piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 1

/Nikita/

Obudziłam się gdzieś koło 11 rano. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na niewielkie pudełeczko leżące na szafce nocnej. Natychmiast wrzuciłam je do szafki. Po moich policzkach niekontrolowanie znów spływały słone łzy. Nie chciałam o tym myśleć, więc od razu udałam się do własnej łazienki, która jest połączona z moim pokojem. Łazienka jest nieduża, ale stanowczo wystarczająca. Mieści się w niej prysznic, umywalka i toaleta. W takich chwilach doceniam pomysłowość mojego taty, żeby w pokojach dzieciaków znaleźć miejsce na łazienkę, bo jak będą duże, to się będą o nią kłócić. Tak tatuś ma młodszą siostrę, więc dokładnie wiedział, co robi. Podeszłam do umywalki i przemyłam twarz zimną wodą. Może to mnie orzeźwi. Rozebrałam się z mojej seksi piżamki, na którą składała się prześwitująca bluzka na ramiączkach i koronkowe majtki, a następnie wskoczyłam pod prysznic. Namydliłam swoje ciało żelem cynamonowym, a we włosy wtarłam jabłkowy szampon. Kiedy się już wyszorowałam, spłukałam swoje ciało i wyszłam spod prysznica, owijając się zielonym puchowym ręcznikiem. Wytarłam dokładnie swoje ciało i rozczesałam mokre włosy. Postanowiłam ich dzisiaj nie suszyć, w końcu mamy sierpień. I tak szybko wyschną. Weszłam do swojej garderoby, gdzie nałożyłam na siebie dzisiejszy zestaw. Krótkie dżinsowe spodenki i do tego różowy T-shirt z nadrukiem. Złapałam swój telefon i, wciskając go w kieszeń spodenek, zbiegłam na dół. Mój nos zaprowadził mnie do kuchni, gdzie stała najukochańsza osoba na świecie. Tak, właśnie Dylan. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego nagie plecy.
-Młoda, przez ciebie omal nie wyrzuciłem patelni! – krzyknął śmiejąc się.
-Po raz enty powtarzam ci, że nie jestem żadna młoda! Jesteś tylko dwie godziny starszy! – uśmiechnęłam się pokazując mu język.
Tak, jesteśmy z bratem bliźniętami, ale ja urodziłam się dwie godziny po nim. Swoją drogą współczuję mojej kochanej mamusi, nie dość, że musiała wycisnąć tego głupka to jeszcze i mnie, a przecież drugie dziecko rodzi się zwykle dużo szybciej, tylko ja już od samego początku sprawiałam jej ból. Cóż szczerze jej tego współczuję. A co do mamy. No właśnie, nie zdziwiliście się, dlaczego to brat robi nam śniadanie? Już wyjaśniam. Nasza ukochana Janet, kazała nam zwracać się do niej po imieniu, nie pytajcie czemu, bo nie mam różowego pojęcia, ale wracając, od samego początku jakoś nie bardzo za mną przepadała. Może to rzeczywiście ma związek z porodem, no ale, sorry, to nie moja wina, że było mi ciepło, przyjemnie i jakoś nie bardzo miałam ochotę witać się z tym chorym światem. Nie wiem. W każdym razie od samego początku próbowała zrobić ze mnie cudowną córeczkę, która będzie jej chodzić w sukienkach, malować się, czesać, a przede wszystkim interesować modą. Kiedyś zostanie modelką albo projektantką, jak jej mamusia. No cóż, nie przemyślała tego, że nawet dzieci mają własne zdanie i jeżeli coś ich nie kręci, to nie wiem co byś nie zrobił, nie przekonasz ich do tego. Albo może to tylko ja byłam taka uparta i nie dałam się wkręcić w to cudowne hobby jakim jest moda? W każdym razie do szóstego roku życia moja mama robiła wszystko, żeby tylko zainteresować mnie modą, ciuchami, makijażem i tym wszystkim, czym, według niej, powinna się interesować każda porządna dziewczynka. Kiedy zobaczyła, że niestety jest to walka z wiatrakami, zaczęła mi zabraniać wszystkiego co mi się podobało. Dosłownie wszystkiego. Każdą zabawę, którą sobie wymyśliliśmy z Dylanem, każdy mój wybór i zainteresowanie krytykowała. Zaczęła mi wszystkiego po kolei zakazywać. Wpychała mi nowe lalki, stała nade mną i kazała się nimi bawić. Zniszczyła mi dzieciństwo i tak naprawdę chciała mnie kontrolować nawet gdy dorosłam. Dlatego przestałyśmy się ze sobą odzywać, bo przy którejś naszej kłótni powiedziałam parę słów za dużo. I od tamtej pory kobieta, która mnie urodziła, która dała mi życie i powinna mnie kochać bez względu na moje wybory i nie patrząc na to, czy chodzę w spodniach czy sukienkach, traktuje mnie jak powietrze. Jedyne momenty kiedy się do mnie odzywa, to kiedy przynosi mi pieniądze na ubrania i każe mi iść sobie wybrać coś stosownego, żeby ludzie nie powiedzieli, że córka jednej ze słynniejszych projektantek mody na świecie chodzi w jakiś beznadziejnych ciuchach. Ale sądzę, że będę miała jeszcze okazję poznać was z moją mamą, także bez obaw.
-Chachi, mam nadzieję, że jedziesz dzisiaj ze mną wieczorem. Mam walkę i liczę na doping mojego kochanego brzdąca. – powiedział Dylan stawiając mi naleśniki przed nosem. Uśmiechnęłam się. On zawsze wie, na co mam akurat ochotę. Zabrałam się za smarowanie Nutellą mojego ukochanego dania, które mogłabym jeść dniami i nocami.
-Hmm. Jasne, a kto dziś oberwie po ryju? – zrobiłam słodki uśmiech i czekałam na odpowiedź. Brat lekko się zmieszał i przeczesał dłonią włosy. Zaczął jeść swoje śniadanie, siedząc naprzeciwko mnie.
-Chyba ja oberwę po mordzie, ale cóż, mam twardego rywala. – uśmiechnął się nikle i wsadził kolejny kęs naleśnika do ust.
-Okej, w takim razie wezmę Bree, przyda ci się większy doping ze strony dziewczyn – pokazałam mu język i przełknęłam kolejną porcję.
-Em, Bree, no tak, jasne. Okej możemy ją wziąć, czemu nie. Chłopaki z pewnością się ucieszą – posłał mi lekki, nieszczery uśmiech i zaczął jeść dalej. Widać było, że jest zmieszany i nie bardzo podoba mu się pomysł, żeby Aubrey jechała z nami. No cóż, nie ukrywajmy. Mój brat jest po uszy zakochany w mojej przyjaciółce, ale nie wyszło im. Tak, byli ze sobą, ale po jakimś miesiącu Bree z nim zerwała, bo, eh, powiedzmy, że mój brat nie mógł pogodzić się z tym, że niespełna szesnastolatka nie wskoczy mu od razu do łóżka. I tak jakoś wyszło, że upił się na imprezie i przeleciał jedną z dziwek z naszej szkoły, a moja przyjaciółka nie potrafiła wybaczyć mu zdrady. Okej, ja też bym nie wybaczyła, dlatego dostał ode mnie opierdol, ale czasu nie dało się cofnąć i przez to wciąż unika panny Cleland, chociaż ona już nie ma o to do niego żalu, nadal coś do niego czuje i chciałaby z nim pogadać. W końcu minął ponad rok. Jasne, że się widują w szkole i prze ze mnie, ale jakoś Dylan trzyma się bardziej relacji koleżeńskich i nie bardzo chce z nią zostawać sam na sam.
-Dy, proszę cię, pogadaj z nią, ona naprawdę chce sobie to wszystko z tobą wytłumaczyć, minęło już tyle czasu…
-Ale ja nadal czuję się zraniony, nie ważne ile czasu minęło. Ja czuję się źle, bo nie pozwoliła mi się wytłumaczyć i nie dała mi szansy, i nienawidzę siebie, za to co jej zrobiłem. – odpowiedział nawet na mnie nie patrząc. Wstałam i usiadłam bratu na kolanach, przytulając go czule do siebie. Głaskałam go po jego cudownych, jeszcze nieułożonych włosach, które pachniały moim szamponem kokosowym. Mój bardzo męski brat używa mojego szamponu, bo, jak twierdzi, szampony for men nie mają tych właściwości, które wyładniają włosy, no ale myślę, że właśnie dlatego tak strasznie lubię się nimi bawić. Dałam mu buziaka w czoło i chciałam zejść z jego kolan, ale Dylan przytrzymał mnie w pasie i wtulił się w moje ciało. Wiedziałam, że tego potrzebował, bo nadal obwinia się za łzy Aubrey, mimo iż ona dawno temu mu wybaczyła. – Nie potrafię traktować jej tylko jak przyjaciółki. – wyszeptał a ja poczułam ciepłe łzy na moim ramieniu.

***

Cały dzień spędziłam z Dylanem, oglądając jakieś głupoty w telewizji. Około 16 mój brat poszedł poćwiczyć do piwnicy. Nie chce mi zdradzić, z kim będzie miał dzisiaj przyjemność walczyć, ale chyba to ktoś naprawdę dobry, bo chłopak chce być w jak najlepszej formie. Cóż, nie dziwię mu się, przegrał tylko raz w życiu, ponieważ przeciwnik był „na dopingu”, czytaj w cholerę naćpany. Nie chce przegrać, bo według niego straci honor. Będziemy z chłopakami trzymać za niego kciuki i do tego jeszcze Bree, więc rywal mojego braciszka nie ma najmniejszych szans. A właśnie! Jest 18, a ja czekam na moją przyjaciółkę, która ma przyjść i obie wyszykujemy się na wyjście. Zgadliście, jak zwykle po walkach będzie afterparty w naszym ulubionym klubie. Aubrey była już na kilku moich walkach, więc zna się z Davidem i Mikiem, także sądzę, że chłopaki nie będą mieli problemu z tym, że idzie z nami. A swoją drogą mam wrażenie, że Bree wpadła w oko Mikowi, muszę to jeszcze wybadać  i z nim pogadać. Po jakiś 10 minutach usłyszałam dzwonek i za chwilę zobaczyłam moją przyjaciółkę w progu salonu. Miała uśmiechniętą minę, ale znam ją już tak długo, że wiem, iż coś ją dręczy.
-Gdzie Dy? – spytała szeptem. Cóż, nigdy nie była nieśmiała, więc coś musi być na rzeczy.
-W piwnicy. Chodź na górę, o 20 mamy być na miejscu. – puściłam jej oczko i od razu udałyśmy się do mojego pokoju. Bree pierwsze co zrobiła, to rozwaliła się bezkarnie na moim ukochanym łóżeczku. Okej, podzielę się nim z nią dzisiaj. Położyłam się koło niej i popatrzyłam znacząco na jej twarz. – Co jest?
-Ja go kocham.
-Wiem…
-Pogadaj z nim, bo naprawdę nie chcę już dłużej, żeby mnie ignorował i olewał. Może od razu nie wskoczę mu do łóżka, ale chcę, żebyśmy byli chociaż przyjaciółmi. Może coś z tego wyjdzie. – zaczęła swój potok słów, a ja patrzyłam na nią ze smutkiem w oczach. Nie wiedziałam, czy mam się odezwać, czy raczej to przemilczeć. Bo co mam jej powiedzieć, że gadałam dzisiaj z moim bratem, a on powiedział, że nie potrafi traktować jej jak przyjaciółki, po czym się rozpłakał? Nie chcę zranić ani jej, ani jego, ale naprawdę nie wiem co mam zrobić. Znajduję się między młotem a kowadłem. Przytuliłam dziewczynę do piersi oraz pogładziłam po plecach. I po raz kolejny dzisiejszego dnia poczułam czyjeś łzy na swoim ciele. Nie potrafię jej okłamać.
-Bree, kochanie. Gadałam z nim dzisiaj przez jakąś godzinę i… i on powiedział, że nie chce przyjaźni. – spojrzałam w jej załzawione oczy, a moje serce rozleciało się na kawałeczki. Cholernie mocno ją kocham i nie chcę, żeby cierpiała. A tym bardziej, żeby cierpiała przez mojego brata, którego też cholernie mocno kocham. Ta dwójka jest dla mnie wszystkim i gdyby nie oni, już dawno bym ze sobą skończyła. Starłam łzy z jej policzków i pocałowałam w nos. – Słoneczko, nie płacz. On też cię kocha i chyba dlatego nie potrafi traktować cię jak przyjaciółkę. – masowałam dziewczynę po plecach i czekałam, aż się uspokoi.
-Ale ja potrzebuję przyjaciela! Dlaczego on nie może tego zrozumieć?! Chcę najpierw wrócić do naszych wcześniejszych relacji, sprzed związku. A potem z tego zbudować coś większego! – przetarła załzawione oczy i odetchnęła. Jej oddech i głos widocznie się uspokoiły, więc zaczęła ponownie. – Nie  chcę się od razu porywać na głęboką wodę, bo w ten sposób do niczego dobrego nie dojdziemy. Na razie potrzebuję kogoś, do kogo mogłabym się przytulić i kto byłby dla mnie bez względu na wszystko, a nie kogoś, kto chce tylko seksu. A dobrze wiesz, że gdybyśmy od razu się ze sobą związali, tak właśnie by było.
-Więc dzisiaj po walce pójdziesz mu pogratulować i mu to wszystko powiesz. – uśmiechnęłam się, po czym pocałowałam przyjaciółkę w czoło. – A teraz chodź się szykować, bo musisz wyglądać jak bóstwo. – mrugnęłam i wstałam z łóżka. Złapałam dziewczynę za rękę i zaciągnęłam do łazienki. Aubrey przemyła twarz zimną wodą i wytarła ją puchowym ręcznikiem. Umyłyśmy zęby i zabrałyśmy się za robienie delikatnego makijażu. Potem ułożyłyśmy włosy i w samej bieliźnie zaczęłyśmy się zastanawiać co na siebie włożyć. Wszystkie kreacje rozłożone były na moim wielkim łóżku. Wpatrywałyśmy się już w nie dobre 10 minut.
-Kita, masz może moje… - mój brat wpadł do mojego pokoju, nawet nie racząc zapukać, z resztą jak zwykle. Ja się nie krępowałam, bo nie raz widział mnie nawet nago, ale nie myślcie sobie. My po prostu się siebie nie wstydzimy, stąd też wiem, że Dylan ma całkiem niezłe przyrodzenie, ale nie oceniajcie mnie. To mój brat i nie mam najmniejszego zamiaru nic z nim robić. Natomiast Aubrey widocznie się zawstydziła, bo od razu usiadła pod moją szafą i przyciągnęła nogi do klatki. A mój brat stał w drzwiach i wpatrywał się w swoją miłość z widocznym zmieszaniem na twarzy. Co więcej, z całkiem niemałym wzwodem w bokserkach. Tak, również był w samej bieliźnie. – um, przepraszam, nie wiedziałem, że jesteście prawie nagie. – odwrócił wzrok od mojej przyjaciółki i skierował go na mnie – nie wiesz gdzie są moje owijki? – pokręciłam przecząco głową, a kiedy już wychodził, odwrócił się. – Masz zajebisty tyłek i piękne nogi, Aubrey, załóż tę granatową spódniczkę, a do tego morelowy crop top. – i wyszedł. Cleland spłonęła rumieńcem, a ja podziwiałam ten widok, bo moja przyjaciółka zawsze, podkreślam ZAWSZE, jest pewna siebie i baaaardzo rzadko widuję jej zarumienioną twarz. Ostatnio, jak miałyśmy po dwanaście lat, a ona leżała w szpitalu z czterdziestostopniową gorączką. Wstała z podłogi, wzięła zestaw, który wybrał jej Dylan i zaczęła na siebie zakładać.
-Ej, a dlaczego mi nie doradził?! – oburzyłam się, po czym wybuchłyśmy śmiechem.
Wybrałam ciuchy dla siebie. To jest dżinsowe szorty i żółty luźny top z nadrukiem. Do tego zielone krótkie conversy plus dodatki. Abs wcisnęła nogi w srebrno-czarne szpilki. Wzięłyśmy swoje torebki i zeszłyśmy na dół.
-No już chciał… - mój brat urwał w pół zdania, kiedy zobaczył moją śliczną przyjaciółkę. Stał z otwartą buzią i wpatrywał się w nią jak w najsmaczniejszą kanapkę pod słońcem. Nie umiałam się nie zaśmiać. Zastanawiałam się nawet, czy nie przynieść jakiejś miski, bo miałam wrażenie, że zaraz ślina zacznie mu ściekać po brodzie. Aubrey stała i również z uwielbieniem patrzyła na Dylana. No nie oszukujmy się, w dżinsowych, luźnych w kroku rurkach spadających z dupy i opiętym białym T-shircie, mój brat wyglądał naprawdę seksownie. Trudno jej się dziwić. Z wielkim uśmiechem podeszłam do chłopaka i, zamykając jego buzię, odwróciłam jego wzrok od mojej przyjaciółki.
-Czy możemy już jechać? Chyba nie chcesz się spóźnić. – wyszczerzyłam się i poklepałam go po policzku, po czym wzięłam dziewczynę za rękę i razem wyszliśmy na nasz podjazd. Wsiedliśmy do czarnego BMW mojego brata i odjechaliśmy.

***

Weszliśmy we trójkę do szatni, która zwykle była przeznaczona dla mnie i mojego brata. To będzie pierwsza walka Dylana, na której będzie Aubrey, więc sądzę, że chłopak się stresuje. W końcu, nie jest mu obojętna, a ta ich męska duma nie pozwala przegrywać, bo przecież okryłby się hańbą. Ja jestem zdania, że wygrywać i przegrywać należy z honorem! Nie ważne, czy to twoja ręka będzie w górze, ważne jest to, że walczyłeś do końca, dałeś z siebie wszystko i nawet, jak zostałeś znokautowany, to tylko ze względu na umiejętności przeciwnika, nie brak twoich. No ale cóż, faceci myślą inaczej… i potrafią nam zarzucić, że to kobiet nie da się zrozumieć. Wracając. Mój brat zaczął się przebierać, a Aubrey była widocznie spięta. Odwracała wzrok, jak tylko mogła, żeby nie patrzeć na ciało mojego brata, ale jej to nie wychodziło. Zauważyłam, iż jej źrenice zerkają na chłopaka, po czym szybko uciekają. Ehh. Biedna Bree.
-Ej, nie krępuj się. Możesz patrzeć do woli. Na ringu też będę tylko w spodenkach, także będziesz miała jeszcze okazję się poślinić. – mój braciszek mrugnął jej okiem, a dziewczyna się zarumieniła. Chociaż nie. Ona spaliła buraka.
-Mogę stąd wyjść? Trochę jest mi nie na rękę patrzenie na to, jak się rozgrzewasz. – powiedziała pewnym siebie głosem. Wiedziałam, że robi wszystko, żeby nie pokazać, jeszcze bardziej, jak bardzo czuje się nieswojo w towarzystwie mojego półnagiego brata, tym bardziej po zajściu w moim pokoju. Dylan tylko wzruszył ramionami i zaczął owijać swoje czarne, pięciometrowe bandaże wokół dłoni i nadgarstków. Pod spodem miał owinięty również bandaż elastyczny na nadgarstkach, żeby jeszcze lepiej je usztywnić i zmniejszyć ryzyko ewentualnych kontuzji.
-Zostań, przecież to nic strasznego. Widziałaś go już w samych bokserkach nie raz. – uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam przygotowywać szlafrok, rękawice i spodenki brata.
Wszystko rozłożyłam na ławce i czekałam aż, łaskawie skończy wiązać owijki. Wstał i podszedł do worka. Na początku zaczął się rozciągać, żeby potem zacząć ćwiczyć ciosy. Dodatkowy trening nie był mu już potrzebny po prawie trzygodzinnym ślęczeniu w naszej piwnicy. Nie obijał się, nawet na górze słyszałam, ile siły wkłada w ćwiczenia. Zastanawiałam się, czy dobrze robi. W końcu powinien być wypoczęty i w miarę możliwości rozluźniony, a nie zmęczony, bo wtedy da się położyć na deski. Stwierdziłam, że nie będę się już nic odzywać, bo znowu się pokłócimy. Eh, oboje jesteśmy tak samo uparci, ale to już tkwi w genach. Spojrzałam na moją przyjaciółkę, która przysiadła na ławce obok rzeczy Dylana i wlepiała w niego ślepia, jak w co najmniej ósmy cud świata. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wyglądała strasznie słodko, wpatrzona w chłopaka, lekko uchylone usta. Miałam wrażenie, że zaraz zacznie się ślinić, ale na szczęście się to nie stało. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie widziała mojego brata uprawiającego sport, chociaż dobrze wiedziała, czym od najmłodszych lat się zajmuje. Może to dlatego chciała wyjść, nie wiem. Kiedy Dylan poćwiczył również kopnięcia, poszedł wziąć szybki prysznic do prowizorycznej łazienki połączonej z szatnią. Tak zgadliście, nie było drzwi. A prysznic był jakby za ścianą, przy której stała ławka. Wchodziło się tam otworem w ścianie i skręcało na lewo. Ale nie myślcie sobie! Może i magazyny były stare, ale w środku urządzono je na bardzo wysokim poziomie. Niczym prawdziwe areny bokserskie. Szatnie również były wyremontowane, ale nikt chyba nie pomyślał o tych łazienkach, no cóż, trudno. Siedziałyśmy w ciszy, kiedy mój brat się mył.
-Em, Nikuś, jest pewien problem. – odwróciłam się w stronę głosu. Dylan wyglądał zza przejścia do łazienki. Widoczna była tylko jego głowa i kawałek klatki. Skinęłam głową, żeby mówił dalej. – Podaj mi ręcznik i bokserki, bo tak jakby zapomniałem wziąć. – wyszczerzył się do nas, a ja kątem oka zauważyłam, że Bree chowa twarz we włosach. – Nie to, żeby mi to coś przeszkadzało, ale nie chcę jeszcze bardziej zawstydzać Cleland. – eh, sprawia mu przyjemność dogryzanie jej, czy jak? Jeszcze rano gadał, jak to bardzo ją kocha i nie potrafi traktować jak przyjaciółkę, a teraz co? Raptem taki pewny siebie? To zaczyna mnie wkurzać. Nie zdążyłam skończyć swoich myśli, bo stało się coś nieoczekiwanego. Aubrey podeszła do sportowej torby z adidasa i wyjęła z niej ręcznik i czyste bokserki. Celowo podeszła do mojego brata tak blisko, żeby widzieć go w całej okazałości. Zmierzyła chłopaka wzrokiem od stóp do głów, po czym uśmiechnęła się i podała mu ubranie.
-Cóż, nie masz tam nic specjalnego do ukrycia. – stwierdziła, obróciła się zarzucając włosami i wróciła na miejsce obok mnie. A kiedy mój brat zniknął powrotem za ścianą, schowała niemal bordową twarz w dłonie. Uśmiechnęłam się z dumą i mocno ją przytuliłam.
-Tak trzymaj, siostro. – szepnęłam jej do ucha. Należało mu się.


___

Rozdział 1 ta daaaam! Mimo iż nie ma w nim Justina, dedykuję go mojej kochanej Milence, za to, że mnie wspiera, motywuje i ogłosiła się moją menadżerką. To w większości dzięki niej tutaj trafiliście, za co jej z całego mojego serducha dziękuję <3 
Jak się podoba? Wiem, że nudny i w ogóle, ale dopiero akcja się rozkręca. Mam nadzieję, że drugi będzie odrobinę ciekawszy, a później jeszcze bardziej :3 
Dzisiaj dłuższe ogłoszenia parafialne, otóż chciałabym utrzymywać z wami przynajmniej jako taki kontakt, dlatego zachęcam do odwiedzenia zakładki zatytułowanej właśnie w ten sposób. Tam znajdziecie namiary na mojego facebooka, aska, twittera, instagrama i gmaila, jak również możecie po prostu komentować ten post zadając mi jakiekolwiek pytania dotyczące bloga, na które odpowiem :3 na powyższych portalach możecie ze mną rozmawiać o wszystkim, z czego będę się bardzo cieszyć :> 
Zachęcam, również do tweetowania (nie wiem czy tak się pisze, bo jestem 100 lat za twitterem :>) z hasztagiem #FESff bardzo miło będzie mi się czytać :) 
Na koniec chcę wam podziękować za 8 komentarzy pod prologiem, jeszcze nigdy czegoś takiego nie miałam na samym początku opowiadania. Liczę, że ten i następne rozdziały również będziecie tak licznie [a nawet bardziej] komentować. Byłoby mi bardzo miło. 
#kocham

9 komentarzy:

  1. Boskii *o* Chcę więcej ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje Kochanie za dedykacje :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze lepszy od prologu. Mam nadzieję że Justin(bo domyślam się że to z nim będzie walczył jej brat) mocno go nie uszkodzi :p
    Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest świetny :) Fakt, brakuje mi Justina xd Czekam na nn xx
    ineedangelinmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział ! Czekam na next ! :)

    http://justin-and-ana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejciu! Oba w ciąży jest?! Współczuję!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Idealnie *.* czekam na next :)
    Zapraszam: http://defend-zaynmalik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku zapowiada sie naprawde dobrze 💕💕 juz nie moge sie doczekac nn 😁

    OdpowiedzUsuń
  9. jeju *O* jakie cudne świetnie piszesz!!Czekam na next ;)
    Liczę też na twoją opinię w moim opowiadaniu:
    http://simply-life-agata-opowiadanie-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń