piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 4

/Justin/

Złapałem ją za włosy, głaskałem po plecach i czekałem, aż skończy. Kiedy przestała wymiotować, powoli zaczęła się podnosić. Złapałem ją pod pachami i pomogłem wstać. Podeszła do umywalki i przemyła twarz. Podałem jej nową szczoteczkę, po czym wyszorowała zęby. Kiedy już się ogarnęła, odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem. Odezwać się, czy nie? 
-Dzięki. - powiedziała z wyczuwalną niechęcią. O co jej do cholery jasnej chodzi? Co ja jej takiego strasznego zrobiłem? Przespaliśmy się, okej, ale przecież chciała tego, nie? Więc co ona do mnie ma? Nie zrobiłem nic wbrew jej woli.
-Co ci się stało? - spojrzałem w jej oczy, ale odwróciła wzrok. Podszedłem do niej i złapałem ją za ramiona. - Dlaczego wymiotowałaś? Jesteś chora? Masz bulimię albo anoreksję? - wybuchła śmiechem. Odsunęła się ode mnie i usiadła na ramie wanny. Stanąłem między jej nogami i uniosłem jej podbródek do góry. - Więc co ci jest? 
-Nie jesteśmy przyjaciółmi ani nawet kolegami, więc o co ci chodzi?! Zostaw mnie w spokoju! 
-O co mi chodzi?! O co tobie kurwa chodzi?! Patrzysz na mnie jakbym ci, co najmniej, matkę zabił! Przyszłaś tu dzisiaj i do nikogo się nie odzywasz! Siedzisz sama na dywanie i milczysz! - zacząłem krzyczeć. Co prawda, nie chciałem się na nią drzeć, ale byłem już megawkurwiony. Dziewczyna popatrzyła na mnie ze szklankami w oczach. Zrobiło mi się głupio. Właściwie, to chciałem ją przytulić. A przyznam, że, oprócz mojej maleńkiej siostrzyczki, Jazmym, i matki, w życiu nie przytulałem żadnej dziewczyny.
-Chcesz wiedzieć co mi jest? - spytała łamiącym się głosem. 
-Tak, chcę wiedzieć, czemu zachowujesz się jak suka. 
-Ja się zachowuję jak suka?! - krzyknęła, a po jej policzkach pociekły łzy. Nie chciałem, żeby płakała. Mimo wszystko, nienawidzę patrzeć, kiedy kobieta płacze. Podszedłem i ją przytuliłem. Oczywiście, jak mogłem się spodziewać, odepchnęła mnie i wstała. Zamachnęła się i dostałem w twarz. Powiecie, co to jest liść od laski. Ale to nie był liść, tylko prawy sierpowy. I to nie jest jakaś tam laska, ale fighterka. No cóż, nie powiem, że mnie to nie zabolało, ale też nie powaliło mnie na kolana. Nieraz obrywałem mocniej. - Nie pomyślałeś o tym, że to ty zachowujesz się jak kompletny chuj?! Pamiętasz w ogóle co się stało miesiąc temu?! Dokładnie to 22 lipca. Po mojej pierwszej walce. W klubie. Pamiętasz?! Tańczyliśmy. Całowaliśmy się. Pojechaliśmy do ciebie. - płakała. Cholera, ona płakała. Dlaczego?! - Byłam pijana i na haju! Na trzeźwo w życiu nie oddałabym ci mojego dziewictwa. Cholera, ja cię nawet nie znałam! Ale nie to jest najgorsze. Chuj, popełniamy błędy, co nie? Ale do cholery, ty zrobiłeś mi nadzieję! Wtedy gadaliśmy. Pamiętasz to?! Powiedziałeś, że jestem inna, wyjątkowa. Że, mimo iż mnie nie znasz, czujesz coś do mnie. Że chciałbyś mnie poznać, żeby coś z tego wyszło. Że chciałbyś, żebym była twoją dziewczyną. Zrobiłeś mi nadzieję! I co kurwa?! Nawet nie raczyłeś zadzwonić chuju! Niestety nie udało ci się urwać kontaktu całkowicie, co? Szkoda tylko, że ja nie chcę cię znać! Wykorzystałeś mnie! Po co to mówiłeś?! Po co to mówiłeś chuju?! Po fakcie! Już było po fakcie! Już mnie przeleciałeś, więc po co to wszystko?! Żeby zrobić mi nadzieję? Żeby pobawić się moimi uczuciami?! Jesteś chujem! Ale wiesz co jest jeszcze gorsze?! Że... że... - głos jej się załamał. Teraz już nie płakała. Ona szlochała. Znów chciałem ją przytulić. Dodać jej otuchy. Objąłem ją ramieniem i tym razem mnie nie odepchnęła. Wtuliła twarz w moją szyję. Pogłaskałem ją po plecach. Chciałem, żeby się uspokoiła. Przyciągnąłem ją jeszcze bardziej do siebie. Pocałowałem w czoło. 
-Przepraszam. Nie wiem, dlaczego nie zadzwoniłem. Nie wiem. Jesteś siostrą mojego kumpla. Nie chciałem niszczyć mojej przyjaźni z Dylanem. Nie chciałem się z tobą wiązać. Gdyby się dowiedział, że się z tobą przespałem, że cię rozdziewiczyłem, to by mnie zabił! - naprawdę nie wiem, dlaczego jej to wtedy powiedziałem. Nie chciałem jej robić nadziei. 
-Zrobiłeś mi dziecko! - wyłkała w moją szyję. Zaczęła uderzać piąstkami w moją klatkę piersiową. 
A ja? Zamarłem! Co kurwa? Jak to dziecko? Jakie kurwa dziecko?! Przecież się zabez... o kurwa! Nie! Kurwa nie! Dylan mnie zabije! Zajebie! Urwie jaja! Spali je na moich oczach. Potnie, powiesi! Poćwiartuje i spali! Żywcem! Spali mnie żywcem! Albo skaże na powolną i bolesną śmierć! Kurwa! Jak ja mu to wytłumaczę?! „Hej stary, będę miał dziecko z twoją siostrą. Zapłodniłem ją, kiedy była naćpana. A wiesz co jest najlepsze? Nawet się wtedy nie znaliśmy. Super stary, nie? Będziemy braćmi.” Tak! A ja skończę dwa metry pod ziemią!
- Co, języka ci w gębie zabrakło?! - odsunęła się ode mnie, a jej głos brzmiał już całkiem normalnie.
-Ja... j-ja...
-Tak, ty będziesz miał dzidziusia, co nie cieszysz się?! 
-J-ja... Nita, ty... radź sobie sama. - wyszeptałem. Myśl Bieber, myśl! Co mam zrobić? Przecież, nie przyznam się do tego dziecka! Nie mogę. Chcę jeszcze pożyć. I chcę mieć jeszcze fiuta! 
-Co kurwa? - Nikita uchyliła usta, a jej oczy były szeroko otwarte. Z jej pięknych ślepek znów popłynęły słone łzy. Kurwa nie płacz! Ja po prostu muszę! Mój styl życia wyklucza dziecko! I dziewczynę! Nie mam na to czasu! 
-Radź sobie sama. Ja... ja nie zaakceptuję tego dziecka. Nie uznam go. I nikt nie dowie się, że jest moje. A w szczególności twój brat. Zrozumiałaś? - popatrzyłem jej w oczy. Kurwa. Jest taka śliczna. Ma przecudną buźkę i niczego jej nie brakuje. Dlaczego muszę być takim dupkiem? Kurwa nie chcę, żeby mnie znienawidziła, ale co mam zrobić? Ja ją lubię... 

/Nikita/

[…] 
-Ja  nie zaakceptuję tego dziecka. Nie uznam go. I nikt nie dowie się, że jest moje. A w szczególności twój brat. Zrozumiałaś? - patrzyłam na niego i nie wierzyłam, że coś takiego powiedział. Okej, uważam go za największego dupka świata, ale do cholery jasnej, nie sądziłam, że może wypiąć się na własne dziecko! Czyli jestem w dupie. Zostałam sama. Nie mam nawet co liczyć na jego pomoc. Znów zaczęłam płakać. Co mam kurwa zrobić? Przecież, jak rodzice się dowiedzą! Zostanę bezdomna. I Dylan. Znienawidzi mnie. Ale czego ja kurwa oczekiwałam po Spookim? Uwaga drodzy państwo, przedstawiam wam Justina Biebera aka największego DUPKA świata! 
-To może od razu pójdę do brata i przekaże mu te cudowne wieści? Jak sądzisz? Ucieszy się? Jestem pewna, że przyjmie cię do rodziny. Potraktuje jak brata. No chodź, powiedzmy mu! - krzyczałam. Łzy ciekły mi po policzkach, a ja? Nie wiedziałam, co mam zrobić. 
-Cicho. Zamknij się już. Zaraz ktoś cię usłyszy. Nie mów Dylanowi, proszę. Najlepiej by było, gdybyś usunęła tę ciążę. Nie byłoby wtedy problemu. 
-Nie powiedziałeś tego! - zamachnęłam się i uderzyłam Biebera w twarz. - Pieprz się! - wybiegłam z łazienki i ocierając swoje policzki poszłam na ogródek. Przylepiłam do swojej twarzy promienny uśmiech i wyszłam z domu. 

* * *

Wszyscy są już najebani. Tak, celowo użyłam tego słowa. Oni nie są pijani. Oni są najebani w trzy dupy. A kto jest napierdolony najbardziej? Mój ukochany braciszek i Spooky. Tak. Teraz muszę trzymać ich z dala od siebie, żeby Bieber się nie wygadał. 
Nie chcę, żeby Dylan się dowiedział. Przynajmniej w tej chwili. Powiem mu, ale jeszcze nie teraz. I... nie powiem, że dziecko jest Biebera. Tak zdecydowałam. Skoro on nie ma zamiaru się zobowiązać. Wziąć tego na siebie. Skoro nie chce naszej kruszynki, to spełnię jego życzenie. Jeszcze nie wiem jak, ale na pewno nie będzie ojcem mojego maleństwa. Trudno, moje dziecko nie będzie miało ojca, ale co ja mogę poradzić? Skoro on go nie chce, to nie. Ja go nie będę do niczego zmuszać i o nic prosić. 
Chyba powinnam ich jakoś przetransportować do środka. Aubrey, o dziwo, była na tyle trzeźwa, że zaproponowała, że odprowadzi Dava i Mika, więc ja miałam zająć się moimi dwoma idiotami. Zaraz, czy ja powiedziałam moimi dwoma? Miałam na myśli moim idiotą i największą ciotą świata! O tak. Najpierw zabrałam się za brata, bo już praktycznie zasypiał na krześle. Okej. Rozumiem Biebera, bo miał jakiś motyw, żeby się tak najebać, ale ciekawe, co kierowało Dylanem. On nigdy specjalnie nie przepadał za alkoholem. Ba, wręcz 2 piwa zwykle mu wystarczały. Nawet na imprezach nie pił wódki, tylko 2-3 piwa i finish. Po prostu nie lubi. Więc coś musiało się stać. Hmm. Mam nadzieję, że jutro się dowiem. 
Złapałam brata pod ramię i zaciągnęłam, trzeba zaznaczyć, że z trudem, na kanapę w salonie. Cóż, będzie musiał przespać się tu. Do domu go w takim stanie nie wezmę. Następnie podeszłam do Spookiego i złapałam go pod ramię. Uśmiechnął i się i przytulił do mnie. Zaczęłam iść z nim na górę. 
-Powinnam cię tu zostawić, skurwielu. Powinieneś spać na schodach. - powiedziałam, po czym otrzymałam w odpowiedzi jedynie chichot. Doszliśmy do jego sypialni i położyłam go na łóżku. 
-Chodź do mnie. - wychrypiał. Tak, to się nazywa przepity głos. Pokazałam mu środkowy palec i ruszyłam w stronę wyjścia, ale złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Upadłam obok niego na łóżku i zostałam przygwożdżona do materaca. Zgadliście, Bieber owinął wokół mojej talii swoje wielkie i ciężkie łapsko, po czym wtulił w moje piersi i zasnął. Wielokrotnie próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku, ale na marne. Około pół godziny później zasnęłam. 

/Justin/

Ciemna noc. Gwiazdki świecą na niebie. Wszystko wydaje się takie w porządku, takie na miejscu. Przekręcam się na drugi bok i obejmuję moją dziewczynę w pasie. Uśmiecham się patrząc na nią. Obecnie bliższe kontakty utrudnia nam nasz mały szkrab, który siedzi pod serduszkiem mojej ukochanej. To ósmy miesiąc. Jej brzuszek jest już naprawdę sporych rozmiarów, więc nawet ciężko mi się do niej w nocy przytulić. Ale jakoś muszę wytrzymać jeszcze miesiąc. Daję krótkiego buziaka dziewczynie, która uśmiecha się i wtula we mnie na tyle, na ile pozwala jej nasz dzidziuś. Czuję się szczęśliwy z kobietą u boku i dzieckiem w drodze. Będę ojcem. To takie piękne uczucie. 
        Nagle sielanka się kończy. Moja partnerka zaczyna krzyczeć. Łapie się za brzuch. Nie wiem co mam robić. Krzyczy, że odeszły jej wody i poród się zaczął. Gwałtownie się podnoszę, biorę ją na ręce i niosę prosto do samochodu. Nie przejmuję się tym, że jest w piżamie, a ja w samych spodniach od dresu. Wsiadam do pojazdu i natychmiast ruszam do szpitala. Droga nie trwa długo. Jedziemy bardzo szybko i po 6 minutach jesteśmy na miejscu. Wyjmuję moją ukochaną z samochodu i, bez zamykania go, niosę do środka. Na recepcji od razu dostaję wózek, na którym delikatnie usadzam dziewczynę i wraz z pielęgniarką kierujemy się na porodówkę. Nawet nie wiem kiedy jesteśmy na sali. Dziewczyna prze, a ja trzymam ją za rękę i próbuję uspokoić, ale też dopingować. Mimo wszystko nie mogę się już doczekać naszego maleństwa. Chcę już być tatą na pełen etat. Chcę nosić mojego potomka na rękach i wychowywać tak, żeby wyrósł na porządnego człowieka. 
        Słyszę ostatni krzyk dziewczyny i dziecko jest już z nami. Patrzę w przepiękne, karmelowe oczęta mojego syna, a on patrzy w moje. Uśmiecham się. Chcę go przytulić. I nagle uświadamiam sobie, że on nie płacze. Mój synek nie płacze, nie oddycha. Lekarze od razu zabierają go i zaczynają reanimować, a ja stoję w miejscu i nawet nie potrafię przytulić mojej krzyczącej i płaczącej dziewczyny. Po prostu stoję i patrzę, jak tracę kogoś, kogo właściwie jeszcze nie zdążyłem poznać, ale za to cholernie pokochałem. Po około godzinie reanimacji podchodzi do nas lekarz i przekazuje złe wieści. Nadal nie ruszam się nawet o milimetr. Mój syn nie żyje...
Spoglądam na moją ukochaną, która leży i wylewa gorzkie łzy. Nie może się uspokoić. Chyba ma atak paniki. W pewnym momencie zanosi się szlochem tak, że traci oddech. Po chwili również przytomność. Wtedy odzyskuje zdolność poruszania się. Chcę ją przytulić, wesprzeć. Wiem, że obojgu nam teraz tego właśnie trzeba. Potrzebujemy wzajemnego wsparcia i miłości. 
       Lekarze odpychają mnie od łóżka mojej kobiety, a chwilę później słyszę pisk aparatury, która kontroluje bicie serca mojej ukochanej... 

Gwałtownie podnoszę się do pozycji siedzącej. Nie chcę tego bachora. Nie chcę się do niego przywiązywać. Nie chcę już nikogo stracić! 

___
Rozdział 4 za nami. 
Mam nadzieję, że mnie nie zadźgacie, że nie było nudno :P 
Mam trochę zajęć przez ferie i niestety nie napiszę tyle rozdziałów ile bym chciała i ile planowałam, więc nadal będę wstawiać co piątek :< 

piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 3

/Nikita/

Promienie słoneczne wlatywały do mojego pokoju, idealnie oświetlając moje łóżko. No tak, zapomniałam wczoraj w nocy zaciągnąć rolet. Przekręciłam się na drugi bok i wiecie co? Poczułam dość ciężką łapię gniotącą moją talię i brzuch. W tym momencie zostałam przyciągnięta do niezidentyfikowanego ciała obcego, leżącego za mną. Owy człowieczek, bo mam nadzieję, że to człowieczek, wtulił się w moje plecy i twarz schował w zagłębieniu mojej szyi. Czyżbym, mimo wszystko, kogoś sobie wczoraj przyprowadziła? A może nie jestem nawet u siebie w domu? Może mnie porwali, a teraz przetrzymują z jakimś mutantem w jednym łóżku, czekają, aż mnie zgwałci i da im show? Tylko pytanie, czy ja chcę się tego dowiedzieć kosztem mojego zajebistego zajęcia, jakim jest spanie. Czy chcę wiedzieć z kim śpię? I tak już właściwie nie śpisz, IDIOTKO! No dobra, Niki jedno oko. AAAAAAAAAAAAAAAA! Okej, jeszcze raz! Jedno oko. Powoli drugie oko. Mrugnęłam kilka razy, żeby wyostrzyć obraz, po czym zeskanowałam otoczenie wokół mnie. Trzy zielone ściany, jedna czarna z żółtymi i czerwonymi wstawkami. Przy ścianie z wejściem do pokoju, biurko, i wisząca plazma, przy przeciwległej dwuosobowe łóżko, szafka nocna. Na ścianie po mojej prawej stronie: dwoje drzwi – do łazienki i garderoby. Wpadające światło słoneczne z okna za łóżkiem. Mój pokój. No dobra, to teraz kogo se tu przyprowadziłam? Pomału odwracam się na lewy bok i co widzę? Śpiącą mordkę mojego braciszka, który znów przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, po czym wtulił w moje piersi. Okej, nie to, żebym go tak nie przytulała, bo wiele razy go pocieszałam, ale sytuacja, w której się obecnie znajdujemy, wygląda dosyć dwuznacznie. Pewnie gdybyśmy nie byli do siebie podobni (bo trochę jesteśmy, prawda?), ktoś kto nas nie zna, mógłby powiedzieć, że tworzymy uroczą parę albo jesteśmy nastolatkami, którzy nie potrafią trzymać łap przy sobie i żyć bez seksu. Koniec tego dobrego, skoro ja nie śpię, to on też nie będzie, a co! Będę kochaną ''dziewczyną''. Pogłaskałam Dylana po policzku, po czym zaczęłam szeptać mu czułe słówka do ucha. Jak się bawić to się bawić. Uwaga, Nikita Gonzales ma dobry humor od samego rana! Zapiszcie to w pamiętniku. Zarzuciłam nogę na udo chłopaka i przytuliłam się do jego klatki. Chłodną ręką miziałam i delikatnie drapałam jego plecy.
-Kochanie, wstawaj. - wyszeptałam. Znów pogłaskałam po policzku i wróciłam do drapania po plecach.
-Jeszcze pięć minut. - wybełkotał przez sen.
-Teraz. Mam ochotę się zabawić, a za pięć minut, to będziesz mógł tylko pomarzyć. -powiedziałam trochę głośniej. Pogładziłam go nogą po udzie i brzuchu. - Skarbie, mam na ciebie ochotę, teraz. - wymruczałam wprost do ucha brata. Przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej i jeszcze mocniej wtulił w moje cycki. Który to już raz dzisiaj? Współczuję jego laskom. - Kochanie, jestem w ciąży. - powiedziałam z udawaną desperacją w głosie. Dopiero wtedy doczekałam się gwałtownej reakcji, mianowicie Dylan usiadł i zaczął rozglądać się dookoła. Dopiero po chwili jego wzrok padł na mnie. Uśmiechałam się najsłodziej jak umiałam i trzepotałam rzęsami, ale to chyba w tej sytuacji niewiele mi pomagało, bo jego mina w jednej chwili zmieniła się ze zdezorientowanej na wściekłą. Pytanie, wiać, czy czekać na pewną śmierć? Cóż, chyba nie powinnam biegać. Siedziałam w miejscu i nadal próbowałam być najsłodszą młodszą siostrą, jaką świat widział.
-Zgłupiałaś?! Nie miałaś innego sposobu, żeby mnie obudzić?! Chciałaś mnie zabić?! Mało zawału nie dostałem! - zaczął wymieniać krzycząc na mnie, co było bardzo niegrzeczne z jego strony. Ja tylko chciałam, żeby wstał, zrobił śniadanie i, żebyśmy miło spędzili dzień, bo mam dobry humor, a ten co? Naskakuje na mnie, jakbym go kurde obudziła albo coś! No dobra, obudziłam go i to w nie najmilszy sposób, ale to wszystko przecież jego wina! Nie wstawał po dobroci! Głupek jeden i tyle. - Powinnaś za karę robić dzisiaj śniadanie!
-O nie...
-Tak wiem, przecież chcę jeszcze pożyć. - zaśmiał się. Oj nie, kochaniutki, nie będziesz mi tu wypomi... - Z twoimi zdolnościami to nawet kawy byśmy się nie napili. Haha jak można spalić czajnik gotując wodę na herbatę?! - eh, jednak będziesz. Dylan siedział i bezczelnie się ze mnie śmiał jeszcze przez 5 minut, aż w końcu sama zaczęłam się z siebie śmiać. Tak, dobrze zrozumieliście. Moje zdolności kulinarne ograniczają się naprawdę do kompletnego minimum, czyli zrobienia herbaty/kawy, ewentualnie kakao, ale tylko w mikrofalówce, bo tak tradycyjnym sposobem, to już trzy razy wymienialiśmy kuchenkę, bo niestety była zalana mlekiem do tego stopnia, że na pięć palników włączał się jeden. No i umiem coś podgrzać w mikrofalówce, jeżeli mam czarno na białym napisane, ile ma się grzać. Ej, ale nie śmiejcie się, Dylan doskonale was w tym zastąpi, nie musicie się martwić. Niestety to on odziedziczył talent do gotowania po tacie. Nie, nasz tata nie jest kucharzem, ma tylko sieć restauracji w całych Stanach Zjednoczonych, a niedługo otwiera pierwszą restaurację w Europie. Dlatego w domu widujemy go naprawdę rzadko.

* * *

-Mała, idziemy dzisiaj do chłopaków na parapetówkę. - oznajmił mi Dylan. Uśmiechnął się ponuro. Zlekceważyłam jego minę. Nie bardzo podobał mi się ten pomysł, ale nie mam co dyskutować, żeby się nie wydało. Z resztą po dzisiejszym poranku i pobudce brata jestem zobowiązana przez tydzień wykonywać jego ''prośby'', które prośbami nie są. A wiecie co? Dowiedziałam się, dlaczego spałam z bratem, a raczej on ze mną, w jednym łóżku. Nie to, żeby to był pierwszy raz, bo jak już wspominałam, jesteśmy zżytym rodzeństwem i bardzo się kochamy, pomagamy sobie, pocieszamy itd. Kiedy mam zły sen to też wpierdalam się mu do łóżka, chyba, że zobaczę w nim jakąś dziwkę, wtedy wracam do mojego misia i to z nim próbuję zasnąć. W każdym razie, mój bliźniak wczoraj był bardzo wkurzony i, jak się okazuje, nie mógł zasnąć, więc przyszedł do mnie i dostał po mordzie. Tak, mam takie momenty, że jak coś mi nie pasuje, kiedy słodko sobie śpię, to macham łapami. Podobno chciał pogadać, a że już spałam, to tylko się położył. To tak w ramach wyjaśnienia, żebyście sobie nie myśleli, że my coś ten. Nie, nie, nie, absolutnie i niezaprzeczalnie NIE!
-Dy, od kiedy oni tam mieszkają? - zadałam pytanie, które od wczoraj mnie nurtowało. Mogli mnie widzieć, czy nie? 
-Od tygodnia. Przenieśli się w ubiegłą sobotę, pamiętasz, przecież ci mówiłem, że idę pomagać chłopakom w przeprowadzce. - nie mogli! Uff! Ale dlaczego mnie tam zabrał? Subtelnie go dzisiaj o to zapytam. Zabrałam się za jedzenie ukochanych naleśników przygotowanych przez mojego cudownego brata. Tak, kocham go i się tego nie wstydzę. Nie jesteśmy rodzeństwem, które najchętniej by się pozabijało. No chociaż... ale to tylko czasami, bardzo rzadko.

* * *

-Chachi, chodź już, wychodzimy! - usłyszałam, jak mój brat mnie woła. Znając życie to stoi już przy drzwiach i czeka, aż wreszcie zejdę i pójdziemy. Ale niestety muszę pokrzyżować jego plany. Podnoszę się z ziemi, ocieram usta i podchodzę do umywalki, gdzie myję zęby. Tak, zgadliście jestem w swojej łazience, gdzie właśnie zwróciłam moje pyszne, no może teraz już nie tak pyszne, śniadanie. Nienawidzę wymiotować, ale właściwie, to kto to lubi? Po dokładnym wyszczotkowaniu zębów, przepłukuję jamę ustną płynem do tego przeznaczonym. Po poprawieniu włosów i bluzki, postanawiam wreszcie zejść na dół. Cholera, ale mi się chce palić. A właśnie, wspominałam już, że niestety boks nie jest moim jedynym nałogiem? Nie? Otóż niestety jestem palaczką. Tak, wiem głupota, ale ta głupota cholernie dobrze potrafi odstresować. Zaczęłam palić prawie 3 lata temu, żeby odreagować moje relacje, a raczej ich brak, z matką. I niestety się uzależniłam. I teraz jestem na cholernym głodzie. Od 2 dni nie miałam w ustach szluga. Kiedy byłam już na dole, zaszłam do kuchni, żeby wziąć sobie coś do jedzenia, bo nie wytrzymam. - No, jesteś. Nareszcie. Dłużej się nie dało? Wychodzimy. - wzięłam sobie jabłko i od razu wbiłam w nie zęby. Może to chociaż trochę zagłuszy moją chęć zapalenia.
-Czyżby miała być tam Aubrey, że tak bardzo nie możesz się doczekać, aż wyjdziemy z domu? - uśmiechnęłam się uroczo do brata i zamrugałam swoimi pięknymi oczętami. Szturchnęłam chłopaka w bok i poruszałam znacząco brwiami.
-Weź się zamknij. - powiedział lekko wkurzony? O co on się wkurza? Heloooł, ja tylko żartowałam. - Chodź już i mnie nie wkurwiaj.

* * * 

I znowu wchodzę do tego domu. Tym razem już w zupełnie innym stanie, w zupełnie inny sposób, w zupełnie innym celu. Z kimś, kto naprawdę mnie kocha, a nie tylko chce przelecieć.
No właściwie. Przecież Dylan nie mógłby chcieć mnie przelecieć. Jesteśmy rodzeństwem, na dodatek bliźniętami. Znamy się od zawsze wiemy o sobie wszystko. No, prawie wszystko. Znamy swoje dziwactwa, głupie nawyki. Pamiętamy o kompromitujących, wstydliwych sytuacjach. Za nic w świecie nie moglibyśmy być razem, tworzyć związku. Ale właściwie, to dlaczego ja w ogóle myślę o jakimkolwiek domniemanym związku z moim bratem? Głupieję dzisiaj przez ten mój dobry humor. Mam nadzieję, że za moment mi przejdzie.
Dylan nie puka do drzwi. Po prostu je otwiera i wchodzi. Tyle. Widać czuje się tu jak u siebie. Cóż, ja czuję się co najmniej nieswojo.
Jestem skrępowana i nawet trochę zdenerwowana. Co ja w ogóle robię? Po co tu przyszłam? Przecież to jasne, że będzie chciał ze mną pogadać. Ale, czy ja chcę gadać z nim? Definitywnie NIE! O, mój dobry humor właśnie się zaciera. A było tak miło. W tej chwili mam ochotę wrócić do domu, położyć się w swoim ukochanym łóżeczku, na idealnie twardym materacu, pod cudownie mięciutką kołdrą i więcej stamtąd nie wychodzić. Niestety. Los nie jest po mojej stronie.
Gonzales łapie mnie za rękę i wciąga do mieszkania, w którym tak niedawno straciłam dziewictwo. W którym się zauroczyłam.
Tak, wnętrze było piękne. Bardzo ładnie urządzone. Widać, że ktoś przyłożył do tego wiele uwagi, czasu i pracy. Wszystko idealnie do siebie pasowało. Utrzymane w stylu nowoczesnym. Jasne ściany. No, białe ściany. I czarne meble. Gdzieniegdzie czerwone i zielone dodatki. Mieszkanie było bardzo efektowne. Ale, mimo wszystko, widać było, że mieszka tu 3 mężczyzn, chłopaków, facetów, czy jak inaczej chcecie ich nazwać. No cóż, albo wynajęli specjalistę, albo któryś z nich ma naprawdę dobry gust. Osobiście stawiam na to pierwsze, bo chłopaków trochę znam, a Biebera nie podejrzewałabym o takie „straszliwe” wykroczenia.
Dylan prowadzi mnie do salonu, gdzie siedzi Mike, Dave, Bieber i, o chryste panie, jednak, Aubrey. Okej. Byłam niemal pewna, że będzie to jakaś wielka, huczna impreza na pół miasta, a tu co? Sześć osób na krzyż ze mną i moim bratem? I skoro to nie jest super impreza, to co tutaj robi Bree? Czyżby, aż tak bardzo zaprzyjaźniła się z chłopakami? Czy może pan wielki Bieber ma ochotę ją przelecieć, więc postanowił ją zaprosić? Twoje niedoczekanie Spooky. Moja dziewczynka jest dziewicą i nie da się omotać tak łatwo, jak ja. Ale na wszelki wypadek przypilnuję, żeby za bardzo się nie upiła i nie uległa tym przepięknym gałom i seksownemu ciałku największego dupka świata, który dokładnie wie, co powiedzieć, żeby omotać dziewczynę.
-Cześć wam! - powiedział Dylan z nietęgą miną i usiadł na kanapie.
O co mu dzisiaj chodzi? Jakieś 15 minut po obudzeniu nie był w tak kiepskim humorze. Dopiero, kiedy poinformował mnie, że idziemy do chłopaków, stał się jakiś dziwny. Jakby smutny, zdenerwowany, zawiedziony? Nie umiem dokładnie odczytać jego emocji, ale w każdym razie doskonale wiem, że są negatywne. Nie chciał tu przychodzić? Dlaczego? I skoro nie chciał, to po co przyszedł i jeszcze mnie przyciągnął?
-Siema – odpowiedzieli kolejno wszyscy. A więc może tak, Aubrey siedziała na jednej z kanap razem z rozwalonym na pół sofy Mikiem i Davidem siedzącym na podłokietniku. Na drugiej natomiast niemal leżał Bieber i obecnie siedział mój brat z piwem w ręku. Okej, nawet nie zdążyłam zauważyć, kiedy to piwo wziął. Wiecie co wam powiem? Obie kanapy były bardzo duże, także spokojnie cztery osoby mogły się zmieścić, ale ci idioci nie mieli żadnych foteli. Tak więc nigdzie nie było już dla mnie miejsca. Okej, nie będę się wpierdalać. Koło Spookiego na pewno nie będę siedzieć, więc znalazłam sobie super miejsce, wyczujcie tą ironię, na dywanie, gdzie spoczęłam. Reszta, jakby wcale mnie nie zauważyła, zajęła się rozmowami na jakieś głupie tematy, których nie miałam ochoty słuchać. Nie najlepiej czułam się w tym domu, w towarzystwie idioty i na dodatek, bądź co bądź, odtrącona.

/Justin/

Taka piękna. Taka seksowna. Aż by się chciało zabrać ją na górę. Znowu. Dobra Bieber, ogarnij fiuta, bo jeszcze nie pora. Dlaczego ona siedzi na podłodze? Minęło już pół godziny, a nie odezwała się nawet słowem. Obrażona, czy co? Przecież byłem wczoraj grzeczny, posłuchałem jej. Więc, o co jej chodzi? Dlaczego jest tak niezainteresowana tym, co się wokół niej dzieje?
-Ej, chodźcie rozpalimy ognisko, upieczemy jakieś kiełbaski czy coś? Głodny jestem! - zaproponował Mike. Wszyscy, oprócz pani naburmuszonej, mu przytaknęliśmy i zaczęliśmy zbierać się na ogród. Nawet nasza księżniczka wstała i poszła z nami.

* * *

Siedzieliśmy wokół ogniska już dobre półtorej godziny. Wszyscy się najedliśmy. Bree z Dylanem poszli do sklepu i kupili jakieś kiełbaski i te inne. Zajęło im to chyba z godzinę. Pewnie gadali o tych swoich sprawach. Dylan się w niej kocha. Byli chyba kiedyś razem, ale z nim zerwała. A właśnie, ciekawe, czy mu powiedziała. Skoro gadali o swoich uczuciach w trakcie zakupów, to chyba mu powiedziała. Myślę, że powinna. Nie będę się na ten temat odzywał, bo nie chce nic spieprzyć.
Aubrey stwierdziła, że powinniśmy pośpiewać piosenki. Ta, spryciula, bo ona umie śpiewać. No, ale, mimo wszystko, wszyscy zaczęliśmy śpiewać. No może raczej wyć, bo każdy się oczywiście wygłupiał, więc wiadomo, jak to wyglądało. W pewnym momencie zauważyłem, że Gonzales poszła żwawym krokiem do domu. Nikt więcej nie zwrócił na nią uwagi.
Bo nikt jej nie obserwuje tak jak ty durniu! Zamknij się!  
Postanowiłem pójść za nią. Weszła do domu i biegiem udała się do łazienki. Stanąłem przy drzwiach toalety i w, dosłownie, 10 sekund wszedłem do środka. Czemu? Otóż usłyszałem charakterystyczny dźwięk.

___

HEJHOŁ! sialalala nie wiem co tu napisać!
 Kocham was i dziękuję za cudowne komentarze! <3
Przypominam, że możecie do mnie pisać (kontakt w zakładce) 
i tweetować z #FESff
#kocham #muchlove #dopiątku :3 

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 2

/Nikita/

-W prawym narożniku szesnastokrotny zwycięzca, mający na koncie tylko jedną porażkę, 77 kilo czystych mięśni, siedemnastoletni Dylan „Devil” Gonzales. - prowadzący wywołał mojego brata i rozbrzmiały pierwsze takty piosenki, przy której zawsze wychodzi na ring MGK – EST 4 Life. Dylan zaczął iść w stronę ringu w swoim szlafroku, a ja i Aubrey szłyśmy zaraz za nim. Kiedy byliśmy już przy linkach zdjęłam z ramion chłopaka materiał i cmoknęłam w policzek. Moja przyjaciółka, mimo sytuacji w szatni, przytuliła mojego brata i życzyła mu powodzenia. Kiedy Dy wszedł na deski usiadłyśmy w pierwszym rzędzie razem z chłopakami i czekałyśmy, aż wywołają jego przeciwnika. Mike i David cholernie się ekscytowali i gadali między sobą na temat zbliżającej się walki. Z tego co zrozumiałam, stawiali mojego brata na przegranej pozycji i zakładali się o to, w której rundzie sparing się skończy. Na przyjaciół zawsze można liczyć, nie ma co!
-W lewym narożniku jak dotąd niepokonany, stoczył 34 walki i wszystkie z nich wygrał! Ważący całe 79 kilo, dziewiętnastoletni Justin „Spooky” Bieber! - z głośników popłynęła jedna z moich ulubionych piosenek Fort Minor – Remember The Name i właśnie wtedy mnie zatkało! I że Dy ma z nim walczyć? Przecież...
-Dlaczego mi nie powiedzieliście, że to z tym skurwysynem mój brat ma walczyć?! Przecież jest praktycznie na przegranej pozycji! - stanęłam naprzeciwko Davida i Mika ciskając w ich stronę piorunami z moich oczu. Oni tylko spojrzeli na mnie i zaczęli się śmiać. Pokręciłam ze zrezygnowaniem głową i wróciłam na swoje miejsce. W moich oczach pojawiły się łzy, które za wszelką cenę starałam się powstrzymać. Miałam nadzieję, że dzisiaj nie będę musiała patrzeć na tego dupka. Życie mnie nienawidzi.
Spojrzałam na ring. Rywale klepnęli się rękawicami i walka się zaczęła. Pierwszy cios wymierzył Spooky, lewy prosty, jednak mój brat go skontrował i dupek dostał w zęby. Później wszystko toczyło się szybko. Szala przechylała się raz na jedną, raz na drugą stronę. Nadeszła 7 runda. Obaj byli już widocznie wykończeni. Mój brat, ze względu na intensywność walki, natomiast szanowny pan Bieber, ponieważ nie jest przyzwyczajony do tylu rund. Nie wiem czy kiedykolwiek jego przeciwnicy dotrwali chociaż do piątej. To właśnie ukazuje umiejętności i talent Dylana. Niestety po kilku prostych w stronę Justina, mój brat oberwał wysokim mawashi geri prosto w twarz i upadł na ziemię. Podbiegłam do linek i krzyczałam, żeby wstawał, ale już wszystko było przesądzone. Ten idiota znokautował mojego bliźniaka. Dylan podniósł się z desek z uśmiechem. Głupek, no ale przynajmniej przegrał z honorem. Spooky podszedł do niego, przytulili się po męsku i poklepali rękawicami po plecach. Okeeeej, to było dziwne. Spytam go potem. Sędzia ogłosił wyniki i ręka Biebera została uniesiona w górę. Wszyscy wiwatowali już odkąd mój brat leżał, ale teraz krzyki, piski i brawa jeszcze bardziej się nasiliły. Wskoczyłam na ring i przytuliłam brata, dając mu buziaka w opuchnięty policzek.
-Chodź, opatrzymy to. - pociągnęłam go za rękę.
-Ja też, mimo wszystko, jestem poszkodowany. Mną również mogłabyś się zająć. - rzucił Spooky z cwanym uśmieszkiem, a ja, przysięgam, miałam ochotę zwrócić śniadanie. W ogóle nie chciałam mieć najmniejszej styczności z tym człowiekiem i na samą myśl o nim mnie podbijało.
-Już, już. Spieprzaj od mojej siostrzyczki, Bieber. - zaśmiał się mój brat. Wyglądał na zadowolonego. Aż dziwne.

***

-Siema stary! - krzyknął Dylan.
Znowu byliśmy w tym klubie, co ostatnio. Wszyscy byli już wcięci. Tylko ja nie piłam. Cóż, ktoś musiał prowadzić. Siedziałam z Aubrey, moim bratem i jego przyjaciółmi, którzy wciąż pochłaniali jakieś trunki. Nie lubię być trzeźwa wśród pijanych. Umiem się bawić bez alkoholu, ale nie lubię być jedyną trzeźwą w towarzystwie. Spojrzałam w stronę, w którą krzyknął mój bliźniak i zamarłam. W naszą stronę szedł nikt inny, jak szanowny Bieber we własnej osobie. Kiedy był już przy naszym stoliku. Przywitał się z chłopakami i uśmiechnął w moją stronę.
-Spooky, poznaj wreszcie moją siostrę. Nikita, to mój przyjaciel Justin, Jus, to Chachi, moja siostra. I łapy przy sobie, bo zabiję! - zaśmiali się. A ja? Stałam z otwartymi ustami i wytrzeszczonymi oczami. Jak to przyjaciel? Przecież bym go znała.
-Miło mi cię poznać Nikito. - Bieber uśmiechnął się zadziornie w moją stronę i wyciągnął przed siebie prawą dłoń.
-Daruj sobie.
-O proszę, jaki uprzejmy. Dziękuję bardzo, że mnie przedstawiłeś. Jesteś taki kochany Dylan, że aż sobie tego nie wyobrażasz. - o tak, wstawiona Aubrey zaczęła swój monolog. - Jestem Aubrey Cleland, przyjaciółka Chachi i znajoma Dy'a, chociaż to chyba musimy jeszcze obgadać, bo chyba tylko ja tak uważam. - spojrzała ze złością na mojego brata po czym z pięknym uśmiechem wyciągnęła rękę do Justina, który od razu ją uścisnął i pocałował z wierzchu.
-Justin, Justin Bieber. Tak, ten który dzisiaj sprał mu dupę. - kiwnął głową w stronę mojego brata i puścił oczko Bree. Kurwa, czy on ze wszystkimi flirtuje? Czy kurwa sądzi, że każda wskoczy mu do łóżka?

***

Matko, jak mnie irytuje ten dupek. Okej, przespałam się z nim i straciłam z nim dziewictwo, ale byłam kurwa tak pijana, że pewnie samodzielnie nie przeszłabym kilku metrów. Poza tym trawka robi swoje. Ale, mimo wszystko, byłam głupia. Mówił te swoje czułe słówka, jak, zresztą, pewnie każdej, a ja idiotka mu uwierzyłam. Przecież ja go nawet nie znałam i on właściwie nie znał mnie. Dlaczego to zrobiłam?! I teraz masz kurwa za swoje idiotko! Łzy zakręciły mi się w oczach, kiedy pomyślałam o tym, co zrobiłam. Siedzę właśnie przy stoliku z Bieberem i Davidem, którzy nie oszczędzają swoich główek i piją już pewnie trzecie pół litra, a ja? Patrzę się na nich i rozmyślam. Tak, zdecydowanie nie lubię być jedyną trzeźwą. Aubrey gdzieś zniknęła, chyba poszła pogadać z moim bratem, bo jego też nie ma. Mika jak zwykle gdzieś wcięło, ale to już tradycja, że my raczej trzymamy się razem, a nasz staruszek lata po klubie i wyrywa panienki. Mówił, że szuka żony, ale jakoś nie widać większych efektów i jego znajomości zaczynają się i kończą w klubowych toaletach albo pokojach. Tak więc, zostałam tu sama z dwoma idiotami. Okej, idiotą i Davidem. Tego drugiego nie można, jednak, stawiać na równi ze Spookym. W ogóle, co ja tu robię? Dlaczego nie pójdę tańczyć czy coś? Bo nie mam humoru. Mój brat przegrał walkę, a ja będę skazana na towarzystwo tego dupka, gdyż, jak się dowiedziałam, jest dobrym przyjacielem mojego brata. Tylko do cholery, dlaczego wcześniej go nie poznałam, skoro przyjaźnią się z Dylanem od jakiś 5 lat? Podobno przez problemy rodzinne Justinka. Okej, nie wnikam. Tylko ciekawe, co mój bliźniak powiedziałby, gdyby dowiedział się, że jego ukochany kolega pozbawił mnie dziewictwa? Że perfidnie wykorzystał mój stan totalnej nietrzeźwości? Że obiecywał cuda wianki, a nawet raz się nie odezwał? Mówił, że mam w sobie coś, że jestem inna, wyjątkowa, że chciałby być ze mną. Co to kurwa miało znaczyć? Obyłoby się bez tego. Zrobiłby swoje i po sprawie, a nie kurwa robi nadzieję. Wtedy leżeliśmy w nocy jeszcze długo i rozmawialiśmy.
-No mała, napij się z nami. Ja nas odwiozę. Pójdziemy do nas, jak ostatnio. - dupek puścił mi oczko i napełnił pusty kieliszek, który postawił przede mną. Przysięgam, że, gdyby wzrok mógł zabijać, Bieber leżałby już trupem. Ale zaraz, chwila...
-Co znaczy „do nas”?
-No, przecież mieszkam z Davidem i Mikiem. Myślałaś, że sam mieszkałbym w takim dużym domu? Haha, proszę cię. - wyjaśnił, a moje oczy momentalnie się rozszerzyły. Czyli, że oni mogli mnie widzieć? U nich w domu? Wychodzącą z sypialni Justina? Rano? Z roztrzepanymi włosami, w noszonych ubraniach? Nie! Proszę, nie! Błagam! 
-A wy co jak na stypie? - z wielkim uśmiechem podszedł do nas Dylan. - Oooo siostrzyczko, zamknij buzię, bo przyniosę miskę. - puścił mi oko i pogłaskał po policzku. Tak, żebyś tylko wiedział... to ja tobie przynosiłabym wiadro. Jaka ja byłam głupia i naiwna! Jak mogłam dać się tak omotać, nawet po pijaku?! To teraz cierp, maleńka! 
-Chcę do domu, Dy. Zbierajmy się już. Gdzie zgubiłeś Aubrey? - wyszeptałam ze łzami w oczach. Wspomnienie z wczorajszej nocy wróciło, a ja miałam ochotę rozpłakać się, choćby tutaj, i schować przed całym światem w moim łóżku, pod zieloną kołderką i najchętniej już stamtąd nie wychodzić.
-Nie mam pojęcia, gdzie jest Cleland. Ostatnio widziałem ją pijącą z wami, kiedy szedłem na parkiet. - wytłumaczył mój brat, który wydawał się w miarę trzeźwy. Spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach i zabrałam się za szukanie mojej komórki. Wyjąwszy ją z torebki, odblokowałam ekran i odetchnęłam z ulgą, odczytując wiadomość od przyjaciółki.
Od: Breee gupia suka<3 
„Jestem cała i zdrowa. Nie wracam dziś z wami. Nie martw się głuptasie mój <3” 
wysłano 2.38 
-Okej. Bree się gdzieś zawieruszyła, ale możemy jechać. Podobno jest bezpieczna. - uśmiechnęłam się do brata i wstałam. Zabrałam swoją torebkę i kurtkę dżinsową, którą od razu nałożyłam na plecy. Spojrzałam na Dylana, który pomagał chłopakom wstać. A jednak się dobrze załatwili. Kiedy Bieber stał już o własnych nogach, mój bliźniak zabrał się za podnoszenie Davida, z czym był dużo większy problem. Nim się obejrzałam, Justin stał obok mnie i opierał się o moje ramię. Był zdecydowanie zbyt blisko mnie. Obejmując mnie od tyłu schował głowę w zgięcie mojej szyi i, po chwili, zaczął obdarowywać ją, nie powiem, ciepłymi pocałunkami. Wzdrygnęłam się na ten gest, szczególnie po wczorajszej, przepłakanej nocy. Śmierdział alkoholem, wódką pomieszaną z tequilą i whisky. To nie byłby najlepszy zapach na perfumy, przysięgam. Chciałam go od siebie odepchnąć, ale z każdą moją próbą, dupek jeszcze bardziej zacieśniał uścisk. W końcu nie wytrzymałam i uderzyłam go łokciem w żebra, co prawda nie mocno, ale wystarczająco, żeby zabolało. Ten tylko się zaśmiał i chuchnął na moją twarz, po czym pocałował w policzek.
-Jesteś taka piękna, seksowna, a zarazem słodka Chach. - uśmiechnął się i złożył kolejnego całusa na mojej szyi.
-Proszę cię idioto, puść mnie. I nie mów do mnie Chach, jestem albo Chachi, albo Nikita. - powiedziałam, nieco drżącym głosem. Naprawdę nie miałam ochoty na jego dotyk. Mimo że jego skóra jest zawsze ciepła, gładka i przyjemna, a każde jego dotknięcie budzi w moim podbrzuszu stado insektów? Czy ja to właśnie powiedziałam? Wytnie się.

* * *

-No, już. Zabierać dupska z mojego autka. - powiedziałam, gdy tylko zatrzymałam samochód pod domem chłopaków. Eh, wspomnienie. Starałam się nie patrzeć na budynek, gdyż było to dla mnie zbyt świeże. Swoją drogą, przecież David i Mike jeszcze jakiś miesiąc temu mieszkali w małym mieszkaniu. Muszę zasięgnąć informacji od mojego braciszka. Spojrzałam na dosyć trzeźwego Dylana, który wyciągnął z samochodu Biebera, a następnie zajął się podnoszeniem Dave'a. W tym czasie zwycięzca dzisiejszego wieczoru podszedł do drzwi kierowcy, po czym je otworzył i nachylił się nade mną. Czuć było od niego odór różnego rodzaju alkoholu pomieszany ze smrodem papierosów. Kurwa, jak mi się chce zapalić! Nienawidzę tego, kiedy jestem trzeźwa i, być może, w tym momencie jestem hipokrytką, ale to naprawdę niemiły dla nosa zapach. Co innego, kiedy samemu się tak pachnie, wtedy jakoś inaczej jest wąchać innych. Spooky uśmiechnął się zadziornie, pocałował mnie w policzek, po czym wyszeptał wprost do mojego ucha.
-Może wejdziesz? Obiecuję, że będzie nam dobrze. - puścił mi oczko i zachichotał, a ja myślałam, że zwrócę śniadanie. On jest głupi, czy głupi? Naprawdę sądzi, że przespałabym się z nim ponownie i to zupełnie na trzeźwo? W sumie, aktualnie, to nawet niemal nieprzytomna bym się z nim nie przespała. Jest obrzydliwym, głupim, cholernie przystojnym, kłamliwym, seksownym i śmierdzącym DUPKIEM.  Chwila, czy ja powiedziałam przystojnym i seksownym? Tak, właśnie o to mi chodziło, co nie zmienia faktu, że jest idiotą.
-Dobranoc, Bieber. Dzisiejszej nocy niestety będziesz całkowicie grzecznym chłopczykiem, wysiusiasz się i pójdziesz spać. - posłałam mu mój słodki uśmiech numer 7 i zamknęłam drzwi samochodu.

* * *

Czekałam w samochodzie na Dylana już ponad 20 minut, a ten jak na złość się nie zjawiał. Co on tam robi tyle czasu do cholery?! Postanowił przebrać Davida w jego ulubioną piżamkę w krasnoludki? A może Bieber nie miał dzisiaj co ruchać, więc podał GHB mojemu bratu, a teraz go gwałci? Pieprzony erotoman. Moje przemyślenia przerwał dźwięk trzaskania drzwiami. Mechanicznie spojrzałam za źródłem hałasu i zobaczyłam nieźle wkurwiony wyraz twarzy mojego bliźniaka.
-Jedź już. - w jego głosie dało się usłyszeć nutkę złości. Cóż, może rzeczywiście ten idiota czegoś próbował? Tak Niki, z pewnością. Weź czasami nie myśl, bo tylko sobie psychikę rujnujesz. Zgodnie z poleceniem brata, ruszyłam spod posesji kolegów. Po niecałych 5 minutach byliśmy na naszym podjeździe. Wysiedliśmy z samochodu niemal w tym samym czasie i udaliśmy się w stronę drzwi wejściowych naszego ''azylu''.



/Justin/

O cholera! Jaka ona jest seksowna! Miałem ochotę znów ją przelecieć. Co ja gadam?! Ja nadal mam na to ochotę. Udałem się do mojej sypialni. Moje łóżko, jak zwykle nieposłane. Cóż, idzie się przyzwyczaić. Eh, jak ona pięknie się pode mną wiła. Jak głośno jęczała moje imię. Była świetna, aż ciężko uwierzyć, że nigdy wcześniej tego nie robiła. Nagle poczułem cholerne podniecenie. Spojrzałem w dół, gdzie ujrzałem, iż nie mieszczę się już w bokserkach. Co ta laska ze mną robi? Na samą myśl o niej mam erekcję. No cóż, trzeba coś z tym zrobić. Położyłem się na łóżku i okryłem kołdrą, po czym zdjąłem bokserki i zacząłem robić sobie dobrze.

___
Hejka! Rozdział 2 za nami :3 nie rozpisuję się za bardzo bo Milena mnie pogania :> 
Jak widzicie, mamy nowy szablon :3 tamten od początku miał być tylko przejściowy :P 
Jak się wam podoba rozdział i szablonik ? 
#kocham 

PS. Zapraszam do tweetowania z hasztagiem #FESff <3 

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 1

/Nikita/

Obudziłam się gdzieś koło 11 rano. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na niewielkie pudełeczko leżące na szafce nocnej. Natychmiast wrzuciłam je do szafki. Po moich policzkach niekontrolowanie znów spływały słone łzy. Nie chciałam o tym myśleć, więc od razu udałam się do własnej łazienki, która jest połączona z moim pokojem. Łazienka jest nieduża, ale stanowczo wystarczająca. Mieści się w niej prysznic, umywalka i toaleta. W takich chwilach doceniam pomysłowość mojego taty, żeby w pokojach dzieciaków znaleźć miejsce na łazienkę, bo jak będą duże, to się będą o nią kłócić. Tak tatuś ma młodszą siostrę, więc dokładnie wiedział, co robi. Podeszłam do umywalki i przemyłam twarz zimną wodą. Może to mnie orzeźwi. Rozebrałam się z mojej seksi piżamki, na którą składała się prześwitująca bluzka na ramiączkach i koronkowe majtki, a następnie wskoczyłam pod prysznic. Namydliłam swoje ciało żelem cynamonowym, a we włosy wtarłam jabłkowy szampon. Kiedy się już wyszorowałam, spłukałam swoje ciało i wyszłam spod prysznica, owijając się zielonym puchowym ręcznikiem. Wytarłam dokładnie swoje ciało i rozczesałam mokre włosy. Postanowiłam ich dzisiaj nie suszyć, w końcu mamy sierpień. I tak szybko wyschną. Weszłam do swojej garderoby, gdzie nałożyłam na siebie dzisiejszy zestaw. Krótkie dżinsowe spodenki i do tego różowy T-shirt z nadrukiem. Złapałam swój telefon i, wciskając go w kieszeń spodenek, zbiegłam na dół. Mój nos zaprowadził mnie do kuchni, gdzie stała najukochańsza osoba na świecie. Tak, właśnie Dylan. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego nagie plecy.
-Młoda, przez ciebie omal nie wyrzuciłem patelni! – krzyknął śmiejąc się.
-Po raz enty powtarzam ci, że nie jestem żadna młoda! Jesteś tylko dwie godziny starszy! – uśmiechnęłam się pokazując mu język.
Tak, jesteśmy z bratem bliźniętami, ale ja urodziłam się dwie godziny po nim. Swoją drogą współczuję mojej kochanej mamusi, nie dość, że musiała wycisnąć tego głupka to jeszcze i mnie, a przecież drugie dziecko rodzi się zwykle dużo szybciej, tylko ja już od samego początku sprawiałam jej ból. Cóż szczerze jej tego współczuję. A co do mamy. No właśnie, nie zdziwiliście się, dlaczego to brat robi nam śniadanie? Już wyjaśniam. Nasza ukochana Janet, kazała nam zwracać się do niej po imieniu, nie pytajcie czemu, bo nie mam różowego pojęcia, ale wracając, od samego początku jakoś nie bardzo za mną przepadała. Może to rzeczywiście ma związek z porodem, no ale, sorry, to nie moja wina, że było mi ciepło, przyjemnie i jakoś nie bardzo miałam ochotę witać się z tym chorym światem. Nie wiem. W każdym razie od samego początku próbowała zrobić ze mnie cudowną córeczkę, która będzie jej chodzić w sukienkach, malować się, czesać, a przede wszystkim interesować modą. Kiedyś zostanie modelką albo projektantką, jak jej mamusia. No cóż, nie przemyślała tego, że nawet dzieci mają własne zdanie i jeżeli coś ich nie kręci, to nie wiem co byś nie zrobił, nie przekonasz ich do tego. Albo może to tylko ja byłam taka uparta i nie dałam się wkręcić w to cudowne hobby jakim jest moda? W każdym razie do szóstego roku życia moja mama robiła wszystko, żeby tylko zainteresować mnie modą, ciuchami, makijażem i tym wszystkim, czym, według niej, powinna się interesować każda porządna dziewczynka. Kiedy zobaczyła, że niestety jest to walka z wiatrakami, zaczęła mi zabraniać wszystkiego co mi się podobało. Dosłownie wszystkiego. Każdą zabawę, którą sobie wymyśliliśmy z Dylanem, każdy mój wybór i zainteresowanie krytykowała. Zaczęła mi wszystkiego po kolei zakazywać. Wpychała mi nowe lalki, stała nade mną i kazała się nimi bawić. Zniszczyła mi dzieciństwo i tak naprawdę chciała mnie kontrolować nawet gdy dorosłam. Dlatego przestałyśmy się ze sobą odzywać, bo przy którejś naszej kłótni powiedziałam parę słów za dużo. I od tamtej pory kobieta, która mnie urodziła, która dała mi życie i powinna mnie kochać bez względu na moje wybory i nie patrząc na to, czy chodzę w spodniach czy sukienkach, traktuje mnie jak powietrze. Jedyne momenty kiedy się do mnie odzywa, to kiedy przynosi mi pieniądze na ubrania i każe mi iść sobie wybrać coś stosownego, żeby ludzie nie powiedzieli, że córka jednej ze słynniejszych projektantek mody na świecie chodzi w jakiś beznadziejnych ciuchach. Ale sądzę, że będę miała jeszcze okazję poznać was z moją mamą, także bez obaw.
-Chachi, mam nadzieję, że jedziesz dzisiaj ze mną wieczorem. Mam walkę i liczę na doping mojego kochanego brzdąca. – powiedział Dylan stawiając mi naleśniki przed nosem. Uśmiechnęłam się. On zawsze wie, na co mam akurat ochotę. Zabrałam się za smarowanie Nutellą mojego ukochanego dania, które mogłabym jeść dniami i nocami.
-Hmm. Jasne, a kto dziś oberwie po ryju? – zrobiłam słodki uśmiech i czekałam na odpowiedź. Brat lekko się zmieszał i przeczesał dłonią włosy. Zaczął jeść swoje śniadanie, siedząc naprzeciwko mnie.
-Chyba ja oberwę po mordzie, ale cóż, mam twardego rywala. – uśmiechnął się nikle i wsadził kolejny kęs naleśnika do ust.
-Okej, w takim razie wezmę Bree, przyda ci się większy doping ze strony dziewczyn – pokazałam mu język i przełknęłam kolejną porcję.
-Em, Bree, no tak, jasne. Okej możemy ją wziąć, czemu nie. Chłopaki z pewnością się ucieszą – posłał mi lekki, nieszczery uśmiech i zaczął jeść dalej. Widać było, że jest zmieszany i nie bardzo podoba mu się pomysł, żeby Aubrey jechała z nami. No cóż, nie ukrywajmy. Mój brat jest po uszy zakochany w mojej przyjaciółce, ale nie wyszło im. Tak, byli ze sobą, ale po jakimś miesiącu Bree z nim zerwała, bo, eh, powiedzmy, że mój brat nie mógł pogodzić się z tym, że niespełna szesnastolatka nie wskoczy mu od razu do łóżka. I tak jakoś wyszło, że upił się na imprezie i przeleciał jedną z dziwek z naszej szkoły, a moja przyjaciółka nie potrafiła wybaczyć mu zdrady. Okej, ja też bym nie wybaczyła, dlatego dostał ode mnie opierdol, ale czasu nie dało się cofnąć i przez to wciąż unika panny Cleland, chociaż ona już nie ma o to do niego żalu, nadal coś do niego czuje i chciałaby z nim pogadać. W końcu minął ponad rok. Jasne, że się widują w szkole i prze ze mnie, ale jakoś Dylan trzyma się bardziej relacji koleżeńskich i nie bardzo chce z nią zostawać sam na sam.
-Dy, proszę cię, pogadaj z nią, ona naprawdę chce sobie to wszystko z tobą wytłumaczyć, minęło już tyle czasu…
-Ale ja nadal czuję się zraniony, nie ważne ile czasu minęło. Ja czuję się źle, bo nie pozwoliła mi się wytłumaczyć i nie dała mi szansy, i nienawidzę siebie, za to co jej zrobiłem. – odpowiedział nawet na mnie nie patrząc. Wstałam i usiadłam bratu na kolanach, przytulając go czule do siebie. Głaskałam go po jego cudownych, jeszcze nieułożonych włosach, które pachniały moim szamponem kokosowym. Mój bardzo męski brat używa mojego szamponu, bo, jak twierdzi, szampony for men nie mają tych właściwości, które wyładniają włosy, no ale myślę, że właśnie dlatego tak strasznie lubię się nimi bawić. Dałam mu buziaka w czoło i chciałam zejść z jego kolan, ale Dylan przytrzymał mnie w pasie i wtulił się w moje ciało. Wiedziałam, że tego potrzebował, bo nadal obwinia się za łzy Aubrey, mimo iż ona dawno temu mu wybaczyła. – Nie potrafię traktować jej tylko jak przyjaciółki. – wyszeptał a ja poczułam ciepłe łzy na moim ramieniu.

***

Cały dzień spędziłam z Dylanem, oglądając jakieś głupoty w telewizji. Około 16 mój brat poszedł poćwiczyć do piwnicy. Nie chce mi zdradzić, z kim będzie miał dzisiaj przyjemność walczyć, ale chyba to ktoś naprawdę dobry, bo chłopak chce być w jak najlepszej formie. Cóż, nie dziwię mu się, przegrał tylko raz w życiu, ponieważ przeciwnik był „na dopingu”, czytaj w cholerę naćpany. Nie chce przegrać, bo według niego straci honor. Będziemy z chłopakami trzymać za niego kciuki i do tego jeszcze Bree, więc rywal mojego braciszka nie ma najmniejszych szans. A właśnie! Jest 18, a ja czekam na moją przyjaciółkę, która ma przyjść i obie wyszykujemy się na wyjście. Zgadliście, jak zwykle po walkach będzie afterparty w naszym ulubionym klubie. Aubrey była już na kilku moich walkach, więc zna się z Davidem i Mikiem, także sądzę, że chłopaki nie będą mieli problemu z tym, że idzie z nami. A swoją drogą mam wrażenie, że Bree wpadła w oko Mikowi, muszę to jeszcze wybadać  i z nim pogadać. Po jakiś 10 minutach usłyszałam dzwonek i za chwilę zobaczyłam moją przyjaciółkę w progu salonu. Miała uśmiechniętą minę, ale znam ją już tak długo, że wiem, iż coś ją dręczy.
-Gdzie Dy? – spytała szeptem. Cóż, nigdy nie była nieśmiała, więc coś musi być na rzeczy.
-W piwnicy. Chodź na górę, o 20 mamy być na miejscu. – puściłam jej oczko i od razu udałyśmy się do mojego pokoju. Bree pierwsze co zrobiła, to rozwaliła się bezkarnie na moim ukochanym łóżeczku. Okej, podzielę się nim z nią dzisiaj. Położyłam się koło niej i popatrzyłam znacząco na jej twarz. – Co jest?
-Ja go kocham.
-Wiem…
-Pogadaj z nim, bo naprawdę nie chcę już dłużej, żeby mnie ignorował i olewał. Może od razu nie wskoczę mu do łóżka, ale chcę, żebyśmy byli chociaż przyjaciółmi. Może coś z tego wyjdzie. – zaczęła swój potok słów, a ja patrzyłam na nią ze smutkiem w oczach. Nie wiedziałam, czy mam się odezwać, czy raczej to przemilczeć. Bo co mam jej powiedzieć, że gadałam dzisiaj z moim bratem, a on powiedział, że nie potrafi traktować jej jak przyjaciółki, po czym się rozpłakał? Nie chcę zranić ani jej, ani jego, ale naprawdę nie wiem co mam zrobić. Znajduję się między młotem a kowadłem. Przytuliłam dziewczynę do piersi oraz pogładziłam po plecach. I po raz kolejny dzisiejszego dnia poczułam czyjeś łzy na swoim ciele. Nie potrafię jej okłamać.
-Bree, kochanie. Gadałam z nim dzisiaj przez jakąś godzinę i… i on powiedział, że nie chce przyjaźni. – spojrzałam w jej załzawione oczy, a moje serce rozleciało się na kawałeczki. Cholernie mocno ją kocham i nie chcę, żeby cierpiała. A tym bardziej, żeby cierpiała przez mojego brata, którego też cholernie mocno kocham. Ta dwójka jest dla mnie wszystkim i gdyby nie oni, już dawno bym ze sobą skończyła. Starłam łzy z jej policzków i pocałowałam w nos. – Słoneczko, nie płacz. On też cię kocha i chyba dlatego nie potrafi traktować cię jak przyjaciółkę. – masowałam dziewczynę po plecach i czekałam, aż się uspokoi.
-Ale ja potrzebuję przyjaciela! Dlaczego on nie może tego zrozumieć?! Chcę najpierw wrócić do naszych wcześniejszych relacji, sprzed związku. A potem z tego zbudować coś większego! – przetarła załzawione oczy i odetchnęła. Jej oddech i głos widocznie się uspokoiły, więc zaczęła ponownie. – Nie  chcę się od razu porywać na głęboką wodę, bo w ten sposób do niczego dobrego nie dojdziemy. Na razie potrzebuję kogoś, do kogo mogłabym się przytulić i kto byłby dla mnie bez względu na wszystko, a nie kogoś, kto chce tylko seksu. A dobrze wiesz, że gdybyśmy od razu się ze sobą związali, tak właśnie by było.
-Więc dzisiaj po walce pójdziesz mu pogratulować i mu to wszystko powiesz. – uśmiechnęłam się, po czym pocałowałam przyjaciółkę w czoło. – A teraz chodź się szykować, bo musisz wyglądać jak bóstwo. – mrugnęłam i wstałam z łóżka. Złapałam dziewczynę za rękę i zaciągnęłam do łazienki. Aubrey przemyła twarz zimną wodą i wytarła ją puchowym ręcznikiem. Umyłyśmy zęby i zabrałyśmy się za robienie delikatnego makijażu. Potem ułożyłyśmy włosy i w samej bieliźnie zaczęłyśmy się zastanawiać co na siebie włożyć. Wszystkie kreacje rozłożone były na moim wielkim łóżku. Wpatrywałyśmy się już w nie dobre 10 minut.
-Kita, masz może moje… - mój brat wpadł do mojego pokoju, nawet nie racząc zapukać, z resztą jak zwykle. Ja się nie krępowałam, bo nie raz widział mnie nawet nago, ale nie myślcie sobie. My po prostu się siebie nie wstydzimy, stąd też wiem, że Dylan ma całkiem niezłe przyrodzenie, ale nie oceniajcie mnie. To mój brat i nie mam najmniejszego zamiaru nic z nim robić. Natomiast Aubrey widocznie się zawstydziła, bo od razu usiadła pod moją szafą i przyciągnęła nogi do klatki. A mój brat stał w drzwiach i wpatrywał się w swoją miłość z widocznym zmieszaniem na twarzy. Co więcej, z całkiem niemałym wzwodem w bokserkach. Tak, również był w samej bieliźnie. – um, przepraszam, nie wiedziałem, że jesteście prawie nagie. – odwrócił wzrok od mojej przyjaciółki i skierował go na mnie – nie wiesz gdzie są moje owijki? – pokręciłam przecząco głową, a kiedy już wychodził, odwrócił się. – Masz zajebisty tyłek i piękne nogi, Aubrey, załóż tę granatową spódniczkę, a do tego morelowy crop top. – i wyszedł. Cleland spłonęła rumieńcem, a ja podziwiałam ten widok, bo moja przyjaciółka zawsze, podkreślam ZAWSZE, jest pewna siebie i baaaardzo rzadko widuję jej zarumienioną twarz. Ostatnio, jak miałyśmy po dwanaście lat, a ona leżała w szpitalu z czterdziestostopniową gorączką. Wstała z podłogi, wzięła zestaw, który wybrał jej Dylan i zaczęła na siebie zakładać.
-Ej, a dlaczego mi nie doradził?! – oburzyłam się, po czym wybuchłyśmy śmiechem.
Wybrałam ciuchy dla siebie. To jest dżinsowe szorty i żółty luźny top z nadrukiem. Do tego zielone krótkie conversy plus dodatki. Abs wcisnęła nogi w srebrno-czarne szpilki. Wzięłyśmy swoje torebki i zeszłyśmy na dół.
-No już chciał… - mój brat urwał w pół zdania, kiedy zobaczył moją śliczną przyjaciółkę. Stał z otwartą buzią i wpatrywał się w nią jak w najsmaczniejszą kanapkę pod słońcem. Nie umiałam się nie zaśmiać. Zastanawiałam się nawet, czy nie przynieść jakiejś miski, bo miałam wrażenie, że zaraz ślina zacznie mu ściekać po brodzie. Aubrey stała i również z uwielbieniem patrzyła na Dylana. No nie oszukujmy się, w dżinsowych, luźnych w kroku rurkach spadających z dupy i opiętym białym T-shircie, mój brat wyglądał naprawdę seksownie. Trudno jej się dziwić. Z wielkim uśmiechem podeszłam do chłopaka i, zamykając jego buzię, odwróciłam jego wzrok od mojej przyjaciółki.
-Czy możemy już jechać? Chyba nie chcesz się spóźnić. – wyszczerzyłam się i poklepałam go po policzku, po czym wzięłam dziewczynę za rękę i razem wyszliśmy na nasz podjazd. Wsiedliśmy do czarnego BMW mojego brata i odjechaliśmy.

***

Weszliśmy we trójkę do szatni, która zwykle była przeznaczona dla mnie i mojego brata. To będzie pierwsza walka Dylana, na której będzie Aubrey, więc sądzę, że chłopak się stresuje. W końcu, nie jest mu obojętna, a ta ich męska duma nie pozwala przegrywać, bo przecież okryłby się hańbą. Ja jestem zdania, że wygrywać i przegrywać należy z honorem! Nie ważne, czy to twoja ręka będzie w górze, ważne jest to, że walczyłeś do końca, dałeś z siebie wszystko i nawet, jak zostałeś znokautowany, to tylko ze względu na umiejętności przeciwnika, nie brak twoich. No ale cóż, faceci myślą inaczej… i potrafią nam zarzucić, że to kobiet nie da się zrozumieć. Wracając. Mój brat zaczął się przebierać, a Aubrey była widocznie spięta. Odwracała wzrok, jak tylko mogła, żeby nie patrzeć na ciało mojego brata, ale jej to nie wychodziło. Zauważyłam, iż jej źrenice zerkają na chłopaka, po czym szybko uciekają. Ehh. Biedna Bree.
-Ej, nie krępuj się. Możesz patrzeć do woli. Na ringu też będę tylko w spodenkach, także będziesz miała jeszcze okazję się poślinić. – mój braciszek mrugnął jej okiem, a dziewczyna się zarumieniła. Chociaż nie. Ona spaliła buraka.
-Mogę stąd wyjść? Trochę jest mi nie na rękę patrzenie na to, jak się rozgrzewasz. – powiedziała pewnym siebie głosem. Wiedziałam, że robi wszystko, żeby nie pokazać, jeszcze bardziej, jak bardzo czuje się nieswojo w towarzystwie mojego półnagiego brata, tym bardziej po zajściu w moim pokoju. Dylan tylko wzruszył ramionami i zaczął owijać swoje czarne, pięciometrowe bandaże wokół dłoni i nadgarstków. Pod spodem miał owinięty również bandaż elastyczny na nadgarstkach, żeby jeszcze lepiej je usztywnić i zmniejszyć ryzyko ewentualnych kontuzji.
-Zostań, przecież to nic strasznego. Widziałaś go już w samych bokserkach nie raz. – uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam przygotowywać szlafrok, rękawice i spodenki brata.
Wszystko rozłożyłam na ławce i czekałam aż, łaskawie skończy wiązać owijki. Wstał i podszedł do worka. Na początku zaczął się rozciągać, żeby potem zacząć ćwiczyć ciosy. Dodatkowy trening nie był mu już potrzebny po prawie trzygodzinnym ślęczeniu w naszej piwnicy. Nie obijał się, nawet na górze słyszałam, ile siły wkłada w ćwiczenia. Zastanawiałam się, czy dobrze robi. W końcu powinien być wypoczęty i w miarę możliwości rozluźniony, a nie zmęczony, bo wtedy da się położyć na deski. Stwierdziłam, że nie będę się już nic odzywać, bo znowu się pokłócimy. Eh, oboje jesteśmy tak samo uparci, ale to już tkwi w genach. Spojrzałam na moją przyjaciółkę, która przysiadła na ławce obok rzeczy Dylana i wlepiała w niego ślepia, jak w co najmniej ósmy cud świata. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wyglądała strasznie słodko, wpatrzona w chłopaka, lekko uchylone usta. Miałam wrażenie, że zaraz zacznie się ślinić, ale na szczęście się to nie stało. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie widziała mojego brata uprawiającego sport, chociaż dobrze wiedziała, czym od najmłodszych lat się zajmuje. Może to dlatego chciała wyjść, nie wiem. Kiedy Dylan poćwiczył również kopnięcia, poszedł wziąć szybki prysznic do prowizorycznej łazienki połączonej z szatnią. Tak zgadliście, nie było drzwi. A prysznic był jakby za ścianą, przy której stała ławka. Wchodziło się tam otworem w ścianie i skręcało na lewo. Ale nie myślcie sobie! Może i magazyny były stare, ale w środku urządzono je na bardzo wysokim poziomie. Niczym prawdziwe areny bokserskie. Szatnie również były wyremontowane, ale nikt chyba nie pomyślał o tych łazienkach, no cóż, trudno. Siedziałyśmy w ciszy, kiedy mój brat się mył.
-Em, Nikuś, jest pewien problem. – odwróciłam się w stronę głosu. Dylan wyglądał zza przejścia do łazienki. Widoczna była tylko jego głowa i kawałek klatki. Skinęłam głową, żeby mówił dalej. – Podaj mi ręcznik i bokserki, bo tak jakby zapomniałem wziąć. – wyszczerzył się do nas, a ja kątem oka zauważyłam, że Bree chowa twarz we włosach. – Nie to, żeby mi to coś przeszkadzało, ale nie chcę jeszcze bardziej zawstydzać Cleland. – eh, sprawia mu przyjemność dogryzanie jej, czy jak? Jeszcze rano gadał, jak to bardzo ją kocha i nie potrafi traktować jak przyjaciółkę, a teraz co? Raptem taki pewny siebie? To zaczyna mnie wkurzać. Nie zdążyłam skończyć swoich myśli, bo stało się coś nieoczekiwanego. Aubrey podeszła do sportowej torby z adidasa i wyjęła z niej ręcznik i czyste bokserki. Celowo podeszła do mojego brata tak blisko, żeby widzieć go w całej okazałości. Zmierzyła chłopaka wzrokiem od stóp do głów, po czym uśmiechnęła się i podała mu ubranie.
-Cóż, nie masz tam nic specjalnego do ukrycia. – stwierdziła, obróciła się zarzucając włosami i wróciła na miejsce obok mnie. A kiedy mój brat zniknął powrotem za ścianą, schowała niemal bordową twarz w dłonie. Uśmiechnęłam się z dumą i mocno ją przytuliłam.
-Tak trzymaj, siostro. – szepnęłam jej do ucha. Należało mu się.


___

Rozdział 1 ta daaaam! Mimo iż nie ma w nim Justina, dedykuję go mojej kochanej Milence, za to, że mnie wspiera, motywuje i ogłosiła się moją menadżerką. To w większości dzięki niej tutaj trafiliście, za co jej z całego mojego serducha dziękuję <3 
Jak się podoba? Wiem, że nudny i w ogóle, ale dopiero akcja się rozkręca. Mam nadzieję, że drugi będzie odrobinę ciekawszy, a później jeszcze bardziej :3 
Dzisiaj dłuższe ogłoszenia parafialne, otóż chciałabym utrzymywać z wami przynajmniej jako taki kontakt, dlatego zachęcam do odwiedzenia zakładki zatytułowanej właśnie w ten sposób. Tam znajdziecie namiary na mojego facebooka, aska, twittera, instagrama i gmaila, jak również możecie po prostu komentować ten post zadając mi jakiekolwiek pytania dotyczące bloga, na które odpowiem :3 na powyższych portalach możecie ze mną rozmawiać o wszystkim, z czego będę się bardzo cieszyć :> 
Zachęcam, również do tweetowania (nie wiem czy tak się pisze, bo jestem 100 lat za twitterem :>) z hasztagiem #FESff bardzo miło będzie mi się czytać :) 
Na koniec chcę wam podziękować za 8 komentarzy pod prologiem, jeszcze nigdy czegoś takiego nie miałam na samym początku opowiadania. Liczę, że ten i następne rozdziały również będziecie tak licznie [a nawet bardziej] komentować. Byłoby mi bardzo miło. 
#kocham

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Prolog


Koniec lipca. Wieczór. Godzina 22. Stary magazyn na obrzeżach miasta. Wchodzę uśmiechnięta razem z moim bratem bliźniakiem. Dylan za rękę prowadzi mnie do szatni. Przebieram się przy bracie, jesteśmy ze sobą tak blisko, że nie potrafimy się siebie wstydzić. Staram się rozluźnić, więc powoli wiążę moje ulubione zielone owijki. Zakładam rękawice tego samego koloru. Za namową chłopaka rezygnuję z ochraniaczy na piszczele. Dy uśmiecha się do mnie promiennie i daje instrukcje. Postanawiam poćwiczyć. Rozciągam się, po czym podchodzę do worka, ćwiczę ciosy i kopnięcia. Prawy, lewy, sierp. Hak, sierp, lewy. Low Kick, lewy, maj geri. Lewy, sierp, hiza geri… kiedy jestem już dostatecznie rozgrzana, uśmiecham się do brata i zakładam szczęki. Czekam, aż zostanę wywołana i puszczą moją ukochaną muzykę. Słyszę pierwsze takty Believe me – Fort Minor i czuję przypływ adrenaliny.

-W lewym narożniku nasz nowy nabytek, najmłodsza wśród nas. Waleczna i zacięta. Siedemnastoletnia Nikita ``Chachi`` Gonzales. Powitajcie ją brawami, bo to jej pierwsza walka! Dalej ludzie zachęćmy ją do wyjścia. – wychodzę z szatni i idę w stronę ringu. Tak, dobrze zrozumieliście. To moja pierwsza taka walka. Owszem, sparowałam się z paroma laskami z klubu mojego brata, z nim samym i kilkoma jego kumplami, ale jeszcze nigdy nie walczyłam na ringu. To mój pierwszy kontakt z nielegalnymi sparingami. Kiedy jestem już przy linkach odwracam się do brata, który daje mi krótkiego buziaka w policzek i życzy powodzenia. Moja przeciwniczka jest już na swoim miejscu, więc nie przedłużając, również wskakuje na deski. Nagle mój umysł, jakby zupełnie się wyłącza, nie słyszę prowadzącego, tłumów zebranych na trybunach, nie słyszę zupełnie nic. Jestem tylko ja i moja rywalka. Z opowieści braciszka wiem, że to ostra sztuka i nie bardzo chciał, żebym jako pierwszą prawdziwą walkę w życiu stoczyła właśnie z nią, ale cóż to właśnie on mi to załatwił.

Może troszkę o tym jak się tu znalazłam. Otóż moi ukochani (wyczujcie ten sarkazm) rodzice, kiedy mieliśmy z Dylanem po 5 lat, wysłali go do Klubu Sztuk Walki i obrali ścieżkę boksu. Ja, mimo młodego wieku, również chciałam, ale mamusia stwierdziła, że ona chce mieć córeczkę i dziewczynkom to nie wypada. Dlatego kiedy tylko skończyłam 7 lat, brat zaczął pokazywać mi, czego uczy się na treningach i w krótkim czasie, wraz z naszym dziadkiem, zaczął mnie trenować. I tak zostało po dziś dzień. Rodzice nigdy się nie dowiedzieli, a ja od 10 lat boksuję z bratem i, jak to on twierdzi, radzę sobie świetnie. No ale wracając…


Podchodzimy ze sobą z Karen (bo tak właśnie ostra sztuka ma na imię) i przybijamy „żółwiki” rękawicami. Swoją drogą, spodziewałam się raczej czerwonych, czarnych lub niebieskich, ale w życiu nie pomyślałabym, że dziewczyna, z którą podobno miałam się bać wyjść na ring, będzie cała ubrana na różowo. Pierwsza runda się rozpoczyna. Od razu przekonuję się, że jednak kolor rękawic może zmylić i naprawdę dziewczyna jest bardzo dobra. Wymieniamy się ciosamy i trudno przewidzieć, która z nas wygrywa. Runda druga, trzecia, czwarta, piąta… siadam przy moim narożniku i słyszę kolejne instrukcje brata. Motywuje mnie. Krzyczy, że mam się przyłożyć, bo inaczej nigdy więcej nie założę sprzętu i nie wpuści mnie do piwnicy, gdzie mamy swoją własną siłownię, krzyczy, że ze mnie zrezygnuje. I tym daje mi kopa w dupę. Nie widzę już innego wyjścia, muszę dać z siebie wszystko, w końcu to kocham. Runda szósta. Podchodzę do Karen i zaczynam od mocnego low kicka, od razu leci też high kick, czego ona się nie spodziewa i dostaje w zęby. Jeszcze parę prostych i mocny prawy sierpowy, hiza geri i maj geri i dziewczyna leży na deskach. Czekam, aż się podniesie, ale ona tego nie robi. Sędzia stwierdza nokaut, więc po chwili czuję, jak mój brat łapie mnie za nogi i kładzie sobie na barkach. Nie do końca wiem co się dzieje. Dylan okrąża ring ze mną na ramionach, a wszyscy krzyczą i biją brawo. Nagle zostaję postawiona z powrotem na ziemi i stoję ramię w ramię z moją rywalką. Pomiędzy nas wpycha się sędzia i po ogłoszeniu wyników unosi moją lewą rękę do góry. Wygrałam…


Po moim starciu przychodzi czas na walkę wieczoru. Siedzę wraz z Dylanem i jego dwoma kumplami, których dobrze znam, Mike po lewej stronie mojego brata i David po mojej prawej. Zdążyłam już wziąć szybki prysznic i się przebrać, a także opatrzyć moją rozciętą wargę i zaczerwieniony lewy policzek. Czekamy na zawodników. Po chwili na ring wychodzi jakiś, nie powiem, przystojny chłopak o widocznej latynoskiej urodzie, a zaraz po nim pojawia się megaprzystojny szatyn o cudownym ciele. Niejaki Justin Bieber, w tym miejscu znany jako Spooky. Faceci krzyczą, dziewczyny piszczą, podobno jest tu jakąś supergwiazdą. Z tego co słyszałam od chłopaków nie przegrał żadnej walki. Rozpoczyna się pierwsza runda i po niecałych dwóch minutach kończy się nokautem. Cała hala krzyczy nazwisko Justina.

Po ostatniej walce razem z chłopakami idziemy do klubu, gdzie zwykle odbywa się afterparty po nielegalnych galach. Kiedy zajechaliśmy na miejsce, ja, mój braciszek i jego kumple udaliśmy się od razu w stronę baru, gdzie musieliśmy oblać moje zwycięstwo. Półtora litra później dostałam od Mika skręta, którego od razu wypaliłam. Nie, to nie jest mój pierwszy raz z alkoholem i trawką, w końcu żyję w bardzo dobrych stosunkach z bratem, który nie potrafi mi się oprzeć i powiedzmy, że nie jest skłonny mi odmówić, ale jak ja to robię, zostawię dla siebie. Nagle zorientowałam się, że nigdzie nie widzę Dylana. Byłam już mocno wstawiona, a joint dołożył swoje, więc postanowiłam iść potańczyć i poocierać się o nieznajomych chłopaków. Nie bierzcie mnie za dziwkę, bo naprawdę mi do niej daleko, po prostu lubię się zabawić z nieznajomymi, a kiedy oni chcą czegoś więcej muszą poszukać innej naiwnej, bo swoje dziewictwo trzymam pod kluczem… nie wiedziałam jednak, że już nie długo. Kilka piosenek później czuję na swoich biodrach dość duże silne dłonie, a na szyi ciepły oddech i mokre pocałunki. Rozkoszuję się męskim zapachem chłopaka, który za mną stoi i kręcę tyłkiem w rytm muzyki i jego ruchów. Po ociekającym seksem tańcu, zostaję odwrócona przodem do mojego partnera i wiecie co? Nie mogę oderwać wzroku od przepięknych, karmelowo-czekoladowych ślepi wlepionych we mnie. Chłopak patrzy na mnie jak na ósmy cud świata, a w jego ślicznych oczętach widzę pożądanie, ale nie tylko. Kryje się tam również coś słodkiego, jakby uwielbienie. Jego twarz zbliża się niebezpiecznie blisko mojej, a ja czuję na ustach przyjemny, miętowy oddech. Nie umiem się ruszyć, nie potrafię myśleć, nie wiem jak oddychać. Jestem zahipnotyzowana. Czuję pełne, malinowe wargi na swoich. Mechanicznie i z wielką pasją odwzajemniam pocałunek chłopaka, którego właściwie nie znam. Wiem tylko jak się nazywa, choć wcale mi się nie przedstawiał. Nie musiał… Całujemy się na środku klubu. Wymieniamy czułości i badamy wnętrza swoich ust. Nasze spragnione siebie nawzajem języki tańczą swoim własnym rytmem. Walczymy o dominację. Oboje mamy mocne charaktery i żadne z nas nie odpuści, nie przegra. Czuję, że moje nogi zostały oderwane od ziemi, więc instynktownie oplatam je wokół bioder przystojniaka. Nie przerywając pocałunku kierujemy się w stronę wyjścia. Po kilku sekundach jesteśmy już na dworze, gdzie zostaję postawiona na nogi dopiero przy, jak mniemam, jego samochodzie. Chłopak otwiera mi drzwi i wsiadam. Kilka minut później jesteśmy już pod jego domem. Wysiadamy z samochodu, a następnie jesteśmy już w drodze do jego sypialni. Od progu domu nasze usta znowu są złączone. Kiedy docieramy do celu naszej małej wycieczki, dziewiętnastolatek kładzie mnie na swoim wielkim łożu. Nie nadążam się nawet obejrzeć, a jego ciacho zwisa nade mną i obcałowuje moją twarz, schodząc przez szczękę do samej szyi. Chwilę później nie mamy na sobie koszulek, a ja czuję pocałunki na moim odkrytym dekolcie i piersiach, które zakrywa jedynie skąpy, koronkowy stanik. Przyciągam głowę osoby, która samymi pocałunkami mogłaby mnie doprowadzić do orgazmu, do swojej twarzy i wpijam się w jego usta. Tracę spodenki, ale nie jestem mu dłużna, po chwili zostajemy jedynie w bieliźnie.

-Wiem, że nie jesteś jak inne Nikita, ale bardzo chciałbym z tobą być. Mimo iż właściwie się nie znamy, ja coś do ciebie czuję. Wierz mi, to nie będzie tylko seks, chcę, żeby coś z tego było. – po zakończeniu swojego monologu, bierze się za rozpinanie mojego stanika, a zaraz potem zębami ściąga moje koronkowe stringi. Szybko pozbywam się jego bokserek, a on, bez zbędnego opierdalania się, w jednej chwili znajduje się między moimi nogami. Mój ledwie słyszalny umysł krzyczy, że odpierdalam wielkie głupstwo, ale pewien przystojny ktoś zwinnie naciska guziczek, który wyłącza zupełnie moje myślenie. Czuję sztywnego penisa, który nagle znajduje się we mnie. Czuję lekki ból, ale jest on niczym w porównaniu z przyjemnością, która chwilę później rozlewa się po moim wnętrzu.

Kurwa, właśnie straciłam dziewictwo z Justinem pieprzonym-bogiem-seksu Bieberem. Gdybym tylko wiedziała…

Siedząc na zimnych kafelkach we własnej łazience patrzę na mały przedmiot w swoich rękach, a moje policzki z każdą chwilą stają się coraz bardziej mokre.

__

Mamy prolog, mam nadzieję, że się podoba i nie narobiłam błędów, co prawda sprawdzałam kilka razy, ale nigdy nic nie wiadomo :> <3


#kocham

piątek, 2 stycznia 2015

Witajcie Kochani!

Cześć, jestem Izka, mam 16 lat, uczę się w I kl LO i od dzisiaj mam zamiar publikować na tym blogu opowiadanie mojego autorstwa :> mam nadzieję, że wam się spodoba. Mam nadzieję, że jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to jutro możecie się spodziewać zakładek Fabuła i Bohaterowie , gdzie pokrótce przybliżę wam właśnie bohaterów mojego nowego opowiadania :3 tak więc
#muchlove #narazki #itd