*2 miesiące później*
/Nikita/
-Skończyłeś? - patrzę z dołu na jego twarz, a on z chytrym uśmieszkiem kręci głową. Okeeej, co ten głupek kombinuje? Może cię przeleci. Muszę mu dopingować! Gowl! Idiotko! Nikita, dobrze wiesz, że jesteśmy niewyżyte. Nie uprawiałyśmy seksu od prawie czterech miesięcy. Raz posmakowane – kusi, nie możesz zaprzeczyć! Boże! Czy ja jestem chora? Czy tylko ja mam ten głupi, niewyżyty, zboczony i jeszcze raz głupi głosik w głowie?! Czy są ludzie podobni do mnie? Zgłaszać się, szukam przyjaciół! Nagle przestałam zastanawiać się nad moją ewentualną chorobą psychiczną, bo poczułam czyjeś ręce na piersiach. Okej, nie czyjeś, tylko Biebera, ale tego się już pewnie domyśliliście. Nim zdążyłam chociaż krzyknąć, sam zainteresowany wsadził łapy pod moją bluzkę i bezczelnie wepchnął je w mój stanik. No tego to już za wiele! - Czy ciebie przepraszam popierdoliło?! Zabieraj te obślizgłe łapska! - nic sobie z tego nie zrobił. Zaczął poruszać palcami, zadziornie się uśmiechając. A ja? Odczuwałam nieprzyjemny ból. Nie dlatego, że się boję takiego dotyku. - Proszę, Justin, to boli.
-Nie boli, tylko łaskocze, kochanie. Wygrałem, a w ten sposób odbiorą swoją nagrodę! - wyszczerzył te swoje piękne kły i dalej próbował udowodnić swoją rację, której nie miał!
-Bieber! Zostaw mnie. To boli, nie łaskocze. Przez ciążę mam wrażliwe piersi idioto! - po moim ostatnim zdaniu przestał. Uf. Uwierzcie mi, to naprawdę nie jest fajne uczucie, kiedy nawet schodzenie ze schodów bez odpowiedniego stanika, sprawia ci cholernie nieprzyjemny rodzaj bólu.
-No, ale urosły, tak? - popatrzył mi w oczy i strzelił smajlem. Nachylił się i wyszeptał mi do ucha. - Powinnaś mi dziękować. Wreszcie nie jesteś płaska. - zebrałam w sobie wszystkie siły i zepchnęłam Biebera na bok. Nie moja wina, że akurat na tę stronę, gdzie łóżko się kończyło. Tak, SuperJustin wylądował na podłodze. Ups, mam nadzieję, że nie obił sobie dupki. Wyczujcie sarkazm.
A właśnie! Pewnie zastanawiacie się, dlaczego, mimo wszystko spędzam czas z Bieberem. No więc, głęboko się nad tym wszystkim zastanowiłam i w końcu po jakimś tygodniu, zgodziłam się na jego propozycję. Ustaliliśmy, że zapominamy o tym, co stało się wtedy po imprezie i zaczynamy wszystko od nowa. Ja dla wszystkich jestem w ciąży z „jakimś tam kolesiem”, a z Bieberem się przyjaźnimy. Myślę, że nikt nie podejrzewa, jaka jest prawda i niech tak zostanie. Mam nadzieję, że skoro jesteśmy przyjaciółmi, to Justin mi pomoże przy dziecku i w ogóle. Kto wie, może kiedyś się do niego przyzna. Nadal jest mi źle z tym, że się go wyparł i, poniekąd, nie potrafię mu tego wybaczyć, ale nie mogę się oszukiwać. Przez ten czas naprawdę go polubiłam. Kiedy lepiej się go pozna, nie jest aż takim dupkiem. Nie twierdzę, że wcale nim nie jest, czego mieliście przykład chwilę temu, ale potrafi być miły. Zdążyłam poznać i pokochać również jego rodzeństwo, a szczególnie, Jazzmyn i podobno jestem pierwszą dziewczyną, której przedstawił swoją mamę. Tak, celowo mówię, że nie przedstawił mnie swojej mamie, tylko ją mnie. Cóż, pani Bieber, ma problemy z narkotykami. Jest narkomanką od kilku lat. Nie mam pojęcia, dlaczego, ale wiem, że musiała mieć jakiś dobry powód, żeby się w to wciągnąć. W końcu ma trójkę wspaniałych dzieci. Do dobra, dwójkę wspaniałych i Justina. Wiem tyle, że odkąd Pattie zaczęła brać, to Justin musiał zająć się rodzeństwem. Widziałam się z nią aż dwa razy. Za pierwszym była na głodzie i od razu wkurzona poszła do swojego pokoju, a za drugim – była podobno nad wyraz miła, ponieważ wzięła. Cóż... mimo wszystko polubiłam ją. Wiem, że gdyby nie była uzależniona, na pewno byłaby świetną matką i dobrą przyjaciółką.
-Pożałujesz tego, maleńka! - powiedział podnosząc swoje seksowne cztery litery z podłogi. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a następnie ktoś wszedł.
-Hej, nie przeszkadzamy? Jesteście ubrani? Okej, możesz wejść Jazzy. - Jaxon otworzył drzwi szerzej i już chwilę później byłam przyciśnięta do łóżka przez drobne ciało pięciolatki. Hmm ciekawe, bo dopiero w tej samej pozycji byłam z jej najstarszym bratem.
-Nikita! Śtęśkniłam się za tobą! Cio u ciebie?! Czemu Jusin ksiciał? Zdenelwowałaś go? To dobzie. Ja teś go ciały ciaś denelwuje i Jaxi. - maleńka istotka zasypała mnie masą pytań i uśmiechnęła się zabójczo. Po dosłownie sekundzie poczułam, jak ten szkrab się do mnie przytula. Mówiłam już, że ją kocham? Tak? To powtórzę. Ona jest przesłodka. Po prostu mały aniołek, który ma pod skórą diabełka, ale zarówno Jazzy jak i Jaxon odziedziczyli to po najstarszym z trójki. No niestety. Ten gen jest widać nieunikniony w ich rodzinie. No i cóż. Urody również można im wszystkim pozazdrościć.
-Cześć perełko. - cmoknęłam maleństwo w czółko.
-Ej, ja też się stęskniłem. Mnie też możesz przytulić i pocałować piękna istoto. - zaśmiałam się z zadowolonej miny Jaxona. I zrobiłam mu miejsce obok siebie i Jazmyn. Chłopak od razu dał mi buziaka i wtulił się w moje piersi. No co te Biebery się mają z moimi cyckami? Jakiś eksponat? - Mmm, chyba urosły. - no pięknie. Kolejny. Ludzie! Ratujcie mnie!
-Też masz zamiar mi zasugerować, że byłam deską? - mina młodszego Biebera oznaczała tylko jedno, a mianowicie, że miałam rację. Zdjęłam z siebie Jazmyn i położyłam ją po mojej drugiej stronie. Od razu się do niej odwróciłam i mocno przytuliłam. - No to jak tam maleńka? Przyniosłaś jakieś lalki? Może chodźmy się pobawić, a tych dwóch idiotów zostawimy tutaj, żeby przemyśleli swoje zachowanie.
/Justin/
Moje dziewczynki zostawiły mnie i brata zamkniętych na klucz w moim pokoju ''za karę'' i poszły coś broić. No cóż, to był nieprzemyślany krok z ich strony zważając na to, iż mam w pokoju playstation i od trzech i pół godziny gramy z Jaxem w GTA. Nic nie poradzę na to, że obaj uwielbiamy tę grę. Pamiętam, jak lubiliśmy grać w to z ojcem, kiedy byliśmy małymi bachorami, a ojciec nie miał na nas jeszcze, aż tak, wyjebane. To były czasy...
-Psiemyśleliście śwoje gupie ziachowanie gupki? - słyszymy Jazzy wchodzącą do pokoju. Odwracam się w jej kierunku i uśmiecham do obu dziewczyn. Ale po chwili gromię starszą z nich wzrokiem i czekam na jej reakcję. Jej mina ulega zmianie. Otóż jest zdezorientowana. Tak słoneczko, nie wiesz co się dzieje.
-Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego uczysz moją małą siostrzyczkę takich słów?! - próbuję być poważny i chyba mi wychodzi, bo nadal jest zmieszana. Nagle jej wyraz twarzy się zmienia i widzę rozbawienie, kpinę, ironię i chyba lekką złość.
-Słucham?! Czy chcesz wiedzieć, jakich słów TY nauczyłeś Jazzy?! Hmm? Widzę, że ty jeszcze się nie ogarnąłeś. Jaxo, idziesz? - patrzy na mojego brata, który posyła mi przepraszający uśmiech, po czym wstaje i wychodzi z mojej sypialni.
Nim zdążyłem się zorientować, Nikita wyszła z mojego pokoju z kablem od dekodera i playstation. Że co kurwa?! Czy ona sobie do cholery żartuje?! Jestem dorosłym facetem, który ma z kumplami własny dom i kurwa ona nie ma prawa robić mi ''szlabanów''! Wybiegam z komnaty i idę za dziewczyną. Łapię ją w pasie i przyciągam do siebie. Przyciskam ją do własnego ciała i zaczynam całować po szyi. Na początku coś tam sepleni i się burzy, ale szybko odpręża swoje ciało i poddaje się mojemu dotykowi. Tak maleńka. Wiem, że o tym marzysz. Liżę skórę na jej szyi, a dłońmi masuje jej boki. Wkładam ręce pod koszulkę Chachi i delikatnie gładzę skórę po obu stronach brzucha. Mmm, aksamitna skóra. Sunę wyżej i już sekundę później moje macki są pod materiałem jej stanika. O tak, cudowne gonzalesowe cycuszki. Raj na ziemi. Niestety ta chwila nie trwa wiecznie i już moment później Nikita przytomnieje. Odpycha mnie od siebie, a ja dostaję siarczysty policzek. Mhm, szczerze powiem, że cieszę się, iż dostałem z liścia, bo dziewczyna nie złożyła dłoni w pięść.
-Czy ty sobie do kurwy nędzy żartujesz?! Chyba coś ustaliliśmy! Więc się tego trzymaj albo do cholery określ się, czego chcesz!!! Bo, jeśli nie potrafisz się ogarnąć, to możemy zakończyć naszą znajomość! Ależ proszę bardzo! - okej, spodziewałem się podobnej reakcji, ale przecież jej się podobało. Więc po co samej sobie zaprzecza? Może i przed sobą może udawać i wypierać się tego, że nic do mnie nie czuje, ale to przecież widać... no, albo jest aż do tego stopnia zdesperowana.
/Aubrey/
Siedzę właśnie w salonie państwa Gonzales i czekam na ich syna. Rozglądam się po wnętrzu, które znam na pamięć i, nucąc pod nosem tylko sobie znaną melodię, tupię nogą o drewniany parkiet. Nagle wszystko w tym pomieszczeniu wydaje się takie ciekawe, jakbym nigdy wcześniej tego nie widziała.
No cóż, po pewnym czasie wszystkim można się znudzić, więc i ja, po około pół godziny czekania, włączam telewizor, ponieważ nie mogę już wytrzymać tej bezsilności. Mojej przyjaciółki nie ma w domu, a jej mama wyszła, chwilę po tym, jak wpuściła mnie do środka. Tom, tata bliźniąt, jest w pracy, a Dylan... sama nie wiem. Nie mam pojęcia, gdzie jest, co robi, ani o której wróci. Wiem tylko, że nie wyjdę stąd, dopóki z nim nie porozmawiam. Mam już dość jego ciągłych fochów. Wiem, że nie mógł się o niczym dowiedzieć, więc zupełnie go nie rozumiem. Najpierw chce związku, a, kiedy ja jestem gotowa na to, żeby zacząć coś w tym kierunku robić, on nagle zmienia zdanie, nie odzywa się do mnie i mnie ignoruje. No przykro mi, ale tak nie będzie. Niech wreszcie się określi, czy chce ze mną być, czy nadal mnie kocha, czy ma mnie w dupie, co swoją drogą ostatnio świetnie pokazuje.
Nagle słyszę skrzypienie otwieranych drzwi. Uśmiecham się, wiedząc, że za chwilę na reszcie porozmawiam z ukochanym. No bądź, co bądź, kocham i kochałam Dylana odkąd pamiętam, odkąd dowiedziałam się, co to słowo znaczy. Słyszę szuranie stóp i powoli wstaję z kanapy. Chłopak wchodzi do salonu i zapala światło, a ja uśmiecham się do niego najszerzej, jak potrafię.
-Aubrey? Co ty tu do jasnej cholery robisz? Nikity nie ma, rodziców też... Mogę cię pozwać o włamanie. - mówi ze zdenerwowaniem wymalowanym na twarzy. No tak, rób mi teraz wyrzuty o takie gówna.
-Tylko tyle masz mi do powiedzenia po trzymiesięcznym milczeniu? Naprawdę? Jeszcze jakiś czas temu podobno tak cholernie mnie kochałeś, a teraz co? Nie znamy się? Co takiego się stało, że od dnia, kiedy chciałam spróbować robić coś w naszym wspólnym kierunku, ty mnie unikasz i ignorujesz? - pytam już nieźle wkurwiona. Tak mnie bardzo kochał? Czy on w ogóle kiedykolwiek coś do mnie czuł, skoro teraz zachowuje się w ten sposób?
-Kocham cię, suko i właśnie dlatego cię unikam. Bo cię kocham, a jesteś suką. - nie mogę uwierzyć, że to powiedział. Tak bardzo mnie kocha kurwa! On nic nie wie! Jestem tego niemal pewna. Żaden z chłopaków nic mu nie powiedział, mogę się o to założyć. - Skarbie, niestety, ale wiem o twoim maleńkim wybryku trzy miesiące temu. No cóż, ja nie byłem tego wart, prawda? Właśnie tak ty mnie kochasz, słoneczko. A teraz możesz już iść, bo wezwę policję.
___
Mamy ósemeczkę :>
Cholernie dziękuję za, już ponad, 11 tys. wyświetleń na blogu.
JESTEŚCIE ZAJEBIŚCI, NAJLEPSI, KOCHANI, WYROZUMIALI I POWTÓRZĘ TO JUŻ KTÓRYŚ RAZ – KOCHAM WAS NAJDROŻSZE MOJE SŁONECZKA!!! <3
Nie rozpisuję się dzisiaj, bo mam jeszcze w grom roboty, więc tylko życzę wam miło spędzonych dni i widzimy się (?) przy następnym rozdziale, który nie wiem, kiedy będzie, bo zaczynam korki w tym tyg. i nie wiem, jak mi wyjdzie z czasem, ale na pewno będę go miała o wiele mniej, ale postaram się spiąć dupę i napisać i dodać jak najszybciej <333
Ups :/ pierwsza?
OdpowiedzUsuńŚwietny ! Czekam na next ! :-)
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny! Nie mg sie doczekac 💕
OdpowiedzUsuńGenialn!!!! Kocham twoje ff♡♡♡♡♡Już nie mogę się doczekać następnego ; )
OdpowiedzUsuńaaa♥ kocham kocham kocham
OdpowiedzUsuńBosko niunia <3 I niech te Twoje bioderko wraca do zdrowi
OdpowiedzUsuńojezuu czekam na nastepny<3
OdpowiedzUsuń