/Justin/
Złapałem ją za włosy, głaskałem po plecach i czekałem, aż skończy. Kiedy przestała wymiotować, powoli zaczęła się podnosić. Złapałem ją pod pachami i pomogłem wstać. Podeszła do umywalki i przemyła twarz. Podałem jej nową szczoteczkę, po czym wyszorowała zęby. Kiedy już się ogarnęła, odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem. Odezwać się, czy nie?
-Dzięki. - powiedziała z wyczuwalną niechęcią. O co jej do cholery jasnej chodzi? Co ja jej takiego strasznego zrobiłem? Przespaliśmy się, okej, ale przecież chciała tego, nie? Więc co ona do mnie ma? Nie zrobiłem nic wbrew jej woli.
-Co ci się stało? - spojrzałem w jej oczy, ale odwróciła wzrok. Podszedłem do niej i złapałem ją za ramiona. - Dlaczego wymiotowałaś? Jesteś chora? Masz bulimię albo anoreksję? - wybuchła śmiechem. Odsunęła się ode mnie i usiadła na ramie wanny. Stanąłem między jej nogami i uniosłem jej podbródek do góry. - Więc co ci jest?
-Nie jesteśmy przyjaciółmi ani nawet kolegami, więc o co ci chodzi?! Zostaw mnie w spokoju!
-O co mi chodzi?! O co tobie kurwa chodzi?! Patrzysz na mnie jakbym ci, co najmniej, matkę zabił! Przyszłaś tu dzisiaj i do nikogo się nie odzywasz! Siedzisz sama na dywanie i milczysz! - zacząłem krzyczeć. Co prawda, nie chciałem się na nią drzeć, ale byłem już megawkurwiony. Dziewczyna popatrzyła na mnie ze szklankami w oczach. Zrobiło mi się głupio. Właściwie, to chciałem ją przytulić. A przyznam, że, oprócz mojej maleńkiej siostrzyczki, Jazmym, i matki, w życiu nie przytulałem żadnej dziewczyny.
-Chcesz wiedzieć co mi jest? - spytała łamiącym się głosem.
-Tak, chcę wiedzieć, czemu zachowujesz się jak suka.
-Ja się zachowuję jak suka?! - krzyknęła, a po jej policzkach pociekły łzy. Nie chciałem, żeby płakała. Mimo wszystko, nienawidzę patrzeć, kiedy kobieta płacze. Podszedłem i ją przytuliłem. Oczywiście, jak mogłem się spodziewać, odepchnęła mnie i wstała. Zamachnęła się i dostałem w twarz. Powiecie, co to jest liść od laski. Ale to nie był liść, tylko prawy sierpowy. I to nie jest jakaś tam laska, ale fighterka. No cóż, nie powiem, że mnie to nie zabolało, ale też nie powaliło mnie na kolana. Nieraz obrywałem mocniej. - Nie pomyślałeś o tym, że to ty zachowujesz się jak kompletny chuj?! Pamiętasz w ogóle co się stało miesiąc temu?! Dokładnie to 22 lipca. Po mojej pierwszej walce. W klubie. Pamiętasz?! Tańczyliśmy. Całowaliśmy się. Pojechaliśmy do ciebie. - płakała. Cholera, ona płakała. Dlaczego?! - Byłam pijana i na haju! Na trzeźwo w życiu nie oddałabym ci mojego dziewictwa. Cholera, ja cię nawet nie znałam! Ale nie to jest najgorsze. Chuj, popełniamy błędy, co nie? Ale do cholery, ty zrobiłeś mi nadzieję! Wtedy gadaliśmy. Pamiętasz to?! Powiedziałeś, że jestem inna, wyjątkowa. Że, mimo iż mnie nie znasz, czujesz coś do mnie. Że chciałbyś mnie poznać, żeby coś z tego wyszło. Że chciałbyś, żebym była twoją dziewczyną. Zrobiłeś mi nadzieję! I co kurwa?! Nawet nie raczyłeś zadzwonić chuju! Niestety nie udało ci się urwać kontaktu całkowicie, co? Szkoda tylko, że ja nie chcę cię znać! Wykorzystałeś mnie! Po co to mówiłeś?! Po co to mówiłeś chuju?! Po fakcie! Już było po fakcie! Już mnie przeleciałeś, więc po co to wszystko?! Żeby zrobić mi nadzieję? Żeby pobawić się moimi uczuciami?! Jesteś chujem! Ale wiesz co jest jeszcze gorsze?! Że... że... - głos jej się załamał. Teraz już nie płakała. Ona szlochała. Znów chciałem ją przytulić. Dodać jej otuchy. Objąłem ją ramieniem i tym razem mnie nie odepchnęła. Wtuliła twarz w moją szyję. Pogłaskałem ją po plecach. Chciałem, żeby się uspokoiła. Przyciągnąłem ją jeszcze bardziej do siebie. Pocałowałem w czoło.
-Przepraszam. Nie wiem, dlaczego nie zadzwoniłem. Nie wiem. Jesteś siostrą mojego kumpla. Nie chciałem niszczyć mojej przyjaźni z Dylanem. Nie chciałem się z tobą wiązać. Gdyby się dowiedział, że się z tobą przespałem, że cię rozdziewiczyłem, to by mnie zabił! - naprawdę nie wiem, dlaczego jej to wtedy powiedziałem. Nie chciałem jej robić nadziei.
-Zrobiłeś mi dziecko! - wyłkała w moją szyję. Zaczęła uderzać piąstkami w moją klatkę piersiową.
A ja? Zamarłem! Co kurwa? Jak to dziecko? Jakie kurwa dziecko?! Przecież się zabez... o kurwa! Nie! Kurwa nie! Dylan mnie zabije! Zajebie! Urwie jaja! Spali je na moich oczach. Potnie, powiesi! Poćwiartuje i spali! Żywcem! Spali mnie żywcem! Albo skaże na powolną i bolesną śmierć! Kurwa! Jak ja mu to wytłumaczę?! „Hej stary, będę miał dziecko z twoją siostrą. Zapłodniłem ją, kiedy była naćpana. A wiesz co jest najlepsze? Nawet się wtedy nie znaliśmy. Super stary, nie? Będziemy braćmi.” Tak! A ja skończę dwa metry pod ziemią!
- Co, języka ci w gębie zabrakło?! - odsunęła się ode mnie, a jej głos brzmiał już całkiem normalnie.
-Ja... j-ja...
-Tak, ty będziesz miał dzidziusia, co nie cieszysz się?!
-J-ja... Nita, ty... radź sobie sama. - wyszeptałem. Myśl Bieber, myśl! Co mam zrobić? Przecież, nie przyznam się do tego dziecka! Nie mogę. Chcę jeszcze pożyć. I chcę mieć jeszcze fiuta!
-Co kurwa? - Nikita uchyliła usta, a jej oczy były szeroko otwarte. Z jej pięknych ślepek znów popłynęły słone łzy. Kurwa nie płacz! Ja po prostu muszę! Mój styl życia wyklucza dziecko! I dziewczynę! Nie mam na to czasu!
-Radź sobie sama. Ja... ja nie zaakceptuję tego dziecka. Nie uznam go. I nikt nie dowie się, że jest moje. A w szczególności twój brat. Zrozumiałaś? - popatrzyłem jej w oczy. Kurwa. Jest taka śliczna. Ma przecudną buźkę i niczego jej nie brakuje. Dlaczego muszę być takim dupkiem? Kurwa nie chcę, żeby mnie znienawidziła, ale co mam zrobić? Ja ją lubię...
/Nikita/
[…]
-Ja nie zaakceptuję tego dziecka. Nie uznam go. I nikt nie dowie się, że jest moje. A w szczególności twój brat. Zrozumiałaś? - patrzyłam na niego i nie wierzyłam, że coś takiego powiedział. Okej, uważam go za największego dupka świata, ale do cholery jasnej, nie sądziłam, że może wypiąć się na własne dziecko! Czyli jestem w dupie. Zostałam sama. Nie mam nawet co liczyć na jego pomoc. Znów zaczęłam płakać. Co mam kurwa zrobić? Przecież, jak rodzice się dowiedzą! Zostanę bezdomna. I Dylan. Znienawidzi mnie. Ale czego ja kurwa oczekiwałam po Spookim? Uwaga drodzy państwo, przedstawiam wam Justina Biebera aka największego DUPKA świata!
-To może od razu pójdę do brata i przekaże mu te cudowne wieści? Jak sądzisz? Ucieszy się? Jestem pewna, że przyjmie cię do rodziny. Potraktuje jak brata. No chodź, powiedzmy mu! - krzyczałam. Łzy ciekły mi po policzkach, a ja? Nie wiedziałam, co mam zrobić.
-Cicho. Zamknij się już. Zaraz ktoś cię usłyszy. Nie mów Dylanowi, proszę. Najlepiej by było, gdybyś usunęła tę ciążę. Nie byłoby wtedy problemu.
-Nie powiedziałeś tego! - zamachnęłam się i uderzyłam Biebera w twarz. - Pieprz się! - wybiegłam z łazienki i ocierając swoje policzki poszłam na ogródek. Przylepiłam do swojej twarzy promienny uśmiech i wyszłam z domu.
* * *
Wszyscy są już najebani. Tak, celowo użyłam tego słowa. Oni nie są pijani. Oni są najebani w trzy dupy. A kto jest napierdolony najbardziej? Mój ukochany braciszek i Spooky. Tak. Teraz muszę trzymać ich z dala od siebie, żeby Bieber się nie wygadał.
Nie chcę, żeby Dylan się dowiedział. Przynajmniej w tej chwili. Powiem mu, ale jeszcze nie teraz. I... nie powiem, że dziecko jest Biebera. Tak zdecydowałam. Skoro on nie ma zamiaru się zobowiązać. Wziąć tego na siebie. Skoro nie chce naszej kruszynki, to spełnię jego życzenie. Jeszcze nie wiem jak, ale na pewno nie będzie ojcem mojego maleństwa. Trudno, moje dziecko nie będzie miało ojca, ale co ja mogę poradzić? Skoro on go nie chce, to nie. Ja go nie będę do niczego zmuszać i o nic prosić.
Chyba powinnam ich jakoś przetransportować do środka. Aubrey, o dziwo, była na tyle trzeźwa, że zaproponowała, że odprowadzi Dava i Mika, więc ja miałam zająć się moimi dwoma idiotami. Zaraz, czy ja powiedziałam moimi dwoma? Miałam na myśli moim idiotą i największą ciotą świata! O tak. Najpierw zabrałam się za brata, bo już praktycznie zasypiał na krześle. Okej. Rozumiem Biebera, bo miał jakiś motyw, żeby się tak najebać, ale ciekawe, co kierowało Dylanem. On nigdy specjalnie nie przepadał za alkoholem. Ba, wręcz 2 piwa zwykle mu wystarczały. Nawet na imprezach nie pił wódki, tylko 2-3 piwa i finish. Po prostu nie lubi. Więc coś musiało się stać. Hmm. Mam nadzieję, że jutro się dowiem.
Złapałam brata pod ramię i zaciągnęłam, trzeba zaznaczyć, że z trudem, na kanapę w salonie. Cóż, będzie musiał przespać się tu. Do domu go w takim stanie nie wezmę. Następnie podeszłam do Spookiego i złapałam go pod ramię. Uśmiechnął i się i przytulił do mnie. Zaczęłam iść z nim na górę.
-Powinnam cię tu zostawić, skurwielu. Powinieneś spać na schodach. - powiedziałam, po czym otrzymałam w odpowiedzi jedynie chichot. Doszliśmy do jego sypialni i położyłam go na łóżku.
-Chodź do mnie. - wychrypiał. Tak, to się nazywa przepity głos. Pokazałam mu środkowy palec i ruszyłam w stronę wyjścia, ale złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Upadłam obok niego na łóżku i zostałam przygwożdżona do materaca. Zgadliście, Bieber owinął wokół mojej talii swoje wielkie i ciężkie łapsko, po czym wtulił w moje piersi i zasnął. Wielokrotnie próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku, ale na marne. Około pół godziny później zasnęłam.
/Justin/
Ciemna noc. Gwiazdki świecą na niebie. Wszystko wydaje się takie w porządku, takie na miejscu. Przekręcam się na drugi bok i obejmuję moją dziewczynę w pasie. Uśmiecham się patrząc na nią. Obecnie bliższe kontakty utrudnia nam nasz mały szkrab, który siedzi pod serduszkiem mojej ukochanej. To ósmy miesiąc. Jej brzuszek jest już naprawdę sporych rozmiarów, więc nawet ciężko mi się do niej w nocy przytulić. Ale jakoś muszę wytrzymać jeszcze miesiąc. Daję krótkiego buziaka dziewczynie, która uśmiecha się i wtula we mnie na tyle, na ile pozwala jej nasz dzidziuś. Czuję się szczęśliwy z kobietą u boku i dzieckiem w drodze. Będę ojcem. To takie piękne uczucie.
Nagle sielanka się kończy. Moja partnerka zaczyna krzyczeć. Łapie się za brzuch. Nie wiem co mam robić. Krzyczy, że odeszły jej wody i poród się zaczął. Gwałtownie się podnoszę, biorę ją na ręce i niosę prosto do samochodu. Nie przejmuję się tym, że jest w piżamie, a ja w samych spodniach od dresu. Wsiadam do pojazdu i natychmiast ruszam do szpitala. Droga nie trwa długo. Jedziemy bardzo szybko i po 6 minutach jesteśmy na miejscu. Wyjmuję moją ukochaną z samochodu i, bez zamykania go, niosę do środka. Na recepcji od razu dostaję wózek, na którym delikatnie usadzam dziewczynę i wraz z pielęgniarką kierujemy się na porodówkę. Nawet nie wiem kiedy jesteśmy na sali. Dziewczyna prze, a ja trzymam ją za rękę i próbuję uspokoić, ale też dopingować. Mimo wszystko nie mogę się już doczekać naszego maleństwa. Chcę już być tatą na pełen etat. Chcę nosić mojego potomka na rękach i wychowywać tak, żeby wyrósł na porządnego człowieka.
Słyszę ostatni krzyk dziewczyny i dziecko jest już z nami. Patrzę w przepiękne, karmelowe oczęta mojego syna, a on patrzy w moje. Uśmiecham się. Chcę go przytulić. I nagle uświadamiam sobie, że on nie płacze. Mój synek nie płacze, nie oddycha. Lekarze od razu zabierają go i zaczynają reanimować, a ja stoję w miejscu i nawet nie potrafię przytulić mojej krzyczącej i płaczącej dziewczyny. Po prostu stoję i patrzę, jak tracę kogoś, kogo właściwie jeszcze nie zdążyłem poznać, ale za to cholernie pokochałem. Po około godzinie reanimacji podchodzi do nas lekarz i przekazuje złe wieści. Nadal nie ruszam się nawet o milimetr. Mój syn nie żyje...
Spoglądam na moją ukochaną, która leży i wylewa gorzkie łzy. Nie może się uspokoić. Chyba ma atak paniki. W pewnym momencie zanosi się szlochem tak, że traci oddech. Po chwili również przytomność. Wtedy odzyskuje zdolność poruszania się. Chcę ją przytulić, wesprzeć. Wiem, że obojgu nam teraz tego właśnie trzeba. Potrzebujemy wzajemnego wsparcia i miłości.
Lekarze odpychają mnie od łóżka mojej kobiety, a chwilę później słyszę pisk aparatury, która kontroluje bicie serca mojej ukochanej...
Gwałtownie podnoszę się do pozycji siedzącej. Nie chcę tego bachora. Nie chcę się do niego przywiązywać. Nie chcę już nikogo stracić!
___
Rozdział 4 za nami.
Mam nadzieję, że mnie nie zadźgacie, że nie było nudno :P
Mam trochę zajęć przez ferie i niestety nie napiszę tyle rozdziałów ile bym chciała i ile planowałam, więc nadal będę wstawiać co piątek :<