sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 6

Rozdział niesprawdzany, przepraszam, ale właśnie skończyłam go pisać i nie mam siły już sprawdzać. Miłego czytania, jutro poprawię błędy. 
PS. Notka pod rozdziałem z pewnym sprostowaniem.

/Nikita/

-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, ale chciałabym poinformować, że za pięć minut zamykamy. - powiedziałam najbardziej uprzejmym głosem, na jaki było mnie stać w stosunku do Biebera, zaraz po wejściu na część siłową dla mężczyzn. Spooky był jedynym klientem w ciągu ostatnich dwóch godzin, więc nie miałam już co robić. Szefowa kazała mi zamknąć klub o 22. chłopak leżał na ławce i wyciskał sztangę ze skupieniem widocznym na twarzy. Zauważyłam, że miał świadomość swojego ciała i robił to najdokładniej jak potrafił. Czekałam, aż skończy i na mnie spojrzy, ale on był o wiele bardziej zainteresowany ciężarem na jego klatce. Swoją drogą wyciskał 130kg*. Ładnie, mój brat dochodził do 121kg najwięcej, i robił tylko trzy razy po piętnaście powtórzeń.
-Sto. Okej, skończyłem. - wstał z ławeczki i ocierając swoją twarz z potu uśmiechnął się do mnie. Seksownie. Nie, nie słuchajcie mojej Gowl**, to idiotka. Tak, moja podświadomość nazywa się Gowl, ale bardzo to do niej pasuje. Patrzy na Biebera, jakby był co najmniej jakimś bogiem seksu. Bo jest! Jest, ale nikt nie musi o tym wiedzieć. Jesteś idiotką! Zamknij się mała dziwko! Czy ja właśnie nazwałam moją podświadomość dziwką? Tak, to właśnie zrobiłam. - Jutro jest gala. Dylan będzie walczył z takim jednym knypkiem, pewnie nie znasz, ja zresztą też. Będziesz? Po walkach idziemy do nas, także, może byśmy mogli powtórzyć naszą małą przygodę? - puścił mi oczko. Co kurwa? Czy on właśnie zaproponował mi seks? Po tym, jak po ostatnim seksie, w tym moim pierwszym, zaszłam w ciąże, a on wyparł się dziecka? Czy on robi sobie ze mnie jaja? Czy naprawdę jest takim idiotą?! Dupek! Cholernie seksowny dupek i nawet nie próbuj zaprzeczać. Krzyczałaś pół nocy! Zamknij się, cholera jasna! 
-Oczywiście, że będę. Dylan pewnie powiedziałby mi dopiero jutro. I dzięki za zaproszenie, ale raczej nie skorzystam. - powiedziałam wyłączając po kolei sprzęty elektryczne.
-Weź ze sobą Aubrey. Będzie fajnie. I tak wiem, że Dylan do nas wpadnie, a ty przyjdziesz razem z nim. - i wyszedł. Tak po prostu poszedł pod prysznic. No to się zdziwisz Głupi Dupku.

***

Weszłam do domu, zostawiłam swoją cienką, oliwkową kurtkę w sieni na wieszaku i zdjęłam moje beżowe krótkie converse. Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że wzięłam tę narzutkę. Może w południe było ciepło, ale mamy początek września i, o zgrozo, wieczory są dosyć chłodne. Zwinnym krokiem udałam się do kuchni, skąd wzięłam jakąś parówkę i sos chrzanowy, usiadłam przy wyspie kuchennej, odkręciłam słoiczek i, maczając kiełbaskę w sosie, zjadłam posiłek. Sprzątnęłam to, co zostało z mojej prowizorycznej kolacji i wstawiłam wodę na herbatę. Tak, rodzice okazali mi taką miłość, choć pewnie raczej zapewnili sobie bezpieczeństwo, że postarali się o czajnik elektryczny specjalnie dla mnie, co by moja przygoda ze spaleniem, niemal całej, kuchni się nie powtórzyła. Tak, więc nastawiłam wodę i, włożywszy torebkę herbaty w ówcześnie wyjęty kubek, udałam się na górę do swojego pokoju, w celu przebrania się. Kiedy doszłam do pomieszczenia, w którym spędzam najwięcej czasu, zobaczyłam, że drzwi są uchylone. Zdziwiłam się, bo zwykle je zamykam, czasami nawet na klucz. No cóż, pewnie Dylan czegoś szukał. Nie przeszkadza mi to, że wchodzi do mojego pokoju, kiedy mnie nie ma, bez pozwolenia, bo ja robię to samo.

Otworzyłam drzwi do mojego azylu szerzej i ujrzałam, siedzącego na łóżku, bladego brata usilnie wpatrującego się w jakiś przedmiot w jego ręce. Podeszłam bliżej i zostawiłam swoją torebkę na biurku. Jeszcze raz zlustrowałam Dylana wzrokiem i postanowiłam przerwać ciszę.

-Co jest? Czemu jesteś taki blady i co tam masz? - uśmiechnęłam się i zdjęłam sweterek. Siedział w osłupieniu, więc przeszłam przez pokój i zaczęłam się przebierać. Po ubraniu jakiś szortów i luźniej koszulki wróciłam do swojego pokoju, a w tym momencie usłyszałam i zobaczyłam mojego zdenerwowanego brata.
-Możesz mi wytłumaczyć, co to do cholery ma być? Co to robi w twoim pokoju i co to do kurwy nędzy ma znaczyć?! - okej, jeszcze nigdy tak na mnie nie krzyczał. Spojrzałam na jego dłoń, w której trzymał mały, różowy przedmiot i nim wymachiwał. Mały, podłużny, różowy przedmiot. Nie, kurwa, tylko nie to! Nie miał się tak dowiedzieć. Miałam z nim przeprowadzić długą, poważną rozmowę na spokojnie, w której miałam mu wytłumaczyć, co i jak. Spuściłam głowę, a w moich oczach zebrały się łzy. Na pewno mi tego nie wybaczy. Uzna mnie za dziwkę. - No dalej, odezwij się! Wtedy też byłaś tak małomówna?!
-J-ja to, t-to ni-e tak Dy. J-j-ja... - jąkałam się, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie umiałam się wysłowić.
-No co kurwa ty?! Tak, ty jesteś dziwką! - powiedział to! Mój ukochany brat nazwał mnie dziwką! Z moich oczu zaczęło lecieć jeszcze więcej łez. Nie potrafiłam ich powstrzymać. Najbliższa mi osoba ma o mnie takie zdanie. Kurwa, Nikita, weź się w garść i wszystko mu wytłumacz idiotko, a nie wyjesz jak jakaś chora psychicznie! On ma cię przeprosić. Pamiętasz przecież, jak miałaś mu to wyjaśnić! Nie rycz, tylko broń się! Dzięki Gowl, ale to wszystko to, poniekąd, twoja wina! Ale chyba moja mała dziwka ma racje. Chyba powinnam się jakoś wytłumaczyć.
-Nie mów tak, Dylan. Nie jestem dziwką. - niemal wyszeptałam. Mój głos był tak słaby od nadmiaru emocji.
-Więc powiedz mi co trzymam w ręce!
-To... to jest test ciążowy. Pozytywny test ciążowy. Mój pozytywny test ciążowy. Ja... ja będę miała dziecko. Będziesz wujkiem. Nie cieszysz się? - moje kąciki ust lekko drgnęły. Raczej spodziewałam się podobnej reakcji.
-Jak mam się kurwa cieszyć?! Moja mała siostrzyczka uprawia seks, co więcej, jest w ciąży! No powiedz, jak miałbym się z tego cieszyć?! Kto w ogóle jest ojcem tego... ugrh – spojrzał na mój płaski brzuch i się skrzywił. No nie, nie dość, że Bieber się go wyparł, to jeszcze mój brat będzie traktował moją malinkę jak śmiecia?!
-Ja... um... ja nie... nie wiem. Ja...
-Jak to kurwa nie wiesz?! To z iloma ty się puściłaś co?! Jak kurwa nie wiesz?!
-Nie krzycz na mnie! Nie wiem, bo... bo tego nie pamiętam. Spałam z jednym chłopakiem na imprezie po mojej pierwszej walce, ale nie mam pojęcia, kto to był. Byłam pijana i Mike dał mi trawkę... ja... nie pamiętam. Mam tylko przebłyski, ale nie znam tego chłopaka i nie umiem go opisać.
-A jak go zobaczysz to sobie przypomnisz? - spojrzał na mnie niepewnie. Chyba odpuścił, zrozumiał. Przytulił mnie i pocałował w czoło. Jego klatka nadal unosiła się w nierównym tempie, ale widocznie zaczął się uspokajać. Głaskał mnie po plecach i próbował unormować oddech.
-Nie przypomnę go sobie, Dylan. Pamiętam tylko jego brązowe oczy. Nic więcej.

***

Kolejna walka Dylana. Znów siedzę w szatni i czekam, aż brat się wykąpie i przebierze. Nie wiem, czemu, ale zawsze przed walką ćwiczy na worku, po czym bierze prysznic. Nie wnikam, co i jak. Dzisiaj w nocy brat ze mną został i długo gadaliśmy. Wyjaśniłam mu, że zamierzam urodzić moje maleństwo i, bez względu na wszystko, wychowam je. Dylan obiecał, że na razie nie powie rodzicom. Boję się im powiedzieć, bo wiem, że będzie wojna. W ogóle, to spodziewam się tego, że wyrzucą mnie z domu. Brat pociesza mnie i mówi, że nie pozwoli im na to, ale ja wiem, jak będzie. Matka i tak mnie nienawidzi.

Dylan wyszedł z prowizorycznej łazienki owinięty ręcznikiem i podszedł do torby po bokserki. Dzisiaj Aubrey od razu poszła z chłopakami oglądać wcześniejsze walki. W szatni byłam tylko ja z bratem. Chłopak ubrał się w bokserki i spodenki, po czym zaczął bandażować ręce. Daja vu. Dokładnie dwa tygodnie temu siedziałam w tym samym miejscu, a mój braciszek wiązał owijki. Tyle, że wtedy była z nami Aubrey, a Dylan nie wiedział o ciąży.

-Więc dlatego odmawiałaś sparingów i walk? - pokazał głową na mój brzuch i lekko się skrzywił. Nie zaakceptował jeszcze do końca mojego dziecka, ale myślę, że je pokocha, w końcu to mój aniołek, a on jest moim kochanym braciszkiem.
-Tak, nie chciałam, żeby coś stało się mojej kruszynce. Chociaż i tak to dziwne, że nic jej nie jest, bo w końcu przez miesiąc odkąd się tu zagnieździła – dotknęłam podbrzusza – miałam kilka walk, i nieraz dostałam w brzuch. - uśmiechnęłam się do brata i pogładziłam po brzuchu.
-Siema stary. Gotowy? - Do szatni wszedł nikt inny niż sprawca mojego błogosławionego stanu. - O, cześć mała. Dobra, Dev, zaraz wychodzisz, także się sprężaj, a ty, Nikita, chodź już na miejsca, bo twojego brata wyprowadzają dzisiaj dwie seksowne laski. - wyciągnął do mnie rękę, której nie uścisnęłam. Sama podniosłam się ze swojego miejsca i dając buziaka bratu, poklepałam go po plecach, a następnie wyszłam razem z Bieberem.
-Nie mówił mi, że ktoś go wyprowadza.
-Bo nic o tym nie wiedział. Ostatnio jest jakiś dziwny. Jakby wiecznie zły, czy smutny, nie wiem, więc wymyśliliśmy z chłopakami, żeby zrobić mu jakiś mały prezent, wiesz, żeby się wyluzował.

/Justin/

Siedzieliśmy wszyscy na swoich miejscach na widowni. Dylan i jego przeciwnik wyszli i walka się zaczęła. Od pierwszych chwil starcia, nasz faworyt, jakby wpadł w trans i okładał swojego rywala, aż pod koniec pierwszej rundy znokautował nijakiego Jhonsona. No nieźle. Gonzales pokazał dzisiaj swoją wewnętrzną bestię. Muszę się koniecznie dowiedzieć, co go do tego zmusiło. Po ogłoszeniu wyników, Dylan szybkim krokiem udał się do szatni i nie chciał z nikim gadać. Nikita poszła za nim, ale po jakiś dziesięciu minutach wyszła i powiedziała, że dowiedziała się tylko tyle, że jest mega wkurwiony i mamy mu na razie nie zawracać głowy, że sam dotrze do naszego domu.

___ 
*jak ktoś się orientuje, czy to mega dużo, czy mało dla osoby która ćwiczy tyle ile Justin w tym opowiadaniu, niech da znać, bo mnie się wydaje, że to dużo, ale nie jest to jakaś kosmiczna liczba. Pytałam taty to powiedział, że według niego może być, ale tata dopiero teraz zaczyna od czasu do czasu chodzić na siłownię, ale powiem wam, że bicepsy to odkąd pamiętam zawsze miał duże, pewnie większe niż niejeden chłopak regularnie wyciskający :> nie nie chwalę się, żeby nie było xd 
**jakby ktoś nie wiedział, jest to slang wulgarnie określający damskie narządy płciowe, czyli po prostu cipa. 

Wielkie PRZEPRAAAASZAAAAAM! 
Wiem, miały być w piątki, ale nie wyrobiłam się na wczoraj, ale w tym tygodniu naprawdę miałam sporo nauki, a w środę to już w ogóle byłam przerażona, bo znów uczyłam się matmy : o 
Tak, właśnie zaczęłam się uczyć matmy pierwszy raz w życiu dwa tygodnie temu :> 
Co wam mogę poradzić, to racjonalny wybór szkoły, kierunku/profilu, bo później możecie żałować i mieć zapierdziel przy przenoszeniu się :P 

Dzisiaj długie ogłoszenia parafialne, ale muszę sprostować tę sprawę.
UWAGA! 
Chachi nie usunie ciąży, nie podda się aborcji. Nie wiedziałam, że ktokolwiek będzie tego chciał : o Ja jestem totalnie anty aborcji i moja bohaterka też, bo nie potrafiłabym jej tego wybaczyć. 
Oglądałam dwa filmy na temat aborcji, kiedy jeszcze mogłabym przymknąć na to oko, bo nie byłam świadoma, jak to wygląda. Nie śmiejcie się, ale myślałam, że dziecko się wyjmuje i potem można je wszczepić (że stąd bierze się in vitro, jestem za tym) ale okazuje się, że jest to brutalny zabieg, w którym wyrywa się płód taką rurką ssącą (coś działające trochę na zasadzie odkurzacza, a  przynajmniej ja to sobie tak skojarzyłam). To dziecko jest rozrywane na kawałki, poćwiartowane, to jest okropne ;'/ naprawdę. Nikomu tego nie życzę, a jeśli ktoś po moim przemówieniu nic sobie z tego nie robi to radzę sobie poszukać w internetach coś w stylu „Cała prawda o aborcji” czy coś takiego. To jest naprawdę straszne i ja w życiu bym czegoś takiego nie zrobiła sobie i swojemu dziecku. Dwa filmy oglądaliśmy na WDŻ'cie i teraz niedawno znów jeden z nich ksiądz nam póścił na religii i, mimo że nie jestem super wierząca, a właściwie to pewnie nawet wcale, ale w tym, że nie powinno być to legalne, a wręcz surowo zakazane i sprawdzane, jestem jak najbardziej za. To samo tyczy się tych tabletek poronnych. Nie mówię tu tych do ``72 godzin po`` bo to raczej jest zapobiegające ewentualnej ciąży, ale tabletki poronne są zabójstwem. Tylu ludzi nie może mieć dzieci, więc jak już się naprawdę nie ma warunków i sposobności do wychowania dziecka, można je oddać, a nie zabijać. 

Bless, do następnego. Mam nadzieję, że tym razem wyrobię się do piątku. Dziękuję za ponad 7 tys. wyświetleń. 
Kocham was <3 

8 komentarzy:

  1. O jezu... to jest zajebistee....
    Kooooocham! :*
    Ja też jestem przeciw aborcji... Nie rozumiem jak można zabić tak malutkiego dzidziusia.... :(
    Hmmm.... myślałam ze jej brat gorzej zareaguje ale jednaak nie i doobrze.... :) rozdział świeetny jak zaawsze... ;) (z gòry przepraszam za błędy). :P
    Czekam na kolejny rozdz.
    Do następnegoo.... Paa <3
    Pozdrawiam :*
    Sylwia (Szylka)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny ! Czekam na next ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie ommm.... *.*
    to jest takie niesamowite *.*
    wszystko jest takie ijaaaaa i trzyma w napięciu *.*
    Czekam na kolejne :)

    Zapraszam: http://defend-zaynmalik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, że nie komentowałam wcześniej, ale nie miałam dostępu do internetu i dopiero teraz mogłam nadrobić :) To co się dzieje ajdghadsuih Jestem w szoku :o Idk co mam powiedzieć. Jedno jest pewne, czekam na nn xx
    ineedangelinmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskii*.* Nie moge sie doczekac nastepnego! ♡

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham to opowiadanie rozdział zajebisty
    Ja zapraszam cię na moje opowiadanie które pisze z koleżanką http://here-are-dying-white-angels.blogspot.com/2015/01
    Pozdrawiam serdecznie Olcia:*

    OdpowiedzUsuń