piątek, 13 marca 2015

Rozdział 9

/Nikita/

Wchodzę do domu. Zdejmuję kolejno szalik, kurtkę i buty. Przechodzę do salonu, gdzie czeka już na mnie brat. Wie o wszystkim i postanowił mnie wspierać. Czekam, aż rodzice zejdą na dół na śniadanie, bo muszę z nimi porozmawiać. Przytulam się do Dylana, który mocno przyciąga mnie do siebie i całuje w czubek głowy. Mój kochany. Szepcze, że wszystko będzie okej i, żebym się niczym nie przejmowała. No cóż, nie zamierzam. I tak mam już dość. Nagle słyszę kroki na schodach i wraz z bliźniakiem przechodzę do kuchni. Witam się z, jak zwykle, zabieganymi rodzicami i biorę swoją kawę z ekspresu.

-Tato, mamo, chciałabym z wami porozmawiać. To ważne. - mówię pewnym siebie głosem, kiedy tata pije kawę, a rodzicielka je swoje ''zdrowe śniadanko''.

-Nie mamy teraz czasu, jak widzisz spieszymy się do pracy! - mówi, a raczej krzyczy, matka. Oj wierz mi, przez całe życie zdążyłam zauważyć, że nie masz dla mnie czasu, bo liczy się tylko praca, pieniążki i ubrania. O tak. Poznajcie moją mamusię. Panią idealną pod każdym względem oprócz tego, jak być matką. Nie mówię dobrą matką, tylko taką zwyczajną.

-O czym chciałaś porozmawiać, kochanie? - przynajmniej tata okazuje jakiekolwiek zainteresowanie. Ale kochanie? Hmm, rzadko tak do mnie mówi. Najczęściej słyszę to słowo z ust Dylana. Uch, raz kozie śmierć. Upijam łyk kawy, biorę głęboki wdech i przygotowuję się na jedno, tak bardzo znaczące zdanie. Tak, postanowiłam poinformować rodziców, że wkrótce zostaną dziadkami, w końcu to już początek czwartego miesiąca.

-Jestem w ciąży... za pięć miesięcy będziecie mieli wnuka. - mówię nader spokojnie, a nawet się uśmiecham. Jestem przygotowana na wszystko. Dosłownie. Po matce, nie spodziewam się innej reakcji, jak mega wkurwienie i zwyzywanie mnie, ale w przypadku taty przyszykowałam się na wszystko. Od krzyków i złości, po radość.

-Wynoś się stąd, mała szmato! Nie chcę cię tu więcej widzieć! Masz trzy dni na spakowanie się i wyprowadzenie z tego domu! - patrzę na rozwścieczoną matkę ze smutkiem wypisanym na twarzy. Mimo wszystko, to jasne, że jest mi przykro. W końcu to jest kobieta, która mnie urodziła, a swoją drogą, kiedy przyszliśmy na świat z Dylanem miała dokładnie tyle lat, co ja, kiedy będę rodzić. Widzę jak wściekła, wychodzi z kuchni i kieruje się do salonu. - Nie jesteś moją córką! Nie jesteś moim dzieckiem! Ja nie mam córki! Moja mała córeczka umarła przy porodzie! - krzyczy na cały budynek i, świadomie czy nie, przewraca mój świat do góry nogami.

Z moich oczu lecą łzy. Odstawiam kubek z ciemnym napojem i wpatruję się w jeden punkt na ścianie. Czuję silne męskie ramiona, które przyciskają mnie do siebie. Dłonie gładzą moje plecy, czym dodają mi otuchy, ale niewystarczająco tyle, aby uspokoić mój umysł. Tata całuje mnie kilkukrotnie w czubek głowy i szepcze, żebym nie przejmowała się tym, co mówi mama. Niestety nie potrafię tego zignorować, a w mojej głowie tworzą się najczarniejsze scenariusze. Chwilę później słyszymy trzaśnięcie drzwiami, co oznacza, że Janet wyszła. Zostałam doprowadzona do kanapy i usadowiona na niej, przez najważniejszych mężczyzn mojego życia, na których, teraz już wiem, zawsze mogę liczyć. Benito, mój tata, klęka przy moich kolanach i łapie mnie za ręce, po czym każe mi na siebie spojrzeć. Powoli przenoszę wzrok na Hiszpana i patrz mu w oczy. Mężczyzna gładzi mnie uspokajająco po dłoniach i powtarza, że wszystko będzie okej, i żebym się nie przejmowała.

-T-ty... pojedziesz ze mną na testy na ojcostwo? - pytam łamiącym się głosem. Benito patrzy na mnie ze spokojem i kiwa głową.

-Nie jesteś pewna, kto jest ojcem dziecka? Masz jakieś podejrzenia, co do tego, kto ci je zrobił, słoneczko? - jest opanowany, ale widać, że specjalnie go ta wiadomość nie ucieszyła. Z resztą, kto by się cieszył, że jego siedemnastoletnia córka jest w ciąży, a sam w wieku trzydziestu pięciu lat zostanie dziadkiem? Uwalniam swoje dłonie z uścisku mężczyzny i ocieram swoją twarz z łez.

-W-wiem, kto jest ojcem mojego maleństwa i nie pytaj, bo i tak ci nie powiem. Chcę się dowiedzieć, czy ja jestem twoją córką. Czy jestem twoim dzieckiem i czy Dylan jest moim bratem.

-CO?! - pytają obaj naraz. Czy naprawdę są aż tak zdziwieni moją wątpliwością?

* * *

-Naprawdę nie wiem, po co tu jesteśmy. Po raz milionowy powtarzam, że jesteś moją córką, a ja jestem twoim ojcem, jak też Dylan jest twoim bratem. - tłumaczy Benito. Czy możliwe, że mówi prawdę? To się okaże. Siedzimy właśnie w poczekalni w prywatnym szpitalu. Jesteśmy już drudzy w kolejce. Czekamy na pobranie krwi do badań laboratoryjnych, żeby dowiedzieć się, czy rzeczywiście jestem córką Gonzalesa.

-Ja tam wolę się upewnić. Poza tym nie widzę powodu, żeby ci wierzyć, szczególnie po tym, co pięknie wykrzyczała dzisiaj Janet. Z resztą, sam zobacz. Popatrz na mnie i na Dy'a. Nie jesteśmy do siebie podobni. Do ciebie, ani do niej też nie jestem podobna. Może naprawdę wasza biologiczna córka umarła, a ja zostałam przez was adoptowana, żeby zapełnić tę pustkę? Może dlatego Janet od zawsze mnie nienawidziła? Masz na to jakąś logiczną odpowiedź? Nie sądzę. - ciągnęłam swój potok słów, a Dylan z tatą, bo chyba mogę go jeszcze tak nazywać, prawda? Uważnie mi się przysłuchiwali. Starszy z nich, przetarł swoją zmęczoną twarz dłonią z głębokim westchnieniem.
O oł! Czyżbym się nie myliła? 

-Tato! Co to miało znaczyć?! To westchnienie! Przecież ona nie ma racji! Ubzdurała coś sobie, bo w amoku usłyszała parę bredni i sobie dopisała. Nie ma racji! Nie ma! Nie może, prawda? - tym razem to Dy obsypał mężczyznę pytaniami. Ten, natomiast, tylko jeszcze raz westchnął, poprawił się na krześle i zaczął mówić.

-Nie. Nikita nie ma racji. Dzieciaki, oboje jesteście zarówno moi jak i mamy. Moja córeczka nie umarła, tylko siedzi tutaj koło mnie i opowiada głupoty. Mieliśmy z Jan po osiemnaście lat, kiedy się urodziliście. Na prawdę sądzicie, że gdyby któreś z was nie przeżyło, to adoptowalibyśmy jakieś inne dziecko? Proszę was. Od samego początku zdawaliśmy sobie sprawę, jak ogromny obowiązek na nas spoczywa. Dużo łatwiej jest wychować jedno dziecko, niż dwoje. Nie zrzucalibyśmy na siebie sami jeszcze większej odpowiedzialności. Poza tym, my byliśmy jeszcze dzieciakami, małolatami, zresztą nieodpowiedzialnymi, więc nie wiem, kto by nam powierzył obce dziecko do adopcji. - wytłumaczył mężczyzna, którego, mimo wszystko, bardzo kocham i załamię się, jeśli moje przypuszczenia okażą się prawdą. W gruncie rzeczy miałam cichą nadzieję, że nie mam racji, ale nie łudziłam się, bo co byście sobie pomyśleli, gdyby to wasza, domniemana czy też nie, matka powiedziała coś takiego?

-Przekonamy się wkrótce...

* * *

-Przestań głuptasie, przecież nikt nie każe ci się wyprowadzać. Z resztą jesteś za młoda, żeby mieszkać sama. - Benito próbuje mnie przekonać. No cóż, nikt oprócz Janet, a skoro ja jej tak bardzo przeszkadzam i utrudniam życie, to proszę bardzo, poradzę sobie sama. Odkąd wczoraj trzasnęła drzwiami, zaraz po tym, jak pięknie wykrzyczała mi, że jestem adoptowana, nie pojawiła się w domu. Może to i lepiej? Miałam czas, żeby właściwie pożegnać się z tym miejscem. Raczej tu już nie zawitam, a nawet jeśli, to o mieszkaniu nie ma mowy. Trudno, coś się kończy, coś zaczyna, prawda? Dobrze, że już wcześniej miałam wszystko popakowane w kartony i walizki, teraz zostało to tylko przewieźć do domu chłopaków. Tak, spodziewałam się takiej reakcji mojej, a przepraszam, nie mojej, matki. Na szczęście Justin powiedział, że ustalił z chłopakami i Dylanem, iż mogę u nich mieszkać ile tylko chcę. Chciałam się z nimi zrzucać na czynsz i inne opłaty, ale Bieber powiedział, że on się tym zajmie, oczywiście wersja dla wszystkich jest taka, że sama muszę to opłacać. No cóż, myślę, że poczuł się zobowiązany z wiadomych powodów, jednak wiem dobrze, że na inną pomoc z jego strony nie mogę liczyć.

-Nikt, oprócz niej. Trudno, jeśli będzie z tym jakiś problem, to ona będzie się tłumaczyć, że wyrzuciła z domu dziecko, którym miała się opiekować. Poza tym, niedługo skończę osiemnaście lat, będę dorosła i będę matką, więc wątpię, żebyście mieli z tego powodu jakieś nieprzyjemności. - tłumaczę tacie i zbieram ostatnie przedmioty, typu kosmetyki itp. do mojej torebki, którą zakładam na ramię.

Rozglądam się po moim pustym pokoju, ponieważ chłopcy zdążyli już wszystko wynieść, a w moim oku kręci się łezka. W końcu tutaj się wychowałam, tutaj mieszkałam odkąd pamiętam, tutaj przeżyłam najwspanialsze chwile mojego życia, głównie z bratem i nareszcie to właśnie tutaj dorastałam, a teraz muszę opuścić to miejsce przez jeden głupi błąd popełniony pod wpływem alkoholu i trawki. Ocieram słoną kropelkę spływającą po moim policzku. Już dość się napłakałaś, głowa w górę, dupa spięta, brzuch wciągnięty, cycki do przodu i zaczynamy nowy rozdział! Chichoczę myśląc o mojej super Gowl. Jednak jest niezastąpiona. Schodzę na dół wraz z mężczyzną, a w salonie zastaję kolegów i brata rozwalonych na kanapach i fotelu. Co robiących? Pijących piwo oczywiście! No ładnie! A kto nas odwiezie?

-Nie przeszkadzam wam? - pytam moich ostatnich gości w tym domu. Kiedy orientują się, że tu jestem, Mike zwalnia dla mnie kawałek kanapy, zaraz obok Biebera, i pokazuje na kubek herbaty, stojący na ławie. Uśmiecham się i podchodzę do nich. Siadam w wyznaczonym dla mnie miejscu i biorę ciepły napój w dłonie, po czym upijam kilka łyków i odstawiam z powrotem na stolik. Najstarszy z moich ''kumpli'' obejmuje mnie ramieniem i wtula w swój tors. Kiedy poddaje się przytuleniu, czochra mnie po włosach i pstryka w ucho. Odsuwam się od niego obrażona, że traktuje mnie jak dzieciaka, którym jednak, w porównaniu z nim, jestem i uśmiecham się do reszty. -Zbieramy się? - pytam zebranych, na co chłopaki kolejno przytakują.

Dylan postanowił jechać z nami, więc, kiedy byliśmy już na miejscu i miał wracać do domu beze mnie, przytulił mnie do siebie z całych sił i nie chciał  puścić. Również wtuliłam się w chłopaka, bo jednak zawsze w jego ramionach czułam i będę czuła się najbezpieczniej. Ledwie powstrzymywałam się od płaczu. Niby od naszego domu, do posiadłości chłopaków nie jest daleko, a jedynie dwadzieścia minut drogi piechotą, a równo siedem i pół samochodem, ale jednak, to nie to samo. Przecież zawsze, kiedy źle się czułam, nie mogłam spać czy miałam jakiś problem, szłam do Dylana do pokoju i razem jakoś sobie z tym radziliśmy. Działało to również w drugą stronę. A teraz? Będzie zupełnie inaczej. Mam tylko nadzieję, że nie oddalimy się od siebie, nieważne jakie będą wyniki testów.

-Moja mała siostrzyczka wyfruwa z gniazdka. - głos Dy'a wyraźnie się łamie. Pociąga nosem i cmoka mnie kilka razy w czubek głowy. - Wiedziałem, że kiedyś zamieszkamy oddzielnie, ale byłem pewien, że to ja pierwszy znajdę sobie dziewczynę, której zrobię dziecko i będę musiał się z nią ochajtać. Ewentualnie wyobrażałem sobie, że tak się stanie, kiedy pójdziemy do college'u. A tu co? Moja siostrzyczka jest w ciąży i zamieszka z moimi przyjaciółmi bo nasza głupia matka wywaliła ją z domu. - po policzkach Dylana spływają łzy, których nawet nie stara się ukryć przed chłopakami. Wtulam twarz w jego tors i zaciągam się zapachem jego perfum połączonym ze specyficznym zapachem, który znam od dzieciństwa.

-Dylan, nieważne, jakie będą wyniki, chcę, żebyś nadal był moim bratem, tylko o to cię proszę. - cicho łkam w jego koszulkę. Czuję pocałunki we włosach, a po chwili słyszę cichy, zachrypnięty głos.

-Jesteś moją maleńką siostrzyczką i, nieważne, co by się działo, zawsze nią będziesz...

___
Dzisiaj króciutko.
Udało mi się napisać na piątek, więc wstawiam :>
Mam nadzieję, że się podoba (bo mnie osobiście nie bardzo) i chociaż troszeczkę was zaskoczyłam :3
Liczę na wasze opinie w postaci komentarzy :*
Jak myślicie, co będzie w następnym?
Dobra, nie przynudzam już
KOCHAM WAS MISIACZKI, DO NASTĘPNEGO ROZDZIALIKU <333

7 komentarzy:

  1. Nie wytrzymam do nastepnego! Placze jak glupia i niw moge sie opanowac :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eeeej, wika, nie płakaj :< nie ma czego : o albo tylko ja jestem taka znieczulica ;d

      Usuń
  2. wspaniały :) czekam na next !

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny !!! Nie mogę się juz doczekać następnego ;) co za wredna matka bez uczuć ;/ kocham i życzę weny !!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny♡ Jej matka to suka :€ Czekam na nn♡ ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspanialy czekam na next !!:*

    OdpowiedzUsuń
  6. O jezusiu świetne opowiadanie! <3 Jeżeli chciałabyś zwiastun do swojego bloga skontaktuj sie ze mną, chętnie go dla ciebie zrobie! :* / @sexyblondiejb

    OdpowiedzUsuń