiotą?! Dupek! Cholernie seksowny dupek i nawet nie próbuj zaprzeczać. Krzyczałaś pół nocy! Zamknij się, cholera jasna! 
-Oczywiście, że będę. Dylan pewnie powiedziałby mi dopiero jutro. I dzięki za zaproszenie, ale raczej nie skorzystam. - powiedziałam wyłączając po kolei sprzęty elektryczne.
-Weź ze sobą Aubrey. Będzie fajnie. I tak wiem, że Dylan do nas wpadnie, a ty przyjdziesz razem z nim. - i wyszedł. Tak po prostu poszedł pod prysznic. No to się zdziwisz Głupi Dupku.

***

Weszłam do domu, zostawiłam swoją cienką, oliwkową kurtkę w sieni na wieszaku i zdjęłam moje beżowe krótkie converse. Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że wzięłam tę narzutkę. Może w południe było ciepło, ale mamy początek września i, o zgrozo, wieczory są dosyć chłodne. Zwinnym krokiem udałam się do kuchni, skąd wzięłam jakąś parówkę i sos chrzanowy, usiadłam przy wyspie kuchennej, odkręciłam słoiczek i, maczając kiełbaskę w sosie, zjadłam posiłek. Sprzątnęłam to, co zostało z mojej prowizorycznej kolacji i wstawiłam wodę na herbatę. Tak, rodzice okazali mi taką miłość, choć pewnie raczej zapewnili sobie bezpieczeństwo, że postarali się o czajnik elektryczny specjalnie dla mnie, co by moja przygoda ze spaleniem, niemal całej, kuchni się nie powtórzyła. Tak, więc nastawiłam wodę i, włożywszy torebkę herbaty w ówcześnie wyjęty kubek, udałam się na górę do swojego pokoju, w celu przebrania się. Kiedy doszłam do pomieszczenia, w którym spędzam najwięcej czasu, zobaczyłam, że drzwi są uchylone. Zdziwiłam się, bo zwykle je zamykam, czasami nawet na klucz. No cóż, pewnie Dylan czegoś szukał. Nie przeszkadza mi to, że wchodzi do mojego pokoju, kiedy mnie nie ma, bez pozwolenia, bo ja robię to samo.

Otworzyłam drzwi do mojego azylu szerzej i ujrzałam, siedzącego na łóżku, bladego brata usilnie wpatrującego się w jakiś przedmiot w jego ręce. Podeszłam bliżej i zostawiłam swoją torebkę na biurku. Jeszcze raz zlustrowałam Dylana wzrokiem i postanowiłam przerwać ciszę.

-Co jest? Czemu jesteś taki blady i co tam masz? - uśmiechnęłam się i zdjęłam sweterek. Siedział w osłupieniu, więc przeszłam przez pokój i zaczęłam się przebierać. Po ubraniu jakiś szortów i luźniej koszulki wróciłam do swojego pokoju, a w tym momencie usłyszałam i zobaczyłam mojego zdenerwowanego brata.
-Możesz mi wytłumaczyć, co to do cholery ma być? Co to robi w twoim pokoju i co to do kurwy nędzy ma znaczyć?! - okej, jeszcze nigdy tak na mnie nie krzyczał. Spojrzałam na jego dłoń, w której trzymał mały, różowy przedmiot i nim wymachiwał. Mały, podłużny, różowy przedmiot. Nie, kurwa, tylko nie to! Nie miał się tak dowiedzieć. Miałam z nim przeprowadzić długą, poważną rozmowę na spokojnie, w której miałam mu wytłumaczyć, co i jak. Spuściłam głowę, a w moich oczach zebrały się łzy. Na pewno mi tego nie wybaczy. Uzna mnie za dziwkę. - No dalej, odezwij się! Wtedy też byłaś tak małomówna?!
-J-ja to, t-to ni-e tak Dy. J-j-ja... - jąkałam się, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie umiałam się wysłowić.
-No co kurwa ty?! Tak, ty jesteś dziwką! - powiedział to! Mój ukochany brat nazwał mnie dziwką! Z moich oczu zaczęło lecieć jeszcze więcej łez. Nie potrafiłam ich powstrzymać. Najbliższa mi osoba ma o mnie takie zdanie. Kurwa, Nikita, weź się w garść i wszystko mu wytłumacz idiotko, a nie wyjesz jak jakaś chora psychicznie! On ma cię przeprosić. Pamiętasz przecież, jak miałaś mu to wyjaśnić! Nie rycz, tylko broń się! Dzięki Gowl, ale to wszystko to, poniekąd, twoja wina! Ale chyba moja mała dziwka ma racje. Chyba powinnam się jakoś wytłumaczyć.
-Nie mów tak, Dylan. Nie jestem dziwką. - niemal wyszeptałam. Mój głos był tak słaby od nadmiaru emocji.
-Więc powiedz mi co trzymam w ręce!
-To... to jest test ciążowy. Pozytywny test ciążowy. Mój pozytywny test ciążowy. Ja... ja będę miała dziecko. Będziesz wujkiem. Nie cieszysz się? - moje kąciki ust lekko drgnęły. Raczej spodziewałam się podobnej reakcji.
-Jak mam się kurwa cieszyć?! Moja mała siostrzyczka uprawia seks, co więcej, jest w ciąży! No powiedz, jak miałbym się z tego cieszyć?! Kto w ogóle jest ojcem tego... ugrh – spojrzał na mój płaski brzuch i się skrzywił. No nie, nie dość, że Bieber się go wyparł, to jeszcze mój brat będzie traktował moją malinkę jak śmiecia?!
-Ja... um... ja nie... nie wiem. Ja...
-Jak to kurwa nie wiesz?! To z iloma ty się puściłaś co?! Jak kurwa nie wiesz?!
-Nie krzycz na mnie! Nie wiem, bo... bo tego nie pamiętam. Spałam z jednym chłopakiem na imprezie po mojej pierwszej walce, ale nie mam pojęcia, kto to był. Byłam pijana i Mike dał mi trawkę... ja... nie pamiętam. Mam tylko przebłyski, ale nie znam tego chłopaka i nie umiem go opisać.
-A jak go zobaczysz to sobie przypomnisz? - spojrzał na mnie niepewnie. Chyba odpuścił, zrozumiał. Przytulił mnie i pocałował w czoło. Jego klatka nadal unosiła się w nierównym tempie, ale widocznie zaczął się uspokajać. Głaskał mnie po plecach i próbował unormować oddech.
-Nie przypomnę go sobie, Dylan. Pamiętam tylko jego brązowe oczy. Nic więcej.

***

Kolejna walka Dylana. Znów siedzę w szatni i czekam, aż brat się wykąpie i przebierze. Nie wiem, czemu, ale zawsze przed walką ćwiczy na worku, po czym bierze prysznic. Nie wnikam, co i jak. Dzisiaj w nocy brat ze mną został i długo gadaliśmy. Wyjaśniłam mu, że zamierzam urodzić moje maleństwo i, bez względu na wszystko, wychowam je. Dylan obiecał, że na razie nie powie rodzicom. Boję się im powiedzieć, bo wiem, że będzie wojna. W ogóle, to spodziewam się tego, że wyrzucą mnie z domu. Brat pociesza mnie i mówi, że nie pozwoli im na to, ale ja wiem, jak będzie. Matka i tak mnie nienawidzi.

Dylan wyszedł z prowizorycznej łazienki owinięty ręcznikiem i podszedł do torby po bokserki. Dzisiaj Aubrey od razu poszła z chłopakami oglądać wcześniejsze walki. W szatni byłam tylko ja z bratem. Chłopak ubrał się w bokserki i spodenki, po czym zaczął bandażować ręce. Daja vu. Dokładnie dwa tygodnie temu siedziałam w tym samym miejscu, a mój braciszek wiązał owijki. Tyle, że wtedy była z nami Aubrey, a Dylan nie wiedział o ciąży.

-Więc dlatego odmawiałaś sparingów i walk? - pokazał głową na mój brzuch i lekko się skrzywił. Nie zaakceptował jeszcze do końca mojego dziecka, ale myślę, że je pokocha, w końcu to mój aniołek, a on jest moim kochanym braciszkiem.
-Tak, nie chciałam, żeby coś stało się mojej kruszynce. Chociaż i tak to dziwne, że nic jej nie jest, bo w końcu przez miesiąc odkąd się tu zagnieździła – dotknęłam podbrzusza – miałam kilka walk, i nieraz dostałam w brzuch. - uśmiechnęłam się do brata i pogładziłam po brzuchu.
-Siema stary. Gotowy? - Do szatni wszedł nikt inny niż sprawca mojego błogosławionego stanu. - O, cześć mała. Dobra, Dev, zaraz wychodzisz, także się sprężaj, a ty, Nikita, chodź już na miejsca, bo twojego brata wyprowadzają dzisiaj dwie seksowne laski. - wyciągnął do mnie rękę, której nie uścisnęłam. Sama podniosłam się ze swojego miejsca i dając buziaka bratu, poklepałam go po plecach, a następnie wyszłam razem z Bieberem.
-Nie mówił mi, że ktoś go wyprowadza.
-Bo nic o tym nie wiedział. Ostatnio jest jakiś dziwny. Jakby wiecznie zły, czy smutny, nie wiem, więc wymyśliliśmy z chłopakami, żeby zrobić mu jakiś mały prezent, wiesz, żeby się wyluzował.

/Justin/

Siedzieliśmy wszyscy na swoich miejscach na widowni. Dylan i jego przeciwnik wyszli i walka się zaczęła. Od pierwszych chwil starcia, nasz faworyt, jakby wpadł w trans i okładał swojego rywala, aż pod koniec pierwszej rundy znokautował nijakiego Jhonsona. No nieźle. Gonzales pokazał dzisiaj swoją wewnętrzną bestię. Muszę się koniecznie dowiedzieć, co go do tego zmusiło. Po ogłoszeniu wyników, Dylan szybkim krokiem udał się do szatni i nie chciał z nikim gadać. Nikita poszła za nim, ale po jakiś dziesięciu minutach wyszła i powiedziała, że dowiedziała się tylko tyle, że jest mega wkurwiony i mamy mu na razie nie zawracać głowy, że sam dotrze do naszego domu.

___ 
*jak ktoś się orientuje, czy to mega dużo, czy mało dla osoby która ćwiczy tyle ile Justin w tym opowiadaniu, niech da znać, bo mnie się wydaje, że to dużo, ale nie jest to jakaś kosmiczna liczba. Pytałam taty to powiedział, że według niego może być, ale tata dopiero teraz zaczyna od czasu do czasu chodzić na siłownię, ale powiem wam, że bicepsy to odkąd pamiętam zawsze miał duże, pewnie większe niż niejeden chłopak regularnie wyciskający :> nie nie chwalę się, żeby nie było xd 
**jakby ktoś nie wiedział, jest to slang wulgarnie określający damskie narządy płciowe, czyli po prostu cipa. 

Wielkie PRZEPRAAAASZAAAAAM! 
Wiem, miały być w piątki, ale nie wyrobiłam się na wczoraj, ale w tym tygodniu naprawdę miałam sporo nauki, a w środę to już w ogóle byłam przerażona, bo znów uczyłam się matmy : o 
Tak, właśnie zaczęłam się uczyć matmy pierwszy raz w życiu dwa tygodnie temu :> 
Co wam mogę poradzić, to racjonalny wybór szkoły, kierunku/profilu, bo później możecie żałować i mieć zapierdziel przy przenoszeniu się :P 

Dzisiaj długie ogłoszenia parafialne, ale muszę sprostować tę sprawę.
UWAGA! 
Chachi nie usunie ciąży, nie podda się aborcji. Nie wiedziałam, że ktokolwiek będzie tego chciał : o Ja jestem totalnie anty aborcji i moja bohaterka też, bo nie potrafiłabym jej tego wybaczyć. 
Oglądałam dwa filmy na temat aborcji, kiedy jeszcze mogłabym przymknąć na to oko, bo nie byłam świadoma, jak to wygląda. Nie śmiejcie się, ale myślałam, że dziecko się wyjmuje i potem można je wszczepić (że stąd bierze się in vitro, jestem za tym) ale okazuje się, że jest to brutalny zabieg, w którym wyrywa się płód taką rurką ssącą (coś działające trochę na zasadzie odkurzacza, a  przynajmniej ja to sobie tak skojarzyłam). To dziecko jest rozrywane na kawałki, poćwiartowane, to jest okropne ;'/ naprawdę. Nikomu tego nie życzę, a jeśli ktoś po moim przemówieniu nic sobie z tego nie robi to radzę sobie poszukać w internetach coś w stylu „Cała prawda o aborcji” czy coś takiego. To jest naprawdę straszne i ja w życiu bym czegoś takiego nie zrobiła sobie i swojemu dziecku. Dwa filmy oglądaliśmy na WDŻ'cie i teraz niedawno znów jeden z nich ksiądz nam póścił na religii i, mimo że nie jestem super wierząca, a właściwie to pewnie nawet wcale, ale w tym, że nie powinno być to legalne, a wręcz surowo zakazane i sprawdzane, jestem jak najbardziej za. To samo tyczy się tych tabletek poronnych. Nie mówię tu tych do ``72 godzin po`` bo to raczej jest zapobiegające ewentualnej ciąży, ale tabletki poronne są zabójstwem. Tylu ludzi nie może mieć dzieci, więc jak już się naprawdę nie ma warunków i sposobności do wychowania dziecka, można je oddać, a nie zabijać. 

Bless, do następnego. Mam nadzieję, że tym razem wyrobię się do piątku. Dziękuję za ponad 7 tys. wyświetleń. 
Kocham was <3 

piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 5

/Nikita/ 

Dziś mija dwa tygodnie odkąd ostatni raz widziałam Biebera. Nie miałam najmniejszej ochoty oglądać jego pięknej mordy już do końca życia. Powiecie, że miałam ''karę'' za obudzenie brata? Sam stwierdził, że za ogarnięcie wszystkich do łóżek i troskę o ich główki rano, kara zostaje cofnięta. I tak oto uwolniłam się od spotykania Spookiego.
I bardzo dobrze, bo nienawidzę go z całego serca. Nie potrafię zapomnieć, co powiedział o naszym, to znaczy moim, maleństwie. Nie miał zasranego prawa, żeby powiedzieć, że byłoby lepiej, gdyby się nie urodziło. Że byłoby lepiej je zabić. Nie miał kurwa prawa! Nie powinien nawet pomyśleć o nim jak o problemie! Co za chuj! Nienawidzę go! Jest skończonym dupkiem, który nie ma za grosz szacunku do ludzkiego życia. Nawet kurwa do życia własnego dziecka! Minęło pieprzone dwa tygodnie od tej rozmowy, a ja nadal mam ochotę roztrzaskać go na kawałki. Skoro nie ma zamiaru się zobowiązać to nie, ale kurwa nie będzie decydował o życiu mojego dzidziusia.

Dla mnie też to był szok i na początku bałam się, ale w życiu nawet nie pomyślałam o aborcji. Nie pomyślałam o moim dzieciątku jak o problemie! Nie potrafiłabym. Nie potrafiłabym żyć z myślą, że nie chciałam własnego dziecka, że je zabiłam. Jest moje i je kocham! Nadal się boję, jak to będzie, kiedy się urodzi. Jak powiem o tym rodzicom i bratu? Jak sobie poradzę, jeżeli nie dostanę pomocy od rodziców?

Niedawno skończyłam szkołę, więc, kiedy dowiedziałam się o ciąży, zaczęłam szukać jakieś pracy. Cokolwiek. Muszę trochę zarobić, żeby, w razie czego, mieć na utrzymanie siebie i mojej kruszynki. Sporo zarobiłam na walkach, bo jednak za każdą wygraną walkę dostajemy po parę tysięcy dolarów. Nie powiem, że od razu dziesięć kawałków, ale dwa, trzy za wygraną. Kwota zależy od stopnia zaawansowania i tego, jak długo jesteś w tej branży. Myślę, że to nie jest mało. Do tej pory stoczyłam pięć walk. Mam pięć zwycięstw na koncie. Więc około piętnaście tysięcy mam w kieszeni. To i tak dla nowicjusza dużo. Oczywiście nie wyczytują mnie z taką liczbą stoczonych walk. Wyczytują liczbę walk zawodowych. Ja jestem na poziomie amatorskich. Dobrze, że byłam na tyle rozsądna i odkładałam te pieniądze na konto. Mam jeszcze jakieś oszczędności z kieszonkowego i tego typu spraw. Ogólnie cieszę się, że nie jestem rozrzutna. Ale teraz to nie ważne, bo nie mogę przecież brać udziału w galach. Jestem w ciąży i muszę dbać o moją malinkę. Nie pytajcie czemu malinkę. Po prostu zawsze zarodek kojarzył mi się z tym owocem.

Wczoraj byłam na rozmowie o pracę, jako recepcjonistka w fitnessklubie i zostałam przyjęta. Dzisiaj jestem na 13 do pracy i mam zmianę do 22. Obecnie jest dziesiąta, więc mam jeszcze trochę czasu.

Schodzę na dół, gdzie mój kochany braciszek już szykuje śniadanie. Poprosiłam go dzisiaj o placuszki z jabłkami, bo mam na nie wielką ochotę. Być może pierwsze zachcianki, ale on nie musi o tym wiedzieć. Przynajmniej na razie. Wchodząc do kuchni, uśmiecham się na myśl, że Dylan spełnił moją prośbę. Placuszki stoją już na stole posypane cienką warstwą cukru pudru. Tak jak lubię! Podchodzę do brata i przytulam się do jego nagich pleców. Nie pytajcie dlaczego nagich. Ten głupek śpi bez koszulki i do około 15 chodzi tak po domu.

-Kocham cię braciszku! - mówię do jego pleców. Uwielbiam go przytulać. Wtedy czuję się bezpiecznie i wiem, że on nigdy mnie nie odepchnie. Co by się nie działo, on będzie ze mną. Mam nadzieję, że w mojej obecnej sytuacji również. - Dziękuję!
-Wiem, że mnie kochasz i nie dziękuj, tylko jedz, bo zaraz wystygną. - odwraca się do mnie przodem. Na twarzy ma promienny uśmiech. Całuje mnie w czoło i popycha w stronę wyspy kuchennej.

* * *

Wchodzę do klubu i uśmiecham się do szefowej. Idę na zaplecze, gdzie przebieram się w turkusowe legginsy i różową bokserkę. No cóż, taki dostałam strój do pracy. Staję za ladą i dowiaduję się od szefowej, że po prawej stronie od recepcji są salki gimnastyczne i taneczne oraz siłownia dla pań. Po lewej natomiast kompleks dla panów, czyli sprzęty siłowe, aerobowe i sauna. Dlaczego faceci mają saunę, a laski nie? Niesprawiedliwość. No, ale nic. Cieszę się, że mam pracę i nie jest ona specjalnie trudna. Poza tym kocham sport, więc podoba mi się to, że będę mogła przyczynić się do aktywności fizycznej innych ludzi. Siadam na krześle przeznaczonym dla mnie i chwilowo mogę zająć się czym chcę. Właściwie, mogę to robić zawsze, kiedy nie ma klientów. Łapię za telefon i sprawdzam portale społecznościowe.

Po przeczytaniu chyba wszystkich plotek z życia gwiazd i po obsłużeniu masy klientów, zaczyna chcieć mi się spać. Robię sobie kolejną kawę i oglądam jakąś gazetę z ciuchami. Wyobraźcie sobie mój stan, skoro złapałam za gazetę z CIUCHAMI! Mama byłaby ze mnie dumna.  Nagle słyszę dzwoneczek, oznaczający przybycie kogoś. Uśmiecham się. Nareszcie. Po tym jak niemal w tym samym momencie przyszło około dwudziestu osób i za godzinę wyszło, nie było tu nikogo. A wyszli 3 godziny temu. Teraz mamy dwudziestą, więc jeszcze jakieś dwie godziny pracy i do domu. Podnoszę się z mojego, bądź co bądź, wygodnego siedzenia i uśmiecham do klienta. Niestety mój uśmiech szybko znika, bo okazuje się nim Spooky we własnej osobie. Czy ty kurwa sobie ze mnie żartujesz, boże?! Co ja ci takiego do cholery zrobiłam?!

-Dzień dobry. - niestety muszę być kulturalna dla klientów, nawet jeśli są sukinsynami. Posyłam mój uroczy, słodki uśmiech numer 4 i czekam na rozwinięcie akcji. Kurde, o czym ja mówię? Co to jakaś książka?
-O cześć. Dawno się nie widzieliśmy. Pracujesz tu? - uśmiecha się seksownie. Nie, nie myśl o tym, że jest seksowny. Ale jest! Zamknij się, masz o tym nie myśleć! 
-Jak widać, w czymś pomóc?
-Przychodzę tu codziennie i jakoś nigdy cię nie widziałem. Czyżbyś się przede mną ukrywała? - używa tego swojego głupiego, zachrypłego głosu. Ej, nie śmiejcie się! On naprawdę umie go używać! Potrafi mówić bez tej seksownej chrypki, ale kurwa, chyba nie lubi! Opanuj się!
-To mój pierwszy dzień. Tak więc, mogę w czymś pomóc? Jeśli nie, to przypuszczam, że poradzi pan sobie sam.

/Justin/

-Haha, PAN! Co tak oficjalnie, maleńka? Okej, tak więc chcę przedłużyć sobie karnet. - podaję jej czarny kartonik z pieczątkami.

Pewnie zastanawiacie się, skąd się tu wziąłem. Już wyjaśniam. Otóż w naszym domu mamy swoją małą siłownię z chłopakami. Jest bieżnia, orbitrek, hantle, sztanga luzem, ławka ze sztangą, dwa worki, dwie gruchy i atlas. Jak na domową siłkę, to nie tak mało, co nie? Ale dlaczego jestem tutaj? A no bo nie lubię ćwiczyć w naszej piwnicy. To bardziej siłownia chłopaków. Mike chciał sprzęty siłowe, a Dave bieżnię i orbitrek. Nie wiem co z tym ciołkiem jest nie tak, ale spoko. Jedyne, co ja tam robię, to ćwiczę ciosy i kopnięcia na workach i gruchach. Tak więc, od kilku lat przychodzę właśnie tutaj. Nawet, kiedy nie miałem za dużo kasy, bo dopiero zaczynałem w magazynach, to tu przychodziłem. Kiedyś pracowała tutaj moja mama, kiedy jeszcze była czysta, więc właścicielka świetnie mnie zna. Ana jest dla mnie jak dobra ciocia. Wtedy nie kazała mi płacić, ale jak tylko zacząłem zarabiać, to wszystko oddałem. Nigdy nie chciałem być zadłużony albo zależny od kogoś, dlatego, kiedy miałem już forsę za walki, to wszystkim pospłacałem. Niestety moja rodzicielka ciągle się zadłuża, więc muszę spłacać jej długi.

Popatrzyłem z jaką gracją Nikita sprawdza mój numer klienta. Z jaką dokładnością przygląda się mojemu karnetowi. Wpisuje coś w system, po czym odbiera ode mnie pieniądze i stawia pieczątkę na nowym kartoniku. Tak, niestety na starym nie ma już miejsca. Ale kurwa, zauważyliście, jakie piękne ma imię? Nie mam pojęcia, kto je wymyślał, ale jest zajebiste. Z jednej strony – niewinna dziewczynka, a z drugiej – ostra suka. No dobra, zapędziłem się.
-Proszę bardzo, kompleks dla panów jest po prawej stronie. Życzę miłego ćwiczenia, jeżeli będzie potrzebna pomoc, zapraszam do mnie. - wygłosiła regułkę i uśmiechnęła się uprzejmie.
-Nie powiedziałaś mu, prawda? Nie powiedziałaś, jakbyś powiedziała, to bym fiuta leczył. Nie mów mu, że to moje. - spojrzałem na jej brzuch. No nie miała brzucha, jeszcze, bo chyba nie usunęła. Jeżeli myślicie, że jestem dupkiem, to macie racje, ale ja naprawdę nie chcę mieć dziecka. A przynajmniej nie przez najbliższe dziesięć lat. Może podświadomie liczyłem na to, że jednak nie podejmie się aborcji, ale nie mam zamiaru wychowywać jakiegoś bachora. Co z tego, że najprawdopodobniej jest mój. No bo ją rozdziewiczyłem i nie wygląda na taką, która zaraz by komuś wskoczyła do łóżka, no, ale to dla mnie za trudne. Nie chcę dzieci, nie nadaję się do tego. Z resztą, co ja się tłumaczę...

-Dylan jeszcze nie wie, ale nie sraj w gacie, nie powiem mu, kto. Nie zasługujesz na to, żeby moje maleństwo wiedziało, że jego ojcem jest taki dupek jak ty. Jesteś tak naprawdę nikim. Zerem. Moje maleństwo nie dowie się, że jego ojciec go nie chciał. A teraz, może pan już iść, cały sprzęt jest do pańskiej dyspozycji...

/Dylan/ 

Siedzę właśnie w salonie przed telewizorem i oglądam kolejny odcinek House'a. Niewiele wiem, co dzieje się na ekranie, bo moje myśli wciąż schodzą na zupełnie inny temat. Dlaczego ona to zrobiła? Dlaczego tak bardzo mnie zraniła? Czy naprawdę sobie na to zasłużyłem? Czy naprawdę musiała potraktować mnie jak najgorszego śmiecia? Czy musiała ukazać swoją sukowatą stronę właśnie w ten sposób? Nie ma dnia, żebym o tym nie myślał.

Mam już dość tych dręczących myśli, więc wstaję ze swojego, nie powiem, wygodnego siedzenia i udaję się na górę. Mam ochotę zapalić. Zatrzymuję się pod drzwiami pokoju mojej siostry, po czym wchodzę do pomieszczenia. Nie palę, więc, rzecz jasna, nie posiadam papierosów, ale Nikita to nałogowa palaczka. Jest w pracy, swoją drogą, nie mam pojęcia, dlaczego zdecydowała się na pracę już teraz, ale to jej życie. Wracając, na pewno ma gdzieś skitraną paczkę awaryjną. Rozglądam się po pokoju, zastanawiając się, gdzie dziewczyna mogła schować szlugi. W oczy rzuca mi się szafka nocna. Nie osądzajcie mnie, jesteśmy ze sobą blisko i jestem świadomy, że nieraz grzebała w moich rzeczach. Ja szukam tylko fajek. Podchodzę do biurka, od razu otwierając wszystkie szufladki i szafki. Nic. No cóż, pewnie szafka nocna. Podchodzę do wspomnianego mebla i natychmiast go otwieram. Grzebię wewnątrz szufladki i nie znajduję papierosów, ale w jednym momencie zamieram.

___ 
Ta daaam!
Siemanko lasencje! 
Jeśli jest tu jakiś facet, to 007 zgłoś się :> będzie mi miło :*
Omomomo nudny rozdział cholernie, wiem, miśki, ale takie też muszą być ;p musiałam was wprowadzić w sytuację :>
Mam nadzieję, że nie obrazicie się, za ten rozdział, ale naprawdę was za niego przepraszam :o 
Nawet szczerze nie miałam głowy, żeby go napisać :c 
Specjalnie dzisiaj nie brałam mojej super ekstra tabletki (wyczujcie ten sakrazm <3) przeciwzapalnej i przeciwbólowej, żeby sprawdzić rozdział i w miarę logicznie coś tu do was napisać :3 
No to jeszcze po raz kolejny zapraszam do zakładki kontakt w razie jakichkolwiek pytań i zachęcam do pisania na twitterze z #FESff, tam też informuję o nowych rozdziałach :> 
No i co ja tu jeszcze miałam napisać? 
O dziękuję bardzo bardzo bardzo mega strasznie za ponad 6 tys. wyświetleń. 
Jesteście zajebiście cudowni <333 
I Milena jest zajebista <333
I w ogóle wszyscy jesteśmy zajebiści i was kocham <333
To do piątku, mam nadzieję, że w stanie mojego upojenia ekstra tabletką dam radę coś logicznego napisać :> 
#muchlove #kochammoichczytelników #dopiątku