Perełki moje najdroższe, baaaaardzo proszę o przeczytanie tej długiej notki pod rozdziałem, ale jest tam pewne wyjaśnienie i przeprosiny :3
Miłego czytania, tego czegoś ;/
/Justin/
Przeleciałem wzrokiem po ogródku. Chachi i Aubrey gadały i śmiały się z Davidem, a Mikey rozpalał ognisko. Nikita jednak przyszła. To przez mój urok. Ha! Postanowiliśmy wspólnie, że po dzisiejszej gali odpuścimy sobie imprezę, ale zrobimy sobie w sześcioro ognisko. Omiotłem jeszcze raz zebranych wzrokiem i udałem się do domu. Brakowało naszego zwycięzcy. Wiedziałem, że muszę wyciągnąć z niego powód jego dzisiejszego zachowania na ringu.
Obszedłem cały parter, ale mojej zguby nigdzie nie było. Już chciałem udać się na górę, ale usłyszałem dosyć charakterystyczne dźwięki. Pomaszerowałem do piwnicy i viola, czy jak tam to inaczej. Dyla kopał MOJĄ, powtarzam MOJĄ i to na wyłączność MOJĄ Franczeskę! Tak, mój worek, jedyny worek, którego używam, ma na imię Franczeska i jest cholernie stara. Jest starsza ode mnie i od mojej matki. Ba, nie wiem, czy nie jest starsza od mojego dziadka.
Otóż, już wyjaśniam. Franczeska należała do mojego pradziadka, który był bokserem. Później przeszła w posiadanie dziadka Bruce'a, a kiedy miałem cztery lata, to właśnie na nim zacząłem trenować. Bruce był zawodowym kickbokserem i właśnie w tym zaczął mnie trenować. Nie miałem innych trenerów i wciąż nie mam. Wszystkiego nauczył i zdarza się, że nadal uczy mnie dziadek. To on kilka lat temu podarował mi Franczeskę i od tamtej pory, najpierw wisiała w moim ''rodzinnym'' domu, a teraz wisi tutaj, a prawo dotykania jej mam tylko i wyłącznie ja i Jaxon, ale on nie interesuje się sztukami walki, a szkoda, bo chciałbym mu pokazać co i jak.
Doszedłem do Dylana i kopnąłem worek frontal kickiem tak, że Gonzales ''kopiąc go'' low kickiem trafił jedynie w powietrze. Spojrzał na mnie zdezorientowany, a ja tylko pokręciłem głową. Zrozumiał, o co mi chodzi i wycofał się, siadając na ławeczce do podnoszenia sztangi.
-Devil, co jest?! Czemu jesteś taki wkurwiony?!
-Kurwa, Bieber. Chachi jest w ciąży! Rozumiesz to?! Rozumiesz?! Jakiś pieprzony dupek, pedofil ją zapłodnił. - zdziwiłem się, ale nie ze względu na wiadomość o ciąży Nikity, ale dlatego, że byłem pewien, że przez jakiś czas będzie to trzymać w tajemnicy. Jeszcze wczoraj mówiła, że nie ma zamiaru mówić o tym Dylanowi, a tu proszę. Nie powiem, że się nie przestraszyłem, czy nie powiedziała mu, że jestem poniekąd temu winien, ale szybko uświadomiłem sobie, że już bym nie żył. - Będzie miała dziecko z jakimś chujem, a do tego ja nawet nie wiem z kim. Nie chce mi powiedzieć! - po ostatnich zdaniach, nie powiem, ale odetchnąłem z ulgą. Zauważyłem, jak zaciska pięści. Już dawno wstał i chodził po piwnicy. - Kurwa! Zabiję dupka! Niech ja się tylko dowiem, kim on jest. Będzie zbierał jaja z podłogi! Nic go, kurwa, nie uratuje! Przeleciał moją małą siostrzyczkę! Pewnie nawet ją zgwałcił i zastraszył, dlatego nie chce gadać. Skurwiel będzie żałował, że się urodził! - nie mogłem nic poradzić na to, że moje jądra, po tych słowach, samoistnie zaczęły boleć. Nie bójcie się, kochane! Nie pozwolę was skrzywdzić skarby. Wziąłem głęboki oddech i podszedłem bliżej przyjaciela. Poklepałem go po ramieniu.
-Kurwa, Dylan. Opanuj się. Na pewno nikt jej nie zgwałcił, okej? Sama też nie jest bez winy, w końcu też tam była, tak? Może nawet tego chciała. Spokojnie, przecież nie zostanie sama. Ma ciebie, Aubrey, chłopaków, mnie. Coś wymyślimy. I damy radę... - Akcję „ratować bieberowe klejnoty” oficjalnie uważam za rozpoczętą.
-Czy ty sugerujesz, że moja siostra jest dziwką?! - Nie stary, bo wiem, że kiedy zaszła w ciążę była dziewicą. A i jeszcze jest zajebista w łóżku. Ale dziwką nie jest, tego jestem pewien.
-Nie! Gonzales, ja tylko mówię, że na pewno nie została zgwałcona. Inaczej by się zachowywała. Inaczej reagowałaby na dotyk facetów. Uspokój się. Wdech i wydech. Zaraz pójdziemy się napić i ochłoniesz. W takim razie, skoro będziemy mieli w załodze nowego członka, to chyba trzeba to oblać, co nie? - złapałem go za ramiona i zmusiłem do patrzenia mi w oczy. Widziałem w nich pewnego rodzaju ulgę. Kurde, nie chciałem go okłamywać. Wiem, jak kocha Chachi, bo tak samo kocham moje rodzeństwo, ale nie mogę powiedzieć mu prawdy. Może kiedyś mi się odmieni i będę chciał mieć dzieci, a wykastrowany nic nie zdziałam. - Zobaczysz, wszystko się ułoży. I tak już nic nie zdziałasz. Wątpię, żeby Nikita chciała usunąć ciążę...
-Nie! Nie usunie. Nie zgadzam się. Przecież mogłoby się jej coś stać. Mogą być przecież po tym komplikacje. Poza tym, ona chyba pokochała to dziecko. Chyba je zaakceptowała. - powiedział z lekkim uśmiechem. Czy ja widziałem uśmiech? Jerry uratowany!
-No właśnie, więc się uspokój.
-A co byś zrobił, gdyby jakiś idiota zrobił dziecko twojej siostrze? - uniósł brwi, ale już się chyba opanował, a przynajmniej ton jego głosu o tym świadczył.
-Zabiłbym. - nie musiałem myśleć nad odpowiedzią. Była jednocześnie automatyczna, ale również całkiem naturalna.
-No wła...
-Ale Jazzy ma 5 lat, a Nikita 17. Da sobie radę, przecież ma nas, rodziców...
-No właśnie, rodziców. Ja nie wiem, jak ona im to powie. Przecież matka ją zabije. Wyjebie z domu. Chachi zostanie na lodzie i to jeszcze z tym dzieciakiem. - schował twarz w dłoniach, a ja zrobiłem coś, czego bym się po sobie nie spodziewał. I była to chyba najgłupsza rzecz w moim życiu...
-To zamieszka u nas! - zupełnie nie przemyślałem tej decyzji.
/Nikita/
Oglądaliśmy właśnie zdjęcia chłopaków z dzieciństwa. Nie do wiary, jak ludzie mogą się zmieniać z wyglądu. Na przykład Mike, kiedyś był małym słodkim pampuchem, a teraz jest zajebiście przystojnym mężczyzną, ociekającym seksem, który, nie mam pojęcia dlaczego, nie ma jeszcze kobiety, która go by go okiełznała. Nagle Dylan wpadł, a raczej wypadł na podwórko z domu, biegnąc i machając jakąś książką w ręce. Po chwili zorientowałam się, że darł się wniebogłosy, bo uciekał przed Bieberem. Tak, Spooky gonił go i krzyczał, że ma mu uwaga cytuję „to oddać”, nie wiedziałam, o co chodzi, ale widocznie nie chciał, żeby mój brat nam „to” pokazał. Nagle wpadłam na świetny pomysł. No przynajmniej w tamtej chwili wydawał mi się świetny. Poderwałam się do pozycji stojącej i migiem podbiegłam do brata. Odebrałam łup i uciekłam jak najdalej goniącego.
-Oddaj to Nikita. Ostrzegam cię, nie ręczę za siebie. - zmienił kierunek i zaczął gonić mnie.
Podrzuciłam moją zdobycz Aubrey, bo niestety chłopakom nie ufałam na tyle, żeby powierzyć im ten oto skarb. W momencie, w którym oddawałam Bree książkę, poczułam ręce na mojej talii. Nim zdążyłam się zorientować, byłam już przewieszona przez plecy szatyna i zmierzałam ku... sama nie wiem czemu, bo byłam zbyt zajęta gapieniem się na tyłek Biebera. No cóż, nie mogę zaprzeczyć, że, mimo wszystko, podobał mi się ten widok, bo skurwiel ma tak zajebistą dupę, że nie idzie jej ignorować. Chwilę później okazało się, że nie powinnam tracić czujności. Wynurzyłam się spod wody i odrzucając włosy do tyłu zaczęłam... śmiać się. Nie wiem, dlaczego. Byłam zła, ale śmiałam się. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Wyciągnęłam dłoń do Spookiego, a ten, po zlustrowaniu mnie, ujął ją i chciał pomóc mi wyjść, ale za sekundę był już razem ze mną w basenie. Po kilku chwilach nadal się nie wynurzał. Jest dupkiem, nie lubię go, jest przystojny, wykorzystał mnie i oszukał, jest ojcem mojej malinki, przyjacielem mojego brata i jest jeszcze dupkiem, ale się o niego martwię. Zaraz jednak zostałam wciągnięta pod wodę i przyciągnięta do seksownego ciała mojego towarzysza. Wsadził swoje ohydne łapska z seksownymi palcami i zahaczył nimi o mój stanik. Ale, co najlepsze, wyczujcie ten sarkazm ludzie, on mnie pocałował. Pod wodą. Tak romantycznie, nieprawdaż? Nie! Nie w mojej sytuacji i nie przy naszych relacjach.
Wyplątałam się z jego ramion i wypłynęłam na powierzchnię. I wiecie co? Nikt nie zainteresował się tym, że ten idiota wrzucił mnie do basenu i molestuje pod wodą. Oglądali coś i śmiali się na cały głos. Wyszłam z akwenu i podeszłam do nich. Zdjęłam mokrą koszulkę, bo płynęła z niej woda i wycisnęłam włosy. Usiadłam bratu na kolana i również zaczęłam się śmiać.
Otóż, już wyjaśniam. Mój brat zgarnął od Justina z pokoju jego album ze zdjęciami z dzieciństwa. Nie powiem, skubaniec już wtedy był seksowny, jakkolwiek to brzmi. Ale nie chodzi o to. Bieber był słodkim chłopcem, ale sytuacje, w których miał robione fotki. I te jego miny. Po prostu nie dało się przynajmniej nie zaśmiać. Był przesłodki. Moje ulubione, to jak wsadzał głowę do sedesu. Haha. Mam tylko nadzieję, że moje maleństwo nie odziedziczy pomysłów po tatusiu. Choć może nie tak. Mam nadzieję, że nie odziedziczy ich po hmm... dawcy? Mogę tak mówić? Bo raczej nie mogę o nim myśleć jak o ojcu, bo się tego wyparł. Wyparł się najcudowniejszego dzidziulka pod słońcem. No cóż... jego strata. Tylko będzie mi przykro, kiedy moja malinka zapyta o tatę. Nie wiem, co wtedy powiem. Przecież nie powiem dziecku, że tata go nie chciał albo, że wpadłam z pierwszym lepszym. Będę musiała wymyślić coś dobrego, a zarazem coś bliskiego prawdy, bo nie chcę kłamać. Na szczęście mam jeszcze na to czas.
* * *
-Bieber, łapy przy sobie. - powiedziałam ostrym tonem.
-Ej, skąd wiedziałaś, że to ja, hmm? A gdyby to był ktoś inny? Mogłoby się wydać. Nie rób tak. - obrócił mnie przodem do siebie. Uśmiechał się, a raczej szczerzył, jak głupi do sera. Uwielbiasz jego uśmiech. Nieprawda! Zamknij się Gowl! Nie okłamuj się suczko! To naprawdę nie ma sensu. Obie wiemy, że jest przystojny, seksowny i obu nam się podoba. Tylko ty jesteś głupia i nie umiesz się do tego przyznać, ale ja wiem. Kurwa, zamknij się!
-Tylko ty myślisz, że jesteś taki super i możesz robić, co ci się podoba. I sam tak nie rób, to i ja nie będę miała powodów.
-Nikita, zostańmy przyjaciółmi. - wystrzelił, a mnie zamurowało. Przyjaciele? On żartuje, czy jak? - Zakopmy topór wojenny i zacznijmy normalnie rozmawiać. Kolegować się. W końcu i tak jesteśmy na siebie skazani, co nie? Przyjaźnię się z twoim bratem i twoją przyjaciółką. Co ty na to?...
___
No to tak. Ogrooooooooooooooooooooomnie was przepraszam, za tę nieobecność, ale, nadrabiam rozszerzoną matematykę, jak jeszcze ktoś nie wie. Mam małe problemy zdrowotne i dość często jeżdżę po lekarzach, a do tego w tamten czwartek mama zabrała mi laptopa i do dziś dnia nie oddała. Na prawdę chciałam go wstawić w tamten piątek, ale mój domowy hegemon (hahahah) mi nie pozwolił :d Piszę dzisiaj, bo udało mi się zwinąć komputer.
DLATEGO UWAGA!
Znoszę dodawanie rozdziałów co piątek na czas nieokreślony (ale pewnie gdzieś do maja), bo w tej chwili nie mam takiej możliwości. Będę dodawać, kiedy będę miała czas, żeby napisać. Oczywiście będę się starała dodawać w miarę regularnie, ale to również, poniekąd, zależy od was, bo wiem, że sporo was tu jest i bardzo bym prosiła, żeby każdy zostawiał po sobie jakiś znak, nawet głupią buźkę, bo wtedy i moja buźka się szczerzy :D. Mega mi na tym zależy. I prosiłabym, żebyście zostawiały swoją opinię. Każdy komentarz jest dla mnie ważny, bo to znak, że ktoś czyta moje wypociny, ale chciałabym, żebyście pisały, co wam się podoba, a co nie. Chciałabym, abyście wytykały mi błędy, bo na tym się uczę. Nie piszę tego dla komentarzy, ale byłoby mi bardzo miło i motywowało do dalszego pisania i częstszego dodawania. Przyjmuję konstruktywną krytykę, dlatego, jeśli masz jakieś zastrzeżenia, uwagi, pytania albo po prostu chcesz pogadać, to pisz w komentarzach, na asku, fejsie, twitterze, nie bójcie się napisać, że rozdział jest do dupy, bo tak samo jestem człowiekiem i popełniam błędy, ale jeśli ktoś mi powie, że coś jest nie tak, że jest źle. (tylko niech powie, co :P) to mi to cholernie pomoże :> czegoś się nauczę. Nie mam betty, czy jak to się tam mówi, a człowiek ma to do siebie, że nie zawsze (nieważne ile razy by nie czytał czegoś swojego) znajdzie ewentualnie błędy, czy niejasności.
Jak to przeczytałaś to jesteś mega kochana. Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś dała o sobie znać :3 Kocham cię bardzo mocno i dziękuję, że jesteś <3
PS. taka zapowiedź. Następny rozdział będzie dwa-trzy miesiące później jeszcze się zdecyduję. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza, ale po prostu od początku tak miało być :3
Mam nadzieję, że się nie obrazicie za to na górze. To taki rozdział przejściowy, choć początek jest w miarę ważny. Zdaję sobie strawę z tego, że jest chujowy i naprawdę wstydzę się za to, że go wstawiam, ale już nie chcę was trzymać :> Jeszcze raz was kocham miśki :*